W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

23. marca w zabytkowej auli Dworu Artusa w Gdańsku, w ramach festiwalu Europejski Poeta Wolności, odbyła się główna debata. „Poezja w kryzysie” – na ten prowokacyjny temat dyskutowali Krzysztof Czyżewski, Paweł Huelle, Zbigniew Mikołejko, Krzysztof Pomian, Stanisław Rosiek i Anna Rottenberg (w kolejności alfabetycznej). Rozmowę prowadził Andrzej Franaszek. Zaczął od tego, że zawsze mówi się – „tych osób nie muszę państwu przedstawiać”, a następnie się je przedstawia, więc on zrobi dokładnie to samo… Dyskusję rozpoczął cytując wiersz z ha!artowskiej publikacji Kryzys, jego pierwsze wersy brzmiały: „nie ma kryzysu, to normalny stan kapitalizmu, przyzwyczaj się”.

Zagadnienie kryzysu, jego istoty, charakteru, relacji ze sztuką, a w szczególności z poezją, podzieliło dyskutantów w kilku kwestiach. Po pierwsze, czy w ogóle jest jakiś kryzys. Po drugie, czy to źle, czy dobrze; po trzecie, czy i jak można mu przeciwdziałać; po czwarte, jakie są w związku z tym prognozy dla poezji na najbliższą przyszłość. Każdy z głosów był interesujący i wart zastanowienia.

Krzysztof Czyżewski zaczął od przypomnienia wojny w byłej Jugosławii jako kryzysu kultury europejskiej, społeczeństwa wielokulturowego. Przed humanistami postawił problem określania wartości człowieka i narodu. Ta kwestia powracała u niemal wszystkich dyskutantów. Czyżewski wielokrotnie odwoływał się do swojej podróży do Butanu, który wywarł na nim ogromne wrażenie. W kontraście z tym małym państwem widać bowiem, jak w Europie niewłaściwie liczymy nasze bogactwo, nasz dochód narodowy, jak anachronicznie, fiskalnie odnosimy się do rzeczywistości. Musimy zrozumieć to, co tam jest oczywiste – że można mieć niewielkie zasoby materialne, ale być pełnowartościowym, szanowanym członkiem społeczeństwa, nie znajdować się na marginesie. Tu jest rola dla poezji, która rodzi bunt, otwiera oczy. Tu miejsce na wolnościowy gest poezji, uwolnienie z naszego „zapuszkowania” i wyzwolenie, poprzez przyłożenie innej miary do rzeczywistości. Dlatego też Czyżewski uważa, że nie tylko władze gospodarcze i polityczne powinny wspierać sztukę, ale też twórcy współcześni powinni interesować się gospodarką. Powinni być wszechstronnie kompetentni, znać swój świat, by móc o nim mówić. Franaszek wspomniał tu o Miłoszu – absolwencie prawa, który cieszył się, że nie jest po polonistyce.

Paweł Huelle mówił, że istotą kryzysu nie jest wcale to, ze musimy dopłacać bankierom do długów, które oni porobili, ale to, że jesteśmy opisywani, od kołyski aż po grób, jedynie w trzech rubrykach. Mianowicie: ile możemy wyprodukować, ile możemy kupić i ewentualnie na kogo będziemy głosować. Franaszek przywołał na potwierdzenie tego spostrzeżenia pojęcie „patriotyzmu konsumenckiego” – ten kocha kraj, kto więcej kupuje. Za optymistyczne uznał Huelle, że poezja wciąż pozostaje elitarna, to znaczy, że nie podlega (przynajmniej nie całkiem) rynkowi i popkulturze. Bo wszyscy artyści prócz poetów, nawet muzycy, mówią już „robię projekt”. A poeci wciąż piszą wiersze.

Zbigniew Mikołejko postawił sprawę w inny sposób. Uznał, że skoro o kryzysie rozmawiamy, to nie jest on zły. Wzywa bowiem do krytyki, do namysłu, którego nie doświadczają inne kultury – wypracowawszy tysiące lat temu idee i dzieła sztuki trwają w błogostanie stagnacji i murszeją. Oczywiście nie należy powtarzać rewolucyjnych, romantycznych zrywów, bo za nimi zawsze stoi jakaś ortodoksja, totalitaryzm. Ale głos poety może być sprzeciwem wobec rzeczywistości, w której jesteśmy tylko trybikami, pionkami którymi się „rządzi i zarządza”. Cóż jednak znaczy poezja w społeczeństwie, które przestaje czytać i rozumieć? Czy nie znamienna jest śmierć prasy? A system edukacji kierowany właśnie przez tych „zarządzających” podąża w stronę, gdzie coraz mniej słowa. Podobnie Franaszek na podstawie swoich obserwacji zauważył, że współcześni młodzi poeci czują, że są gdzieś z boku, w przeciwieństwie do swoich niedawnych poprzedników, mających świadomość wysokiego statusu poety w społeczeństwie.

Z odmiennej perspektywy wypowiedział się historyk Krzysztof Pomian. Stwierdził on, że nie mamy do czynienia z jednym kryzysem. Scharakteryzował cztery różne kryzysowe cykle, które się na siebie obecnie nakładają. Pierwszy – najbardziej powierzchowny – finansowy i gospodarczy. Drugi, o kolosalnym znaczeniu, to kryzys związany z rewolucją techniczną, która uderza zarówno w pracę fizyczną, jak i umysłową. Ma to głębokie konsekwencje kulturowe i na rynku pracy. Tak epokową zmianą było poprzednim razem wynalezienie pisma. Wiąże się z tym kolejny kryzys – społeczny. Natomiast kryzys kulturowy rozpoczął się pod koniec XIX w., a jego pierwszym przejawem była pierwsza wojna światowa. Różny też jest status poezji w poszczególnych krajach. Pomian, mieszkający we Francji, obserwuje tam zupełny brak publiczności poetyckiej. Zaproponował też zastanowienie się nad rolą poezji, a konkretnie – kim ma być poeta w społeczeństwie demokratycznym. Odnosząc się do sztuki po końcu lat 80’ zadał pytanie, czym sztuka, upodobniając się do życia, ma się różnić od codzienności, by pozostać sztuką.

Stanisław Rosiek, wracając do przywoływanego na początku dyskusji cytatu „cóż po poecie w czasie marnym”, wygłosił, mimo pewnych wątpliwości, swoją tezę, że czas jest zawsze marny. Patrząc ze swojego doświadczenia uznał, że nie ma żadnego kryzysu poezji, ma się ona dobrze, nawet lepiej niż kiedykolwiek, a „laboratoria i fabryki poezji” pracują nieustannie, poetów jest coraz więcej. Natomiast istnieje, rzecz jasna, kryzys komunikacji. Poezja w nim „wypadła z gry”. Zauważani są ci, którzy zdobywają znane nagrody i uzyskują medialny rozgłos, ewentualnie ci, którzy umierają. Poza tym trzeba się pogodzić z rozpadem ogólnoświatowej komunikacji na poszczególne centra, ponieważ nie jesteśmy w stanie wszystkiego ogarnąć. Natomiast zagrożeniem dla poezji jest kryzys języka, w jego nowym porządku poeci muszą przemyśleć i wypracować swoje miejsce.

Anna Rottenberg zaznaczyła, że znajduje się w mniejszości, zarówno jako kobieta, jak i pod względem opinii. Uważa ona, że jesteśmy ostatnim pokoleniem, które ma do czynienia ze słowem drukowanym na papierze, a problemem jest to, że nie umiemy się pogodzić ze zmianami technologicznymi i nieubłaganym odchodzeniem naszej cywilizacji w przeszłość. Zdolność i skłonność do tworzenia nie zaniknie, a elitaryzm w sztuce zawsze występuje, choć w innej formie. W rzeczywistości wirtualnej każdy może przez chwilę być poetą, tylko że o jego popularności świadczy nie liczba sprzedanych tomików, a liczba wejść na stronę. Po tej wypowiedzi Franaszek pozwolił sobie ujawnić, że jakiś czas temu dodał Annę Rottenberg do znajomych na Facebooku, ale nie otrzymał odpowiedzi.

Rozmowa toczyła się wokół newralgicznych punktów poezji i kryzysu. Przeciwko „wirtualnej sztuce” wypowiedział się wyraźnie Mikołejko. Pomian i Huelle okazali się optymistami, jeśli chodzi o przyszłość papierowych książek. Huelle zwrócił uwagę na to, że absolutnie każdy poeta marzy o tym, by być wydawanym; wartość debiutu drukowanego jest nieporównywalnie większa od internetowego. Nazwał też Rośka utopistą i wywiązała się dyskusja na temat hierarchii i elitaryzmu w sztuce. Drugim wątkiem sporu była kwestia dofinansowania kultury z budżetu Unii Europejskiej lub budżetów państw narodowych. Pomian przypomniał, że możemy spekulować o przyszłości w zakresie pięćdziesięciu, a co najwyżej stu lat, oraz, że historia zna jedynie rozwiązania prowizoryczne. Kompromisy między zachowaniem tradycji a wprowadzaniem zmian są nieuniknione. Na zarzut Anny Rottenberg, który pojawił się w trakcie dyskusji, że w rozmowie dominuje spojrzenie europocentryczne, oraz, że zapomina się o naszej odpowiedzialności kolonizatorów, odpowiedział Mikołejko swoim poglądem (również dyskutowanym), że nie można wejść w obcą sobie kulturę i że nasze spojrzenie zawsze będzie europocentryczne. Poza tym, razem z Pomianem, nie mógł przyjąć, że tylko my mamy być odpowiedzialni za to, że w innych częściach świata lubią naszą broń, ale już karty praw człowieka i obywatela to nie. Na koniec Franaszek, pilnując ram czasowych spotkania, zaproponował podanie przykładów dzieł, które poruszają omawiane kwestie cywilizacyjne, społeczne czy kulturowe. Jako swoje skojarzenie podał film „Dług” Krauzego. Niektórzy uznali odpowiedź za niemożliwą, Huelle przytoczył wers wiersza Różewicza: „byle kto mówi do byle kogo”. Uznał go za profetyczny w odniesieniu do kultury masowej. Rosiek ostro się temu sprzeciwił podając przykład Doroty Masłowskiej, jako mówiącej właśnie za byle kogo.

Padły podczas tej dyskusji również słowa, które ją bardzo trafnie podsumowywały. Po pierwsze, że festiwal Europejski poeta wolności jest inicjatywą wychodzącą naprzeciw problemom współczesnego kryzysu. Po drugie, że spór, który wywiązał się przy stole przed publicznością zgromadzoną w Dworze Artusa, idealnie obrazuje spór obecny w naszej cywilizacji.

Maria Dąbrowska-Czoch

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.