W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Rzadkie zjawisko zapadania ciszy w knajpie, kiedy mówi poeta. Bardzo rzadkie, zwłaszcza, jeśli knajpą jest Bohema Jazz Club, do którego uczęszczają nie tyle koneserzy, co raczej lanserzy. Właściwie jedynymi przeszkadzającymi są poeci, wyjadacze. Po mękach twórczych, po czytaniu ton książek - jeszcze słuchać jak ktoś o tym gada? Żarty żartami, ale i poeci po jakimś czasie skupiają się na wydarzeniach ze sceny. Wywiady. Myślę, że formuła wywiadu powinna się zmieniać. Lub nawet zmienić diametralnie i to szybko. Wywiad z krytykiem nadaje się do tradycyjnego podejścia - pytania o literaturę, o wpływy, o perspektywy, o zjawiska. Wywiad z poetą - pytania o przepis na sałatkę z makrelą, dlaczego nie lubi swojego proboszcza, ewentualnie doprowadzenie poety przez konferansjera do chichotu. Większość innych pytań wywołuje odpowiedź „nie wiem”.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że przez ostatnie dwadzieścia lat niewiele się zdarzyło. Główny nurt poezji porusza niewiele spraw istotnych, nie nadaje tonu dyskusjom społecznym, bo też życie nie zmusza poetów do zainteresowania się czymkolwiek oprócz tuszy sąsiadki z klatki schodowej lub dresiarzy montujących siłownię w piwnicy. Metafizyka nie przekracza granic impresji. Jednak są to zwykle bardzo dobrze napisane wiersze. Na niedawnym spotkaniu w Rypinie Ernest Bryll przyznał, że jego pokolenie nie było tak sprawne pisarsko. Wiersze udawały się bardziej albo mniej, nie wszystkie wytrzymały próbę czasu od strony formalnej. Potwierdza się częsta opinia, że żyjemy w czasach przypływu świetnej (lub co najmniej dobrej) warsztatowo poezji. Dużo gorzej z indywidualnością, a jeszcze bardziej - z treścią. Internet i niespotykany dotąd zalew konkursów, almanachów i wszechobecnych tomików umożliwia już dwudziestolatkom osiągnięcie technicznej poprawności. Zdolniejszym - wirtuozerii. A jednak poza powtarzalnym i coraz mniej zaskakującym nastrojem wierszy (choć budowanym wiarygodnie) - dalej już niewiele jest. Być może jak wspomniał w wywiadzie prof. Mizerkiewicz wraca „mówienie Herbertem”, ale chyba tylko na zasadzie różnorodności stylistycznej, a nie wagi wypowiedzi.

Zupełnie inaczej jest z eseistami (reprezentował ten nurt Koziołek) i prozaikami (Stasiuk). Obaj mówili ciekawie, z sensem, pewnym dystansem, który nie wykluczał zaangażowania. Rzeczowo i w sposób wyraźnie przemyślany. Czy to znaczy, że proza jest lepszą sztuką od poezji? Ależ w żadnym wypadku! Po prostu dożyliśmy czasów, kiedy zbyt łatwo (przerażająco zbyt łatwo) jest zostać poetą z najwyższej półki. Wystarczy gawędzić i to najlepiej bez aspiracji do powiedzenia czegoś istotnego. Poeta przypomina chmurę - targaną wiatrem, przesuwaną i strzępioną. Czytelnik sobie dorabia do tej chmury dowolną teorię lub jakieś tam nastroje, sam kręci sobie filmy, buduje skojarzenia kształtów. Wszystko pięknie, ale pogadaj z tą chmurą. Nie da rady. Jesteś sam. Za chwilę powieje mocniej i tyle widzieli obłok. Jeśli ktoś chce powiedzieć coś istotnego i zrobi to przy pomocy wiersza, to „napina się”. Trudne czasy dla poezji, trudne.

Wracajcie poeci. I powiedzcie coś. Cokolwiek oprócz „nie wiem”.

Sławomir Płatek

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.