Drukuj
Krzysztof Kolberger, Koncert w Królikarni

Nie przypominam sobie, żebym myśląc o śmierci nawet wielkiego poety pomyślała, że umarła cząstka poezji. Ale też mało kto zrobił tyle dla popularyzacji poezji. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa radiowe „Strofy dla ciebie” – jedno z pierwszych spotkań z „dorosłymi” wierszami.

Krzysztof Kolberger jak nikt inny umiał prezentować teksty poetyckie – nie w sposób „aktorski”, który często więcej wierszom zabiera niż daje. Swoim pięknym głosem czytał utwory jasno, klarownie, wydobywając to co w nich najistotniejsze. Nie „przeinterpretowywał”, nie zagłuszał środkami aktorskimi. Znał poezję i znał się na poezji.

Raz zdarzyło mi się, że na rozstrzygnięciu jednego z konkursów literackich, wiersze laureatów czytał właśnie On. Akurat widziałam, jak przyszedł, dostał od organizatora plik utworów i miał tylko kilka minut – w zasadzie tyle ile zajęło wolne przejście przez dużą salę – na zapoznanie się z nimi. Patrzyłam na to pełna obaw – różnie to bywa z takimi prezentacjami. Jednak nie doceniłam Mistrza... Do dziś żałuję, że tylko jeden mój wiersz został przeczytany. Ale i cieszę się, że choć ten jeden.

I jeszcze jedno wspomnienie. W zeszłym roku, 1 sierpnia, byłam na koncercie poetyckim poświęconym Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu. Kolbergerowi brakowało już sił, ale interpretacja była, jak zwykle, czysta, klarowna – piękna. Wiedział co czyta i po co to robi. A jego kolega, również znany aktor, ech, szkoda gadać...

Dorota Ryst

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.