Drukuj
Joanna Bąk

Wiosnę w Salonie Literackim rozpoczynamy dwójką autorów w nierównym stopniu …lirycznych. Pierwszym z nich będzie Joanna Bąk poetka nie-debiutantka, autorka dwóch tomików wierszy. Utwory Joanny pełne są ciekawych obserwacji, czasami ich plastyczność, zwięzłość i soczystość przypomina nam o drugiej pasji autorki, jaką jest fotografia. Gdyby porównywać je do zdjęć, to ich dominantą byłaby sepia lub skala szarości, ale smutek z nich przebijający jest dyskretny i stonowany.

Mimo wiosennego słońca za oknem polecam wiersze Joanny Bąk uwadze czytelników.
Paweł Podlipniak

 


 

Joanna Bąk (1986) - absolwentka filologii polskiej z edytorstwem i komunikacją medialną Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, studium dziennikarskiego, studiów podyplomowych z zakresu fotografii oraz grafiki komputerowej. Stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zdobyła także Stypendium Twórcze Miasta Krakowa w dziedzinie literatury.

Autorka tomików Pan tu nie leżał oraz pomiędzy, tekstów poetyckich, prozatorskich i dziennikarskich publikowanych m.in. w „Dzienniku Polskim”, „Akancie”, „Fragile”, „Gazecie Kulturalnej”. Laureatka konkursów; otrzymała m.in. Nagrodę Województwa Małopolskiego „Ars Quaerendi” za wybitne działania na rzecz rozwoju i promocji kultury, tytuł Honorowego Laureata Międzynarodowego Festiwalu Artystycznego FAMA, nominację w plebiscycie 7. Nadziei Miasta Krakowa, literacką przepustkę „Zwierciadła” za dziennik „Z perspektywy domu” czy nagrodę w ogólnopolskim konkursie JESTEM_MAM_GŁOS za tekst dramatyczny Twoje sypialnie.

Ma na koncie wiele wystaw fotograficznych. Jedna z nich, należąca do projektu „Na miotle przez świat – Peru, Boliwia”, towarzyszyła spotkaniu „Dorwać Mistrza” z noblistą Mario Vargasem Llosą. Zajmuje się także działaniami w przestrzeni miejskiej, prowadzi warsztaty interdyscyplinarne. Prowadzi agencję fotograficzną Pictures.

 


 

okiennice

chce wcisnąć się szparą
w zardzewiałych okiennicach
do domu w którym jakaś rodzina
zjada uśmiech na kolację

chce usiąść na miejscu
żony córki lub wędrowca
ale to nie wigilia
i wszystkie domy są zajęte
po ostatnie krzesło

zostają biura i kawalerki
i tańce do rana
i łóżko pełne gości

 

corpo_ ratio

nie znamy się jeszcze
a codziennie rano
przeżuwamy informacje
z jednego biurka

prawie jak rodzina
przeżywamy czas
który się nie rozciągnie
na nikogo więcej

gdy odchodzimy
od komputerów
nie wiemy
co ze sobą zrobić

przypominamy sobie
o nogach i rękach
które trzeba wypocząć
na jutro

 

dziadek

mój dziadek
na urodziny
dostał grób

i bardzo się ucieszył -
wreszcie ma gdzie mieszkać

 

jesień

przekroczyła cienką granicę dystansu
i już się nie boi że za oknem płynie miasto
w jesień a ona nie wychodzi z nim do walki
o ostatni liść

i tak nie ma dla niej miejsca
w blokach startowych
nie prześcignie czasu
wie o tym od śmierci chomika i babci
więc rozmawiają o chomiku

kiedyś chcieli być blisko
ale nikt ich nie nauczył co to znaczy
i czy da się z tym żyć aż do śmierci

wystarczy im już tej mgły i tej jesieni -
w głowach tłumaczenia z języków obcych
z seriali i z czegoś tam jeszcze

trzeba w końcu to powiedzieć
ściany ich domu niedługo zamarzną
a oni śpią ze sobą
aby oszczędzać na ogrzewaniu

 

kataklizm

czekam na kataklizm
który nie przychodzi
i dziwię się bardzo
że jeszcze żyjemy

 

Z tomiku „Pan tu nie leżał”

 

modlitwa dzieci

ojcze nasz
któryś jest
w barze za rogiem
przyjdź

 

główny bohater

człowiek w fotelu
jest godny opisu

czyta gazetę i je

to mu wystarcza
to mnie przeraża

 

słoikobranie

w słoikach konserwuję
niedoszłych mężów
przyda się trochę ciepła
na zimę

dochodzące kobiety
pachną grzybami
suszą się w piecu
na brąz

niedoszli mężowie
kochają kobiety
tylko przy śniadaniu

choć ręce zaszły za daleko
zostaje spiżarnia
którą trzeba napełnić

dzieci stygną
w chłodzie przedsionka
z wyobraźni dzieci nie będzie

 

***

patrzymy na siebie
wymyślamy siebie

wymyślamy sobie
i skaczemy do gardeł

 

nasz Pan

przyszedł nasz Pan -
miał odpowiadać ze starości
choć w pewnym wieku
podpowiada się tylko za siebie

Pan upił się nami na zawrót głowy
nie wyrzucamy mu świata
nie znamy lepszej utopii

nasz Pan nie ulega presji
zabobonnych komputerów
wychodzi obronnym rajem
nawet z internetu

otwiera linki tarasuje drzwi
udowadnia drugą stronę krzyża
zbitego na potrzeby
komunijnych dzieci

nasz Pan przychodzi
odkąd nie pamiętam
niebo jest niebieskie
słońce świeci banałem

na szczęście
trzeba jeszcze powierzyć

 

żółta siostra

twoja żółta siostra
czeka na przeszczep ciała

żyje na najwyższych obrotach
rurek na łasce
zdrowych rąk maszyn

rozebrana z dziecka
leży i myśli co będzie robić
po właściwej stronie nieba

gdy się umiera
wypada zachować powagę
i się zestarzeć choćby w snach

pod choinkę chce dostać
nową wątrobę i serce
chce odzyskać kolor
przez odejmowanie

PS

a ty sobie mów
że żółta siostra nie istnieje
a ty sobie wierz
że żółty brat nigdy ci się nie przydarzy
że ten wiersz cię nie obchodzi

 

pora obiadowa

podsłuchuję okno
słyszę jak klęczy na grochu
który potem gotuje dla dziadka

siedzi naprzeciw stołu
patrzy na powieszonych świętych
może to już?
poprawia spódnicę
prostuje zmarszczki

odkąd go wynieśli
silni panowie z obrazów
nie wypuszcza chustki z włosów
rozdaje talerze -
znów zostają dwa
na osobę

 

gra

przegrałam casting na mrówkę
zostałam powołana do roli człowieka

garderobiana jeszcze w zamyśle
zapięła skórę pod szyją
dokleiła rzęsy i paznokcie
wpuściła w maliny włosów
w kanał którym wychodzi się
w centrum uwagi

zagraj sens –  podpowiadali aniołowie
no graj – wciąż krzyczą
gdy próbuję uciec
w formę embriona

nie ma drogi powrotnej
są tylko pierwsze kroki
gra z czasem
w sens

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.