W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Kazimierz Furman, dla którego już po raz drugi zorganizowano ogólnopolskie spotkanie poetów, to postać barwna i na pewno godna pamięci. Rozpoczęcie festiwalu nastąpiło w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej i zgromadziło liczne grono słuchaczy. Panel dyskusyjny Krajobraz wewnętrzny Bóg – kobieta – śmierć miał na celu szerokie zaprezentowanie zainteresowań poetyckich Kazimierza Furmana. Rozpoczęła go wypowiedź Anety Kolańczyk o roli kobiet w twórczości Kazimierza Furmana – Mój cień jest kobietą. Autorka wykładu nie znała Kazimierza Furmana, wiedzę na temat kobiet w jego twórczości czerpała z wierszy zebranych w pośmiertnie już wydanym tomiku Niedomówienia. Według jej oceny pierwiastek kobiecy w twórczości poety pojawia się wielokrotnie, jest nieustannie w niej obecny, ponieważ kobietą jest zarówno miłość jak i śmierć, noc, miasto, ojczyzna, wreszcie i sama poezja. Zainteresowanych wypowiedzią odsyłam do przeczytania tekstu w jednodniówce, która ukazała się z okazji festiwalu.

Kolejną osobą, która zabrała głos w dyskusji był Leszek Żuliński, który znał Furmana osobiście, choć, jak sam powiedział, nie była to żadna przyjaźń, ani zażyłość. Niewiele mówił o jego ekscentrycznych wyczynach, które miały na celu wykreowanie poety-prowokatora. Skupił się na wspomnieniach związanych z twórczością autora. Leszek Żuliński zachował listy, które otrzymywał od Kazimierza Furmana. Mówił o kompleksie prowincji i niewątpliwym talencie poety. Swoją wypowiedź zakończył stwierdzeniem, że twórczość Furmana powinna być i będzie przedmiotem badań literaturoznawców. Tezę tę kontynuował Karol Samsel, który skupił się na omówieniu opublikowanych w tomie Niedomówienia dwóch poematów: Rozmowa i Miasto (Próba poematu). Utwory te Samsel nazwał traktatami metafizycznymi. Zwrócił również uwagę na to, że świadomie użyty banał, klisza czy frazes to często trampolina, z której poeta „odbija się”, by dotrzeć głębiej i dalej. Wszystkie trzy wypowiedzi podkreślały bezsporność wartości poezji Kazimierza Furmana.

Festiwal stał się forum dla przypomnienia wierszy autorów comiesięcznych potyczek poetyckich, które w ciągu roku zgromadziły liczne grono poetów z terenu całego kraju. Jest to ciekawa próba wypowiedzi różnych pokoleń i zainteresowań, a zestawienie tych dwugłosów w trakcie festiwalu daje możliwość wyrobienia sobie zdania na temat zjawisk poetyckich i tematów, którymi żyje na bieżąco poezja.

Niecierpliwie oczekiwanym punktem programu było spotkanie dwóch poetów: Wojciecha Kassa i Jerzego Suchanka. Wypełniony po brzegi klub Łubu Dubu w wielkich emocjach przysłuchiwał się potyczkom słownym. Turniej Jednego Wiersza, który zawsze odbywa się na zakończenie potyczek jeszcze te emocje wzmógł. Wśród nagrodzonych uczestników byli: Elżbieta Lipska, Marcin Rokosz – drugie miejsce ex aequo, Barbara Kasica-Kołomyjska – III miejsce i Barbara Janas-Dudek, która otrzymała nagrodę publiczności oraz nagrodę jurorów – pięćdziesiątkę wódki przy barze. Pierwszej nagrody nie przyznano.

Szczególnym urozmaiceniem były dwa monodramy wystawione w trakcie festiwalu. W pierwszym dniu zaprezentowano spektakl wyreżyserowany przez Piotra Mosonia wg. powieści Aglaji Weteranyini Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze w wykonaniu Karoliny Goździk, a w drugim dniu festiwalu Zakład pracy chronionej Barbary Janas Dudek w wykonaniu Barbary Janas Dudek i Jacka Dudka.

Nie zabrakło na Festiwalu prezentacji czasopism kulturalno-literackich – Lamusa i Elewatora. Imprezie towarzyszyły też spotkania w szkołach i zajęcia z gorzowskimi gimnazjalistami i licealistami.

Spacerując po mieście, w którym byłam po raz pierwszy natknęłam się na pomnik gorzowskiego kloszarda Szymona Giętego. Nic o nim nie wiem, ale mogę wierzyć, że gorzowianie dbają w szczególny sposób o klimat miasta, i pielęgnują pamięć o znikających z przestrzeni publicznej barwnych postaciach, nadających miastu niepowtarzalny koloryt. Kimś takim był Kazimierz Furman. Organizatorzy Festiwalu, a w szczególności Beata Patrycja Klary i Agnieszka Kopaczyńska Moskaluk, zasłużyły na gromkie brawa.

Pamiętam obraz furmanek jadących ulicami miast średniej wielkości. Rzadko kiedy jechały puste. To dobrze, że ta gorzowska furmanka zabiera ze sobą nie tylko ładunek główny, ale i podróżnych. Tych, co to im po drodze. I dobrze, że powożą nią osoby, które na pewno wiedzą, dokąd chcą dojechać.

Magdalena Krytkowska

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.