W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

We wtorek, 9 lipca w gdyńskiej kawiarni Strych pojawił się amerykański poeta Joshua Weiner, przebywający od roku na stypendium w Berlinie. Przyjechał na zaproszenie Tadeusza Dąbrowskiego, z którym poznali się na jeszcze innym stypendium. Spotkanie zorganizowano w ramach działań Centrum Kultury w Gdyni.

Autor urodził się w 1963 roku w Bostonie. Jest wykładowcą literatury na uniwersytecie w Maryland, laureatem kilku znaczących nagród, autorem trzech tomów wierszy.

Na tle innych spotkań autorskich w Trójmieście, to było dość egzotyczne. Stąd pytania zadawane przez publiczność były też nieco inne, pytano nawet, czy poeta jest dumny z tego, że jest Amerykaninem. Najciekawsze rzeczy opowiadał jednak o recepcji poezji w swoim kraju.

Zapytany o aktualny wpływ Johna Ashberego na młodych poetów amerykańskich (pokolenie Weinera i młodsze), odpowiedział, że jest to wpływ gigantyczny i fundamentalny. Sam, jak się przyznał, nie identyfikuje się z tą tradycją, co przez jakiś czas powodowało niedostrzeganie go przez krytyków.

Padło też kilka pytań o odbiór polskiej poezji w USA. Weiner potwierdził, że Miłosz (i inni Polacy, którzy wybili się w Ameryce) wpływali nie tylko na styl poezji za oceanem, ale też na postawy i nauki społeczne, zwłaszcza w latach 60. Natomiast obecnie są coraz mniej czytani. Ostatnim, który jest znany i wywiera wpływ, pozostaje Adam Zagajewski. O polskich poetach młodszych pokoleń, debiutujących w latach 90. i później, nie słyszy się tam prawie w ogóle. Wciąż jesteśmy postrzegani jako kraj poetów, ale chyba w podobny sposób, jak my możemy spostrzegać USA jako kraj kowbojów i Indian (Weiner nie użył tego przykładu, to mój komentarz - podsumowanie). Nawet, jeśli wyda się tłumaczenie wierszy polskiego poety z blurbem bardzo ważnego amerykańskiego poety, to „nic nie znaczy i na nic nie wpływa”. Smutna konstatacja.

Autor okazał się człowiekiem komunikatywnym, bardzo dobrze czytającym swoje teksty. Tłumaczenia Tomasza Wiśniewskiego i Tadeusza Dąbrowskiego były płynne i dobrze „leżały w uchu”. Zaprezentowano zaledwie cztery utwory, ale były to długie, niekiedy nawet bardzo długie teksty. Przybyło nieco ponad dwadzieścia osób. Było to pierwsze spotkanie z poetą z USA w ramach Przystani Poetyckiej Strych. Podkreślono, że przybyszowi podobało się miasto Gdynia, co podobno jest nieczęste wśród gości z zagranicy – preferują zabytkowy Gdańsk czy Kraków.

Niestety, nie udały się zdjęcia z wieczoru.

Sławomir Płatek

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.