W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Organizatorzy tegorocznej edycji warszawskiego festiwalu poetyckiego zapowiadali „liczne wstrząsy kulturowe” oraz „wrzenie pomiędzy poetami, krytykami i czytelnikami”. Zatem czy wrzało i czy były wstrząsy?

Niewątpliwym wstrząsem był występ Roberta Matery pierwszego dnia imprezy. Wokalista Dezertera już nie pierwszy raz uczestniczył w wydarzeniach festiwalu. Tym razem wystąpił na festiwalowej scenie z gitarą akustyczną i komputerem. Bardzo dobry kameralny występ wypełnił po brzegi salę koncertową klubu „Resort”. Ciężko było znaleźć jakiekolwiek miejsce. Solidna dawka energii.

Piątkowego wieczoru miało jeszcze wrzeć podczas występu Natalii Malek z Joanną Dziwak, a także w trakcie późniejszego Poetyckiego Jam Session z udziałem zaproszonych poetów. Niestety, nie zawrzało i może tyle na ten temat.

Sobota od rana przepełniona była spotkaniami autorskimi i panelami dyskusyjnymi. Co kto lubi. Tyle tego było, że wydarzenia musiały się na siebie nakładać. Taka dynamika festiwalu i taka różnorodność. I dobrze. Kto chciał, wysłuchał czytających autorów, kto nie chciał szedł posłuchać krytyków i teoretyków. Kto nie chciał słuchać, spał.

Najmocniejszym akcentem i prawdziwym wstrząsem, okazał się występ duetu Kopyt / Kowalski promujący płytę-książkę „Buch”. To było naprawdę mocne i zaangażowane „buchnięcie”. Zawrzało na tyle, że pod sceną rozpoczęły się tańce. Co ciekawe, panowie, moim skromnym zdaniem, zagrali materiał w sposób bardziej wyrazisty i lepszy niż na płycie. To ewidentnie koncertowy projekt. Wokal Szczepana Kopyta (momentami eksperymentalny) bardzo dobrze przebijał się przez masę bitów, dubów, ragów i riffów. Doświadczalnie można też było uderzyć pałką w elektroniczną perkusję.

Kolejnym mocnym akcentem okazał się dla mnie występ Dual use – Sendecki (słowa) / Świtalski (saksofon). Momentami jakby klon duetu Trzaska / Świetlicki, jednak bez pewnego rodzaju ekspresji, do której przyzwyczaił nas Marcin Świetlicki. Moim zdaniem to dobrze, mamy fajny kontrast – dość monotonny „wokal” Marcina Sendeckiego kontra „niewyżyty” Tomasz Świtalski i jego „buchnięcia” w saksofony. Mam nadzieję, że nie był to jednorazowy występ.

Tyle mojego, ponieważ niedzielę spędziłem w domu. Wiem tylko z wiarygodnego źródła, że konkurs „niejednego wiersza” wygrał Konrad Góra, który również wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie podczas sobotniej prezentacji. Podobno, także nietypowa była metoda realizacji samego konkursu, zatem widać, że organizatorzy wciąż eksperymentują i wychodzą z inicjatywą. Chwała im za to.

Paweł Łęczuk

 

Występ Roberta Matery (fot. Paweł Łęczuk)

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.