W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Pamiętam dwie sytuacje: Słoneczne popołudnie, romantyczne okolice Gałkówka (to pod Łodzią), leśna ścieżyna wije się wśród dorodnie obarczonych owocami jagodzianych krzewów jak węgorz wyciągnięty z Wisły pod Włocławkiem. Komary tną sobie akurat drzemkę. Ptaszęta wychwalają dobrodziejstwa natury. Jednym słowem raj. Taki przez duże E. Dopełnieniem, a w zasadzie główną bohaterką tego landszaftu była świeżo poznana nadzieja na dozgonną miłość - Niewiasta, którą od dwóch godzin przekonywałem, że chciałbym obdarzyć ją wiecznym uczuciem, a życie może być jeszcze piękniejsze, jeśli się na nie spojrzy z pozycji horyzontalnej. Zdążyłem już wytłumaczyć wszelkie zawiłości tokowania głuszca w okresie godowym, gdy Dama owa po krótkiej chwili, w której – jak mi się zdawało, kontemplowała moją wypowiedź, – skwitowała te starania stwierdzeniem – Mówi Pan jak prawdziwy poeta, niezbyt mądrze ale ładnie...

Kolejny raz z definicją wierszopisa zetknąłem się w tramwaju, (proszę wybaczyć, linii nie pamiętam). Ze względu na tłok, byłem zmuszony stać się mimowolnym świadkiem rozmowy dwóch nastolatek. Dziewoje wyglądały na doświadczone życiowo i językowo (nawet nie przypuszczałem, że język ojczysty może być aż tak barwny w pewnym zakresie). Jedna z nich opowiadała drugiej – jak wywnioskowałem z niewielu słów cenzuralnych – swoje przygody z ostatnich wakacji we Włoszech. Zapamiętałem takie zdanie – Ten Wyższy (Włoch - przypis mój RM) to był dopiero. Boże jak on do mnie mówił po włosku. Czysta poezja. Nic, (cenzura), nie rozumiałam, ale mówię Ci zaj(cenzura) facet. Zakochałam się.

Zatem jak wynika z powyższych cytatów, prawdziwym poetą we współczesnym świecie ma szansę zostać jedynie (pardon) mało rozgarnięty mieszkaniec słonecznej Italii. Niemniej jednak, co istotne, w obydwu przypadkach postać wierszopisa kojarzono z sytuacją, w której najistotniejszym wątkiem było rodzące się uczucie. Być może zatem – w dobie internetowych sex shopów i wszechobecnych agencji towarzyskich nie do końca wypalił się mistyczny związek pomiędzy Poetą a jego boginią? To mogło by usprawiedliwić pomysł, żeby proponować czytelnikowi zbiorek wierszy, na które złożyło się aż pół setki współczesnych utworów o miłości. Jednakże na początku warto przyjrzeć się samemu założeniu antologii.

Jeżeliby przyjąć, że każdy poeta, jest swego rodzaju indywiduum, który przede wszystkim stara się pracować nad własnym, niepowtarzalnym stylem, to tworzenie wszelkiej maści wydań zbiorowych jest przedsięwzięciem nad wyraz ryzykownym. Proszę sobie wyobrazić, sytuację, w której naprzeciwko czytelnika postawiono jednocześnie 50 rewolwerowców, z których każdy ma w magazynku tylko jedną kulę. To hazard zarówno dla twórcy jak i dla czytającego. O ile tradycyjny, monotwórczy tomik, można odłożyć na półkę po przeczytaniu kilku, kilkunastu wierszy, stwierdziwszy, że rozgryzło się poetę i nie znajdzie dla siebie niczego ciekawego, o tyle antologii nie da się jednoznacznie sklasyfikować.

Ba, może się nawet okazać, że właśnie ostatni wiersz będzie tym, który sprawi, że czytelnik pobiegnie do najbliższej księgarni, żeby nabyć tomik wybranego/nych twórców. Z drugiej strony, nie każdy rewolwerowiec, z szansą na jeden jedyny strzał, trafi bezbłędnie w gust odbiorcy. Jednak każda antologia to taki trochę handel wymienny, z przewagą korzyści dla wszystkich. Czytelnik dostaje w pigułce różnorodną dawkę poezji z drugiej zaś, poeci otrzymują szansę pokazania się zdecydowanie szerszemu gronu odbiorców. Nie bez znaczenia jest też możliwość bezpośredniego porównania swojego kunsztu z kolegami po piórze. Można by zatem pokusić się o stwierdzenie, że antologia ma szansę rozwijać rodzimą poezję wcale nie gorzej od wydań monotwórczych. Jeśliby przenieść tzw. hipotezę Czerwonej Królowej (to postać z Alicji w Krainie Czarów, która twierdziła, że należy ciągle biec, żeby nie pozostać w tyle za innymi) na grunt literatury, to wydania zbiorowe nie tylko ukazują w sposób bardziej przekrojowy – a co za tym idzie i obiektywny – obecny status quo polskiej poezji współczesnej, ale też dają narzędzia twórcom do ciągłego poprawiania własnego warsztatu poetyckiego.

Antologia Miłość w czterdziestu siedmiu pozycjach. poradnik liryczny jest pozycją nietuzinkową. Powstała spontanicznie jako plon walentynkowego maratonu poetyckiego grupy twórców (celowo nie pisze poetów, gdyż w grupie są również malarze, fotograficy, ludzie teatru, tancerze i inni) skupionych wokół portalu „Poeci po godzinach”. Pierwotnie zbiorek miał nosić tytuł „ sztuka słowa – czy to już kochanie?” Wspólnym mianownikiem jest szeroko pojmowana miłość. Jedynym kryterium przyjęcia wiersza do projektu była deklaracja autora, że chce wziąć udział w przedsięwzięciu. Ostatecznie zgromadzono 50 wierszy, które zostały zaprezentowane alfabetycznie (według nazwisk autorów). Wśród twórców znajdą Państwo zarówno poetów o znaczących dorobkach literackich jak i takich, dla których wydanie tej antologii będzie debiutem poetyckim. Tomik zgodził się ilustrować artysta grafik Krzysztof Schodowski. Projekt okładki wykonała Basia Kapałka-Miłek. Nad całością projektu pieczę sprawowała Renata Radna-Mszyca.

Propozycje ukazane w tym tomiku reprezentują tak różne formy literackie, poetyki, że jakakolwiek próba ich usystematyzowania mijałaby się z celem. Niemniej jednak, jak to powiedział Maciej Woźniak, nasuwa się stwierdzenie, że pisać wiersze, to trochę jak mówić po kaszubsku. W dodatku w świecie bredzących telewizorów, paplających internetowych czatów, pokrzykujących tytułów w gazetach – pisać wiersze o miłości to być mniejszością w każdym państwie. Niekoniecznie we Włoszech. I to jest cenne. Zapraszam do lektury.

Robert Miniak

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.