Drukuj

„Biblioteka ciągle w grze!” to hasło przewodnie obchodów tegorocznego Tygodnia Bibliotek (8 -15 maja 2012). Jak widać EURO odciska swoje ślady także w imprezach kulturalnych. Tylko, czy był czas, kiedy biblioteki przestały grać? Co to znaczy, że biblioteka wygrywa? Kultura postrzegana w konwencji sportowej wywołała różne krytyczne uwagi. Jedno jest pewne, przez cały ten tydzień biblioteki były bardzo aktywne. Bibliotekarze organizowali wiele konkursów, spotkań, szkoleń, warsztatów, wyjazdów, wystaw, gier terenowych dla dzieci. Na Podkarpaciu bibliotekarze uczestniczący w drugiej rundzie Programu Rozwoju Bibliotek zainicjowali Noc Bibliotek, która przypadła na 11 maja.

Dużą popularnością cieszyła się ogólnopolska akcja Odjazdowy Bibliotekarz, czyli rajd rowerowy bibliotekarzy, czytelników oraz wszystkich miłośników książki, bibliotek i rowerów. Każda instytucja starała się zaproponować coś oryginalnego żeby przyciągnąć i skupić na sobie uwagę jak największej liczby czytelników. Zabrać do swojego świata. I śmiało można stwierdzić, że przez ten tydzień całkowicie rozmyła się granica między działalnością domów kultury a bibliotek. Zauważyć trzeba, że nie wszystkim się to podoba.

Współczesne biblioteki zmieniają swoje oblicze i to nie tylko przez potężny atak cyfryzacji. Na szkoleniach bibliotekarzom ciągle powtarza się, że ich instytucje mają być centrami skupiającymi społeczeństwo, że skończył się czas budowania „Orlików” i nadszedł czas budowania i modernizacji bibliotek. Mają wyglądać tak jak te w Europie. Od bibliotekarzy wymaga się  powiększania liczby działań wykraczających poza tradycyjne funkcje biblioteki skierowanych do zróżnicowanych grup, co dodatkowo punktowane jest przy różnego rodzaju programach (np. Program Wieloletni Kultura+ Priorytet „Biblioteka+ Infrastruktura Bibliotek”). Rozszerza się więc grono czytelników, którym biblioteka powinna zapewnić dostęp do książki, w szerokim tego słowa znaczeniu, i tu… pojawia się problem, a to dlatego, że wiele z nich znajduje się na piętrze. Bariera ta powstrzymuje nie tylko osoby niepełnosprawne ale także starsze i mamy z dziećmi w wózkach. Potrzebne są więc podjazdy i windy, które ludzi mają zabierać do krainy książki, a to kosztuje…

Biblioteki znalazły tańsze wyjście z tej sytuacji pozyskując wolontariuszy żeby dostarczali książki do domów i ten system działa w wielu miejscowościach (tzw. „książka na telefon”). Pytałam jednak osoby niepełnosprawne, czy takie rozwiązanie im się podoba i uzyskałam taką odpowiedź: Jestem za dostarczaniem książek do domu osoby niepełnosprawnej, ale tylko pod jednym warunkiem, a mianowicie - jeśli dana osoba nie jest w stanie sama tego zrobić, ze względu na swoje głęboko posunięte ograniczenia. Nie warto zamykać nikomu tego pięknego świata książki, tylko próbować się otworzyć na każdego i szukać nowych, lepszych dla wszystkich rozwiązań. Inna osoba niepełnosprawna uzupełniła: Poza czytaniem ważne jest bycie w bibliotece. Styczność z regałami pełnymi książek, to jak balsam na duszę.

Zmieniają się czasy i zmienia się wizerunek biblioteki. Stereotyp bibliotekarza jako starej wiedźmy z kokiem i powycieranymi łokciami powoli odchodzi w zapomnienie. Nie straszy już społeczeństwo, a i tak za długo funkcjonował. Obecnie bibliotekarze ciągle podnoszą swoje kwalifikacje, szkolą się z e-administracji, pracy z osobami niepełnosprawnymi czy seniorami, z dziećmi do czwartego roku życia, młodzieżą. Zgodnie z nową ustawą, obowiązującą od tego roku, uczą się także języka migowego, a wszystko po to żeby zlikwidować wszelkie bariery w dostępie do książki.

Każde działanie biblioteki wspiera promocję czytelnictwa, które jak wiemy, ostatnio podupada. Bibliotekarze wkładają wiele sił w to, żeby „nawrócić społeczeństwo” na czytanie. Nie jest łatwo. Walka z komputerem, konsolą playstation, czy Internetem, to jak walka z wiatrakami, dlatego biblioteki uczą się sprytnie podchodzić czytelnika innymi atrakcyjnymi ofertami żeby go ściągnąć do siebie, np. wyjazd na poligon paintball.

Obecne czasy zmusiły również biblioteki do tego żeby były medialne. Mówi się, że jak kogoś nie ma na Facebook, to nie istnieje... dlatego żeby być bliżej człowieka, który nie potrafi przeżyć dnia bez Internetu, bibliotekarze prowadzą blogi, strony internetowe, są dostępni przez gg i na portalach społecznościowych. Są wszędzie by ciągle przypominać o istnieniu książki.

Wpisując się w sportową atmosferę, trzeba zauważyć, że biblioteki muszą być nowoczesne żeby nie dać się wyatutować z gry o czytelnika, a… jest o kogo walczyć.

Urszula Kopeć-Zaborniak

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.