W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Niedawno na portalu pisarze.pl pojawiła się ciekawa próba opisania wad i zalet konkursów poetyckich z kilkoma pomysłami na wyprostowanie wykrzywień. Cenna jest już sama taka inicjatywa, ale pozwolę sobie podjąć polemikę z dziewięcioma punktami, jakie twórca artykułu – Andrzej Wołosewicz – postawił.

1. Jak najbardziej należy poprzeć postulat o przysyłanie jednego zestawu, ale tylko pod warunkiem, że takie właśnie ograniczenie stawia regulamin. Zgodnie z zasadą, że to co nie jest zabronione, jest dozwolone, nie można mieć pretensji do osób z tego korzystających. Skierowałbym więc taką propozycję nie tyle do startujących, co do organizatorów. A jeśli już dopuszcza się więcej zestawów jednej osoby, to wypadałoby zastrzec, że najwyżej jeden z nich może być nagrodzony. Można wyobrazić sobie hipotetyczną sytuację, w której jedna osoba wysyła np. pięć zestawów i zajmuje wszystkie pięć nagrodzonych miejsc. Zgodnie z regulaminem. Co prawda nie widziałem nigdy takiego kuriozum, ale zdarzają się sytuacje (do jednej z nich p. Wołosewicz wyraźnie nawiązuje, skrytykowałem zresztą niedawno ten sam konkurs za niedbalstwo organizacyjne), gdzie jedna osoba zgarnia dwie nagrody. Może dwie, to może pewnie i trzy albo pięć, taki konkurs traci walory promocyjne i kulturotwórcze.

Natomiast tzw. „wyróżnienie drukiem” jest sprawą drażliwą. Tak naprawdę dla wielu autorów to żadna nagroda, raczej degradacja wierszy, „spalenie” ich przed innymi konkursami, ale też „spalenie” przed premierą w tomiku, często w marnym towarzystwie, czasem z błędami, z korzyścią wyłącznie dla organizatora. Broniłbym tych, którzy nie zgadzają się na publikację bez nagrody. Widziałem też konkursy, gdzie nagrody zdobyły wiersze żenująco słabe, po których w antologii następował szereg świetnych tekstów „nagrodzonych drukiem”. Ja bardzo dziękuję za takie nagradzanie. To deprymujące.

Co do otwierania wszystkich (w tym nie nagrodzonych) kopert z godłami - nie zawsze jest to zgodne z prawem (dane osobowe).

2. Większość regulaminów stanowi, że należy WYSŁAĆ wiersze nie nagradzane. Jeśli w tym samym czasie jeden wiersz dostanie nagrody na kilku konkursach, to nie można autorowi nic zarzucić. Zarzucić można, jeśli wyśle PO werdykcie, a nie PRZED. Są konkursy, na których wymaga się, żeby przysłane utwory były też nie wysyłane na żaden inny konkurs. Ale na takie rozwiązanie mogą sobie pozwolić tylko organizatorzy mocno prestiżowych konkursów. Jakimś wyjściem byłoby podawanie w ogłoszeniu konkursowym składu jury, wtedy uczestnik może wybrać utwory, których nie wysyłał na inne konkursy, gdzie sędziują ci sami jurorzy, ale chyba idealnej opcji po prostu nie ma.

3. No tak.

4. Chodzi o pionową wersyfikację? To ciekawy temat do dyskusji, ale chyba nie w kontekście konkursów literackich. To dyskusja o kształcie i ewolucji współczesnej poezji. Jednych irytują wiersze z długą frazą, innych z krótką. Równie dobrze można by (tylko po co) rozpętać tu dyskusję o niepotrzebnych rymach, zasadności stosowania inwersji – tylko po co. Myślę, że po zapoznaniu się z p. 4 można wyciągnąć głównie jeden wniosek – tam, gdzie juroruje p. Wołosewicz, lepiej opracować wiersz w poziomie, a nie w pionie. Nic więcej z tego nie wynika.

5. Nie wiem o jaki konkurs chodzi, ale jeśli w ogóle taki istnieje, to jest dla mnie niepojęte.

6. A dlaczego nie? Większość autorów jakoś konfrontuje swoje wiersze. Jedni z mężem/ żoną, inni na jakimś forum, inni z krytykiem, inni na warsztatach, inni w jakichś grupach lub z przyjacielem. Zdarzają się oczywiście sytuacje, kiedy zewnętrzna ingerencja w wiersz jest tak duża, że trudno właściwie stwierdzić, kto jest autorem. Ale tego juror nie wie nigdy. To już sprawa między autorem a tym, który go korygował.

7. To bardzo cenna uwaga, sam niedawno o tym pisałem – nie wierzę w krytyków, którzy po „rzuceniu okiem” wiedzą wszystko, rozpracowują każdy wiersz, widzą jego wartość i niedostatki, potrafią ustalić kolejność od pierwszego miejsca do ostatniego wyróżnienia. Taki sposób jurorowania jest w najwyższym stopniu niepoważny. Przyrównałem to do przerzucania towarów w warzywniaku i nadal tak uważam.

8. No to jest faktycznie plaga. Może nie masowo, ale parę konkursów zostało zdeklasowanych właśnie takimi praktykami. Jeśli połowa nagrodzonych i wyróżnionych mieszka w promieniu 10 km. od siedziby organizatora, to doprawdy dziwny zbieg okoliczności...

9. Bardzo cenne spostrzeżenie i równie cenna inicjatywa publikacji. Od dłuższego czasu widzę to samo - konkursy uśredniają, wygrywa się za poprawną przeciętność. Może lekką ponadprzeciętność. Dlatego też warto po jakimś czasie oderwać się od konkursów, żeby w owej przeciętności nie utkwić, delektując się złudnym poczuciem własnej wybitności - bo znowu pierwsze miejsce. Wydaje mi się (choć nie jestem tego pewien), że autor, który ma poczucie, że pisze coraz lepiej, nagle przestaje wygrywać konkursy, to może oznaczać, że właśnie wyraźnie wybił się ponad średnią poprawność. Ale może to też oznaczać, że jego poetyka po prostu znudziła się jurorom.

Dodając swoje trzy grosze do dziewięciu punktów p. Wołosewicza wymienię kilka innych tzw. „przegięć”. Z praktyk, które obserwuję i uważam za szkodliwe można wymienić pisanie (nie wysyłanie, a pisanie!) dla pieniędzy, nieumiejętność wyrośnięcia ponad poziom konkursów (nie tylko poetycko, ale i mentalnie), niepoważne podejście organizatorów (przekraczanie własnych regulaminów, stronnicze werdykty, zatrudnianie kiepskich jurorów), niedokładne czytanie tekstów i tendencyjne oceny, pojawiające się niekiedy przeświadczenie o swoim geniuszu – bo się wygrało tu i tam konkurs poetycki. Jest też parę konkursów, w których programowo nagradza się grafomanię, co niestety przyczynia się do kuriozalnego zjawiska – bardzo słabi poeci nabierają nie tylko poczucia wielkości, ale i poczucia misji, arbitralnie podsumowując tych, którzy naprawdę coś potrafią. Są to tzw. agresywni grafomani.

Tak czy inaczej, to tylko jedna z dróg promocji, jedna z płaszczyzn krytycznych, promująca jakiś własny mainstream. Niezależnie, czy jurorzy nabiorą odwagi w ocenach, czy nadal będą nagradzać sprawnie napisane typowe wiersze - poeci powinni konfrontować się na różnych polach, bo kierowanie się wynikami konkursów może im wykrzywić rozwój literacki.

Zupełnie zgadzam się z głosem p. Wołosewicza i innymi przy okazji tej dyskusji, że zjawisko konkursów jest generalnie pozytywne i bardzo ważne. Jak powiedział Zdzisław Brudnicki – konkursy zastąpiły inne formy życia literackiego. Żadna z tych form nigdy nie była i nigdy nie będzie doskonała, ale jeśli bilans wychodzi na plus, trzeba kontynuować – i naturalnie ulepszać. Niech ta dyskusja służy ulepszeniu.

Sławomir Płatek

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.