Do pary Monice Mosiewicz daję Annę Marię Wierzchucką, poetkę do niedawna znaną głównie z netu oraz jako uczestniczkę imprez i warsztatów poetyckich, a za sprawą nagrody Grand Prix w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O Granitową Strzałę” także debiutantkę „tomikową”.
Anna Maria jest jedną z najszybciej dojrzewających poetycko postaci nowej poezji kobiecej. Jeszcze szuka własnej frazy, języka, chwilami jeszcze pisze posiłkując się cudzą dykcją, ale to moim zdaniem faza przejściowa, wylinka poetycka.
Jej wiersze, zawierające sporo bólu i cierpienia, błądzące po „ciemnej stronie”, są też pełne dobrze maskowanego liryzmu i interesujących mikroobserwacji.
Stanowczo polecam.
Paweł Podlipniak
Anna Maria Wierzchucka (ur. 1972), mieszkanka Warszawy, matka dyrektorka zespołu Świt Żywych Muzyków, autorka tekstów stylizowanych gwarą warszawską, jak i wszystkich animowanych klipów zespołu.
Laureatka konkursów poetyckich (nagrody główne): Kałamarz Metafor, O Srebrną Szyszkę, O Granitową Strzałę. Publikacje w necie: Wakat on-line, fundacja-karpowicz.org.
Autorka tomiku Włókien pełna (Strzeliński Ośrodek Kultury 2015).
niebieski. prawie siny
ojciec zajmował się odchodzeniem. egzorcyzmował ziemię wiele
razy nim upadł. nie wybaczył księżycowi pustych butelek ani
miesiączek matki która zmieniała kapelusze jak rękawiczki
i przygodnych kochanków.
opowiadała nam bajki o dwóch takich co ukradli rozsiewając
wszędzie chusteczki. wyrastały z nich nowe kapelusze. a ojciec
miał pretekst żeby znów pić. demony zmieniał w świnię.
wracał z pierwszym mrozem.
kapelusze zwijały się do czapek. na naszych głowach rosły
śliwki. klapsy spadały nocą. nie wybaczyliśmy księżycowi
że wybierał drzewa zamiast bajek matka siała chusteczki
zamykała w nich płacz. odchodzeniem zajmował się ojciec.
alicja po czterdziestce
nie zabieraj wspomnień do łóżka, bo ani snu ani seksu z tego nie będzie
łatwo się zmienić w nietoperza wystarczy zrzucić linie papilarne nie golić nóg nie golić pach nie złuszczać naskórka a wszystkie koronkowe gacie pociąć żyletką
język wyparzyć wrzątkiem zawinąć się w ścierkę i czekać aż nadejdzie zbawienie lub odpływ lustro służy do przechodzenia na drugą stronę zaniedbania
baranina
jednostką obiegową stał się szczur
Zbigniew Herbert
i tu mogłabym skończyć. wolę wciągać niż dmuchać.
zasada numer jeden spać tak żeby nie nadwyrężyć
szyi. później boli cały krzyż.
trzeba czymś dopchnąć. wypełnić. zwiastować.
przeczuć i przepowiedzieć. ortopeda wynalazek
cywilizacji. od kości
odchodzi mięso. z każdą wojną hojniej. wyplata
zbroje wełniarzom. zarosną skrzepem maków. zboża.
zrodzą jagnięta. i groby.
pętla
z sodomy do gomory jedzie się tramwajem
znów mi się śniłeś chłopcze o przesłodzonych włosach
wyjadłam spermę cukierki i gnidy żeby ci ulżyć
opróżnione sutki wiozę pod sukienką
przestałam pić kawę teraz świty są bezmleczne
opróżnione sutki wiozę pod sukienką
wyjadłam spermę cukierki i gnidy żeby ci ulżyć
znów mi się śniłeś chłopcze o przesłodzonych włosach
z sodomy do gomory jedzie się tramwajem
pętla
siną barwą kłuta
włóż rękawiczki ostrożności nigdy zbyt wiele
zeskrobiesz mi szlam krew i brzydki oddech
spod skrzeli gdzie ikra zgniła
nie miałam głosu tylko płaty białego mięsa
zarozumiałość i dziwną obawę że mną obdzielisz
tłum zdradzisz jak zawsze
układ współrzędnych
gwiazdy rodzą się wiecznie
w łóżkach modlitwach sałatce z rukoli
im bardziej egzotyczny owoc dodasz do zestawu
tym mocniej oczekujesz że kościół się otworzy
a białka połączą w spirale
wymiana zarazków następuje zaraz po grze wstępnej
w fazie rosnącej zostaje udzielona komunia z napletka
gwiazdy umierają wiecznie
pościel ma zmarszczki można wyznaczyć punkty
w przestrzeni gdzie więcej się nie zejdziemy
pokutą jest ból w podbrzuszu i ciąg skończonych
płaszczyzn z zaschniętą spermą na martwym naskórku
nożyk do ryb
próba. rekwizyty. oświetlenie udaje noc.
cofanie słów, które padły za późno. pauza.
mantra. pauza. śmiech.
nie mają jeszcze wstydu. rezerwacja dla publiczności.
kwestie przechodzą przez plamy punktowych świateł.
obcy mężczyzna obcej kobiecie zdejmuje majtki.
potem wraca do obcej żony. spokojnie. powtarza.
je plastikową atrapę bez ości. połyka powietrze.
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.