W cieniu tragedii – Jeanne Hébuterne
Tę część życia krótkiego, zaledwie dwudziestojednoletniego życia francuskiej artystki znają wszyscy. Niewiele osób pamięta jednak, że chociaż nigdy nie dorównała sławą swojemu ukochanemu, a jej przedwczesna śmierć sprawiła, że jej talent nie mógł w p...
O tym jak startować w konkursach poetyckich
×

Wiadomość

Failed loading XML...

W laudacji wygłoszonej na cześć laureata Nike 2009 Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego usłyszeliśmy, a potem mogliśmy sobie czarno na białym przeczytać, co następuje: „Jest to poezja autobiograficzna, bo nie brak w niej odniesień do faktów potwierdzonych w biografii autora (choroba, śmierć matki, doświadczenie homoerotyczne), ale jest to także poezja wyraźnie wystylizowana – na dawność, barokowość, Villonowską nutę, «portret trumienny»”.

Zwracam uwagę na fragment początkowy: „Jest to poezja autobiograficzna, bo nie brak w niej odniesień do faktów potwierdzonych w biografii autora”. Stwierdzenie oczywiste i nieoczywiste zarazem, a nawet – z pewnego punktu widzenia – mocno kontrowersyjne albo też – ujmując rzecz od innej jeszcze strony – sprawiające wrażenie rażąco (ostentacyjnie?) naiwnego.

Natychmiast bowiem nasuwają się zasadnicze wątpliwości: czy odniesienia do „faktów potwierdzonych w biografii” wystarczą do zakwalifikowania jakiegokolwiek bądź tekstu do gatunku autobiografii? Może by wystarczyły. Ale jak i kto miałby owe „fakty” potwierdzać? Jaką metodą: wywiadu środowiskowego, wizji lokalnej, przesłuchania z użyciem wariografu, podsłuchu, badania psychoanalitycznego czy po prostu zdając się na prawdomówność samego autora? Wszelako, jak zauważa Philippe Lejeune, „autobiograf nie jest kimś, kto mówi prawdę o swoim życiu, ale kimś, kto powiada, że ją mówi”. Kontrowersje może nadto budzić samo określenie „prawda o swoim życiu”. Prawda, cała prawda i tylko prawda?

Nazywanie poezji Tkaczyszyna-Dyckiego autobiograficzną wydaje się oczywiste, albowiem publiczność literacka dość powszechnie tak ją właśnie odbiera, i nieoczywiste zarazem, albowiem autobiograficzne nacechowanie poezji nie musi z niej czynić par excellence poezji autobiograficznej. Nacechowanie owo podlega gradacji, czyli objawia się w różnorakim stopniu oraz w bardziej lub mniej czytelny sposób. W tej czy innej formie obecne jest ono we wszelkiej twórczości artystycznej, choćby poprzez determinowane doświadczeniem życiowym postawy i zachowania.

Co ciekawe, tzw. lektura naiwna wcale często bywa także udziałem czytelników zgoła nienaiwnych, tj. badaczy-ekspertów, którzy wprawdzie dobrze – albo i niedobrze – zdają sobie sprawę z powyższych komplikacji (i wielu innych), ale w swojej praktyce czytelniczej pozostawiają je jakby na boku. Ta swoista podwójna orientacja nie tylko przeciętnego, często ale i fachowego konsumenta kultury wygląda na kolejny przejaw rozdźwięku pomiędzy naukową teorią a życiową praxis, czyli syndromu „teoria sobie, praktyka sobie”. Wśród czytelników-specjalistów zdaje się panować zasada: „To wszystko wiadomo, nie jest się takim głupim, ale zabezpieczywszy się, postępuje się tak, jak gdyby się tego nie wiedziało” (Lejeune).

Zabezpieczywszy się w ten sposób, idę dalej.

Określanie poezji Tkaczyszyna-Dyckiego mianem autobiograficznej wydaje się oczywiste i nieoczywiste zarazem także dlatego, że poezja liryczna niejako z definicji jest zawsze w znacznej mierze autobiograficzna, nigdy jednak nie stając się przy tym czystą gatunkowo, literalną autobiografią. Czym bowiem jest czysta gatunkowo autobiografia? Lejeune nazywa ją „retrospektywną opowieścią prozą, gdzie rzeczywista osoba przedstawia swoje życie, akcentując swoje jednostkowe losy, a zwłaszcza dzieje swej osobowości”.

„Poemat autobiograficzny” – jak można by traktować twórczość poetycką Tkaczyszyna-Dyckiego ujmowaną en bloc – nie spełnia więc co najmniej jednego, dotyczącego formy językowej kryterium: nie jest „opowieścią prozą” (który to warunek czyni użyte w laudacji określenie „poezja autobiograficzna” oksymoronem), spełniając przy tym wszystkie w zasadzie kryteria pozostałe: jest „opowieścią”, prezentuje „losy jednostki, dzieje osobowości”, zachowuje „tożsamość autora (którego nazwisko odsyła do rzeczywistej osoby)” z podmiotem lirycznym, operuje „retrospektywną formą opowiadania”. Czy zatem takie kategoryczne wykluczenie poezji  wyłącznie z uwagi na jej formę gatunkową – tylko dlatego, że mówi się w niej wierszem – nie jest zabiegiem nazbyt pochopnym, niewystarczająco uzasadnionym czy po prostu chybionym?

Podobna wątpliwość nawiedziła zresztą samego Lejeune’a, który kilkanaście lat później wprowadził znamienną korektę do swoich ustaleń: „Zamiast więc proponować definicję, która po prostu wykluczała wiersze, powinienem był określić jako centrum aktualnego systemu to napięcie pomiędzy przejrzystością referencjalną a poszukiwaniem estetycznym oraz pokazać, że z jednej i drugiej strony pewnego miejsca równowagi istnieje ciągłość stopni, idących, z jednej strony, ku płaskości curriculum vitae, z drugiej zaś – ku czystej poezji. Na tych dwóch skrajnych biegunach kontrakt autobiograficzny, z różnych powodów, traci swoją wiarygodność”. Jakie miałyby to być powody? Absolutna czystość referencjalna curriculum vitae traci mianowicie autobiograficzną wiarygodność jako niebędąca dziełem literackim, czyli „opowieścią prozą” – „czysta poezja” natomiast jako niespełniająca kryteriów „dyskursu prawdomównego”: „paradoks autobiografii literackiej, jej podwójna gra, polega na tym, że stara się ona być jednocześnie dyskursem prawdomównym i dziełem sztuki”. Albo literatura, albo autobiograficzna prawda o swoim życiu, zdaje się mówić francuski uczony. Albo się operuje „dyskursem prawdomównym”, najlepiej opowiadając prozą, albo się smali farmazony, czyli uprawia poezję, posługując się językiem figuralnym, ze swej natury „nieprawdomównym”, przeto w autobiografii niestosownym.

Prawda w dziele sztuki to oczywiście temat-rzeka i nie ma co wałkować już przewałkowanego. Poprzestaną zatem na kilku naprawdę zasadniczych pytaniach: jak jest możliwa prawda w opowieści autobiograficznej? czy jest jej warunkiem? czy jest w niej w ogóle możliwa?

Lejeune przywołuje cudownie prostolinijną i jednocześnie metaforyczną definicję Larousse’a z 1866 roku, wedle której autobiografia to „życie jednostki napisane przez nią samą”. Definicja przednia, ale przecież wiemy, że autobiografia to nie życie, a życie to nie autobiografia. Autobiografia jako pisanie życia i życie jako pisanie autobiografii to wprawdzie piękne – i na swój sposób prawdziwe – metafory, ale przecież nam chodzi o prawdę literalną właśnie, nie metaforyczną.

Ale czy nawet w tak rozumianej autobiografii-życiu jest miejsce na prawdomówność jako taką, obiektywną, niezbitą?

Jedna z możliwych odpowiedzi na to pytanie mogłyby brzmieć tak: każde życie – jakimi by się nie karmiło iluzjami – jest prawdziwe. Każda narracja wytwarza swoje własne kryteria prawdziwości, snuje swoją osobną, prywatną opowieść, wytwarzając swój własny słownik, w którym opisuje swoje własne sensy. Krótko mówiąc, autobiografia jest formą autoprezentacji jednostki, a w tej kryteria prawdomówności nie obowiązują (zastanawianie się nad tym, czy ktoś „naprawdę” chce prezentować się w określony sposób, byłoby absurdalne) .

Widziany z tej perspektywy efektowny paradoks sformułowany przez Lejeune’a ujawnia swoją pozorność: „Powiedzieć prawdę o sobie, ustanowić się jako podmiot pełny – to urojenie. To, że autobiografia nie jest możliwa, wcale nie przeszkadza jej istnieć”. Pozorna paradoksalność tego stwierdzenia polega na tym, że autobiografia jest nie tylko możliwa – ona jest nieunikniona, i to nie tylko w literaturze. Prawda nie ma tu nic do rzeczy.

W ten sposób – odrzuciwszy drabinę, po której się wspięliśmy, jako mówią filozofowie – możemy poniekąd potwierdzić słowa laudacji: poezja Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego jest autobiograficzna – aczkolwiek nie dzięki odniesieniu do „faktów” czy „prawdy”, lecz poprzez intencjonalne ustanowienie się autora jako „podmiotu pełnego”, snującego własną literacką narrację o sobie samym.

Grzegorz Tomicki

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.