W najnowszym numerze...

×

Ostrzeżenie

JFile::read: Nie można otworzyć pliku: http://spacery.salonliteracki.pl/wydarzenia/feed/.
×

Wiadomość

Failed loading XML...

Portal Salon Literacki bierze udział w proteście przeciwko wprowadzeniu regulacji ACTA w Polsce. Powodów jest kilka. Jesteśmy zdania, że celem ACTA nie jest ochrona własności intelektualnej. To tylko pretekst, przyczółek do kolejnych regulacji zmierzających ku pełnej kontroli internetu. Jednak nawet od strony zagadnień prawa własności jest to dokument nieskuteczny. Poniżej krótki komentarz na temat ACTY, przede wszystkim na płaszczyźnie kultury.

Po pierwsze jest to regulacja kompletnie przestarzała już na etapie projektu. Za kilka lat będzie wręcz archaiczna. Prawnicy i ustawodawcy nie radzą sobie z reagowaniem na nowe zjawiska. Prawo nie nadążą za życiem, więc próbuje ukarać życie za to, że wyprzedziło paragraf. Cofnąć je do epoki sprzed internetu lub zmusić internet, żeby funkcjonował tak, jakby go nie było. Przypomina to zmuszanie dziecka, żeby założyło buty, z których wyrosło dziesięć lat temu i grożenie, że mu się obetnie palce bo... nie pasuje do butów. Rozwiązania powinny zmierzać do tego, żeby zachować, a nawet wzmocnić dynamikę internetu, jednocześnie zwiększając dochody artystów.

Ten sam problem mają artyści. Internet mogliby wyzyskać, ale nie bardzo wiedzą jak. Zwłaszcza, że są zajęci głównie tworzeniem, a o biznesie myślą za nich inni ludzie, którym innowacje się nie opłacają. Jednak arbitralny zakaz rozwijania transferu muzyki w sieci to archaizm, w niczym nie lepszy niż (hipotetyczny) arbitralny zakaz używania odtwarzaczy CD w celu zmuszenia ludzi do przejścia na płyty gramofonowe. Większość grajków jest przyzwyczajonych do prostego układu: „przebiłem się talentem (znaleźli mnie), potem pojawia się promotor, który umie sprzedać wszystko, sprzedaje mnie, wydaję płytę, tłoczą ją na CD, sprzedają w sklepach, dostaję jałmużnę (od 1 do 4%)”. Cały czas ma kładzione do głowy, że jeśli zarabia mało, to przez piratów. A piraci są przez internet. Jakby tak obciąć internetowi ręce, nogi i głowę, to mógłby być użyteczny jak taboret, a on niestety jest żywy i czasem jak się chce na nim usiąść, to spod siedzenia ucieka. Martwy byłby bezpieczniejszy.

Płyty CD zapewne umrą, jak umarły kasety video i parę innych wynalazków (pomijając nakłady dla kolekcjonerów). Zmienia się wręcz sama dynamika dystrybucji, wyprzedziła najszybszych menedżerów, toteż próbują jej założyć wędzidło. Widać - kiepscy jeźdźcy. Doszło do absurdu, artyści, którzy byli zawsze awangardą postępu zamknęli się w skansenie, a niektórzy stoją w bramie z widłami krzycząc „nie rzucim nośników, skąd nasz ród”.

Podstawą obiegu oficjalnego jest obieg nieoficjalny. Wiedzą o tym spece od tzw. marketingu wirusowego, autorzy „przecieków”, twórcy afer. Swobodny dostęp do kultury (zwany od parudziesięciu lat piractwem) jest jak krew, która dystrybuuje pierwiastki życia na cały organizm. Niektórzy muzycy zdziwiliby się pewnie faktem, że ponad 90% szumu wokół nich robią osoby, które ściągają ich muzykę z sieci (wystarcz porównać liczbę fanów z liczbą sprzedanych płyt). Muzyka jest za droga, a Polacy - za biedni. Jeśli wyeliminować nieoficjalny obieg, kto będzie mówił o owych twórcach? Będą nikim. W efekcie sprzedadzą jeszcze mniej. Chyba że wypchnie ich do tabloidów korporacja i podniesie sprzedaż. W sezonie ten twórca, po sezonie - następny. W ten sposób dochodzimy do ręcznego sterowania rynkiem. Tak, słuszne skojarzenie z gospodarką planową.

Inna sprawa: pomimo, że rząd ma głęboko w nosie kulturę (1% wydatków budżetu), naród chce kultury. Różnej - niskiej, wysokiej, pop i niszowej, śmieciowej i wyrafinowanej. Naród ukulturalnia się na dziko, bo autorytety i prawdziwi mistrzowie nie mają wsparcia od mediów i władzy. Ale jeśli piractwo kwitnie, to znaczy, że ludzie chcą kultury. Chcą tak bardzo, że są gotowi dopuścić się przestępstwa, żeby mieć do niej dostęp. Proszę sobie wyobrazić, że nie chodzi tylko o filmy akcji i muzykę biesiadną. Ludzie kradną tomiki poezji! Widziałem parę takich akcji. Było i nie ma. Gęba mi się śmieje, chociaż to akurat jest dużo bardziej złodziejskie złodziejstwo niż kopiowanie piosenki z sieci. Ludzie chcą dużo książek, muzyki i filmów. Co zrobić, żeby nie musieli kraść, jeśli ich na to nie stać?

Można (1.) udostępnić ludziom tę kulturę tak, żeby była w ich zasięgu (niekoniecznie za darmo, ale za rozsądną cenę) lub (2.) nie udostępnić - ustawić szlaban finansowy: nie masz pieniędzy - nie masz prawa oglądać filmów, słuchać muzyki, czytać książek - narodowy kataklizm kulturowy. To pierwsze rozwiązanie forsują ludzie żądający nowych rozwiązań. Czyli tańsze bilety do teatrów, tańsze płyty, udogodnienia prawne, edukacja, wyższe stypendia dla twórców itd. Drugie rozwiązanie - finansowa dyskryminacja - to ACTA.

Przykład (własny): wydałem książkę. Co zyskam na tym, że paru ludzi zamkną do więzienia za to, że zrobili ksero? Nic. Wolałbym, żeby: a) więcej ludzi czytało poezję, a jest to kwestia w dużym stopniu polityki kulturalnej państwa, b) wszystkich było stać na kupienie sobie tej książki, żeby nie musieli robić kserówek. To samo dotyczy innych sfer, nie tylko literatury.

Mam nieodparte wrażenie, że Polacy zaczynają mieć problem z tożsamością. Są rozdarci między nieświeżą, zjedzoną i strawioną tysiące razy tradycją romantyczno - cierpiętniczą, a niczym. Albo bohatersko walczymy z pięćset czterdziestym trzecim rozbiorem Polski, albo nie wiemy co robić ze sobą. Tę dziurę w tożsamości powinna zapełnić nowoczesna, lokalna, dynamiczna kultura - niepowtarzalna jak polski sarmatyzm, polskie oświecenie, polski modernizm. Ale nowa. Nie czkawka po wspomnianych zjawiskach. Na razie jest szamotanina między zrzynaniem z Zachodu, a odgrzewaniem norwidowskich kotletów. Przystąpienie do ACTA pogłębi ten problem. Głównym mecenasem i promotorem sztuki w Polsce powinien być polski rząd. Nie da się tego zrzucić na prywatne podmioty, bo wszystkie razem wzięte są za słabe. I nie dbają o interes narodu, muszą się utrzymać na rynku, to jest ich interes.

Trzeba zrozumieć, że realia są smutne. Tej „własności intelektualnej”, której ma bronić ACTA właściwie w Polsce nie ma. Są cienkie podróbki amerykańszczyzny, wyjątków - niewiele. Teraz jest właśnie czas na wrzenie, wszystkie ręce na pokład. To nie pora na stawianie barier, narzucanie rygorów, cenzurę. To pora prabulionu nowej polskiej sztuki, tworzenia świadomości i niepowtarzalności. Pora dopuszczenia żywych zjawisk, swobodnego obiegu. Zły pomysł, żeby dzielić skórę na niedźwiedziu, zwłaszcza, że ów niedźwiedź jest na razie brzydkim kaczątkiem. Ten rynek dojrzeje sam, jeśli damy uboższym dostęp, jeśli pozwolimy społeczeństwu się wzbogacić, jeśli umożliwimy zyski twórcom - promując ich, edukując młodzież i - niestety nieuniknione - pompując realną gotówkę w kulturę. Tu nie chodzi o interes jednego zgorzkniałego rockmana. Nie chodzi nawet o interes wszystkich artystów. Chodzi o interes narodowy.

A jak się ma do tego niedawna obietnica zapewnienia równego dostępu do kultury wszystkim obywatelom? Przecież ta deklaracja to de facto obietnica zalegalizowania piractwa. Bo jak inaczej miliony obywateli, których nie stać na kupowanie kultury mają mieć do niej równy z bogatymi dostęp?

Smutnie, ale sprawdziła się antyczna zasada dzielenia i rządzenia. Nasłano artystów na odbiorców, skonfliktowano ich. Niektórzy dali się żałośnie podpuścić. Kto korzysta? Ci, którzy nie biorą udziału w wojnie, my się będziemy prać, a jak się wytłuczemy, przyjdzie ktoś i zajmie puste już miejsce. Tak zdobywano Dziki Zachód, a ja nie chcę skończyć w jankeskim rezerwacie.

Sławomir Płatek

 

W artykule sparafrazowałem jedną rzymską sentencję, tytuł westernu, wypowiedź pewnego muzyka zaangażowanego przeciw piractwu, buddyjską maksymę, przysłowie marynarskie i przysłowie myśliwych, tytuł baśni duńskiego pisarza oraz polską pieśń patriotyczną.
(Piszę to na wypadek, gdyby miało się okazać, że ukradłem czyjąś własność intelektualną)

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.