Drukuj
Magdalena Kandziora-Görlich

Do pary Marcinowi Orlińskiemu daję absolutną debiutantkę Magdalenę Kandziorę-Görlich.

To przykład kobiecego, ale zadziornego pisania - z iskrą, pazurem. Jest tu sporo gniewu i „mięska”, ale jakoś się to wszystko zgrabnie miesza i układa. Moim zdaniem warto obserwować dalszy rozwój literacki tej autorki, zwłaszcza jeśli jej wiersze wyzbędą się reszty „netowego sznytu” i pewnej przewidywalności. Pożyjemy, zobaczymy, poczytamy.

Zachęcam do lektury.
Paweł Podlipniak

 


 

Magdalena Kandziora-Görlich (magda kangor) z wykształcenia pedagog, mieszka i pracuje w Krzanowicach koło Raciborza. Jej pasją jest poezja współczesna. Prace publikowała na portalach internetowych takich jak: facebook.com - Poezja, poema.pl oraz na stronie Śląska Strefa Gender.

 


 

cuda niewidy

 

Zimowy okres jest najtrudniejszy
dla bezdomnych. Zwłaszcza psów.
To sprzyjająca pora na dokarmianie.

Bez łaski. Suka weźmie
i przeżyje. Niech tylko nie kojarzy
miski ze źródłem, prośbą o żarcie.

Ojciec wspomniał o zmianie karmy.
A przecież jest jedna.
Miłość.

 

Twarda rzeczy kość

większość kobiet nie wpierdala się
pomiędzy
wódkę a zakąskę wybierają mężczyźni
w błędzie w obłędzie
a jeden z nich nawet zaprzeczył
po trzykroć

żaden nie poprosił o rękę
ze statystycznie analizowanej miłości
wynika że kobieta powinna kochać
mężczyzna statycznie
służy do uprawiania seksu

babcia dobrze radziła
nie zakochuj się strata kosztuje
wiele łez

nie wylałam ich więcej
od anki która wie że można
oddzielić kości od mięsa
więc uczę się od niej jak
dotrzeć do szpiku

 

spirytystycznie

pusty talerz i ja
jest też on

samotność się zwykle tak zaczyna

gdy gasną światła
jego usta sine i odcisk pętli na szyi

przecież mówiłeś
że wierzysz w śmierć
więc czemu
siadasz obok

 

krwawię

o godzinie szesnastej trzydzieści
siedem dni zostało do wiosny
leżę na kanapie z trzydziestką
na karku kotem i zimnymi
stopami do twarzy mi z wirusem

osiem lat temu ojciec dał zwariować
matce wydawało się
że jest wojaczkiem do ostatniej chwili
byłam z nią podnosiłam
na duchu i ciele

pozostał mi odcisk
pamięci wrzód
na wspomnieniu

 

Analgetyk

po bokach krzesła i stół
deficyt pośrodku
rozlewa się wódka i chlup
w ten głupi

dziób kiedyś kochał
pamiętasz panieńskie noce
ojciec wybijał ze mnie miłość
ból smakował mniej

teraz mi żal że kochanie
nie poszło w dupę

 

sram na 500+

jestem dziewuchą w stu procentach
nie boję się zajść
o ciążę nie zapytam
więc pewnie zabłądzę

myślami na co by tu
jeszcze umrzeć oprócz raka
mieć zarodek pozamacicznie albo
w jajowodach dać zdechnąć
w domu
pozostawić dzieci
bez matki jak bez chleba
słono w oczach

i żal
i 500+

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.