W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

1.

Kiedy poeta apeluje „odpowiednie dać rzeczy słowo![1], to z punktu widzenia ceniącego ścisłość filozofa wyraża zadanie nie tylko „poezji i wymowy”, ale równie dobrze istotę klasycznej koncepcji prawdy. W najwcześniejszym sformułowaniu Arystotelesa brzmi ona następująco: „Jest fałszem powiedzieć o tym co jest, że nie jest, lub o tym co nie jest, że jest.”. Zgodność zdań lub sądów z rzeczywistością[2], ich tzw. adekwatność, czy odpowiedniość najprościej wyobrazić sobie można przywołując pewną zabawę – oto po jednej stronie mamy porozrzucane przedmioty, a po drugiej tabliczki z napisanym na nich nazwami. Ten pozostaje w zgodzie z wymogami definicji, kto prawidłowo połączy słowo i rzecz. Jabłku przyporządkuje słowo, „jabłko”, książce „książka”, a piłce „ piłka”. Wbrew pozorom może być z tym problem - np. „Gwiazda Zaranna” to ta sama gwiazda, co „Gwiazda Wieczorna” i obie nazwy są odpowiednie, co nie jest błahym spostrzeżeniem, ale problemem ontologicznym, wokół którego powstało wiele tekstów. Dylemat gwiazdy zdaje się, obejmować także pomnik. Przynajmniej w pewnej jego wersji. W 1978 roku Jerzy Bereś na plenerze w Warcinie przeprowadził akcję powołania „Pomnika artysty”, która sprowadziła się do marszu bosego i nagiego performera, „odzianego” jedynie w drewniane elementy: dyby i opatrzone napisem tabliczki. „Pomnikowi artysty” Bereś przyporządkował następujące słowa: „CIAŁO ARTYSTY”, „DUCH ARTYSTY” i niósł je przez 3 km.

 

2.

Do własnoręcznego podpisu twórcy na pracach – w całości, w skrócie, czy w formie monogramu - przywykliśmy. Choć warto pamiętać, że nie zawsze był on praktykowany. Sygnatura pojawiła się dopiero w miarę uświadomienia sobie przez autorów własnej wartości, a ceniono ją z czasem tak wysoko, że pojawiali się tacy, których związek z „własną” pracą ograniczał się do podpisania tradycyjnego płótna i zlecenia faktycznego wykonania któremuś z uczniów. Opisując sytuację synonimem tytułowej „odpowiedniości”, można powiedzieć, że pozostawiony „autograf” pozwolił mimo faktycznego braku autorstwa „przypisać” pracę artyście. Sztandarowy może być przykład Salvadora Dali , który rozdawał nawet puste płótna opatrzone jedynie swoim podpisem (sprzedawały się świetnie), Pablo Picasso „przyznawał się” za to do cudzych. W beletrystyce utrwalił się jednak jako bohater wypowiadający m.in. następującą kwestię: „… podpis to pożegnanie – (…) – ja sygnuję dopiero wtedy, kiedy mam poczucie, że wszystko powiedziałem, że w obrazie nie ma już czego zmieniać, że odtąd może on żyć własnym życiem...[3]. Niezależnie, czy zdanie to zostało faktycznie wypowiedziane czy stanowi przykład fikcji literackiej, jest ono przykładem hermeneutycznej świadomości. Ta dyscyplina zajmująca się problemem interpretacji, poucza cierpliwie, że mimo pokusy utożsamiana artysty i wymowy dzieła, z czasem z interpretacji autorskich nie zostaje nic. Dzieło żyje własnym życiem, a w istnieniu podtrzymują go coraz to nowe odczytania, adaptujące sensy i znaczenia do realiów kolejnych epok i sytuacji interpretujących. Dlatego są i tacy, którzy świadomie wycofują się z nadawania pracom autorskich odczytań. Co zrobić jednak z takimi, które, z istoty są procesem i których twórca jest równocześnie tworzywem? Czy można znaleźć stosowny dla nich podpis?

 

3.

Mowa tu przede wszystkim o performansach, których przykładem jest przywołany na wstępie „Pomnik Artysty”. Tabliczkę informacyjną pod monumentem widział każdy. Znajduje się na niej przeważnie imię i nazwisko upamiętnionej osoby lub nazwa wydarzenia, daty. Dlaczego, idąc za tradycją klasycznego sygnowania, podpisem pomnika stworzonego i wykonanego przez Beresia nie było po prostu „B” albo „Bereś”? Lub dowód osobisty w kieszeni? Chciało by się skwitować, że być może dlatego, że będący pomnikiem autor był nagi. I nie jest to bynajmniej odpowiedź arogancka. Przyjrzyjmy się sytuacji spokojnie. Oto artysta tworzy pomnik. Monument, statua, posąg – to podniośle brzmiące skojarzenia. Pełnoprawnymi są jednak także symbol czy świadectwo – różne jakościowo od synonimów dotyczących samej bryły, ponieważ przenoszące nas w sferę znaczeń.

Jeśli wykonujący performans Bereś podpisał się „CIAŁO ARTYSTY” i „DUCH ARTYSTY”, to jaką prawdę owo przyporządkowanie wyraża? Pewnie przede wszystkim można tu znaleźć nawiązanie do klasycznego podziału Kartezjusza na res extensa (rzecz rozciągłą) i res cogitans (rzecz myślącą), czyli ciało i ducha (myślenie, świadomość). Ten tradycyjny dualizm wynikał z iście naukowego podejścia i samoobserwacji. Ze spojrzenia badacza i przeprowadzonego wnioskowania. Czy takie, składające się na Pomnik „obiekty” naukowej obserwacji mógł mieć na myśli artysta, kiedy idąc boso 3 km, ciągnął za sobą dyby, które jak wspominał, otarły jego nagie ciało do krwi? Czy można inaczej interpretować istotę jego pomnikowości? Czego jest świadectwem?

 

4.

Jak uczył Jean-Paul Sartre wystawienie się na spojrzenia może być doświadczeniem dramatycznym. Spojrzenie innych ma taką moc, że z człowieka – miejsca odczuwalnego i rozdzierającego konfliktu ciała i ducha – może uczynić przedmiot, urzeczowić go. Jeśli więc chcemy być traktowani jak podmioty a nie przedmioty, to dobrze – dla własnego bezpieczeństwa – narzucić sobie dystans w stosunku do bliźnich. Jaką sytuację większego otwarcia (chyba oprócz aktu miłosnego) można sobie wyobrazić, niż wyjście ku innym zupełnie nagim i bezbronnym? Własne ciało jest najczęstszym narzędziem performera. Wolno je utożsamiać z obecnością artysty. W wypadku klasyka tej dziedziny, Jerzego Beresia, mamy dodatkowo do czynienia z podkreśleniem obecności ducha. Artysta jest więc obecny tak, że pełniej być się nie da. Cztery słowa oznaczające jego czucie i myślenie - zamiast imienia, nazwiska, cech szczególnych, daty i miejsca urodzenia - stały się dowodem tożsamości, potwierdzeniem tego, „kim” jest, lecz także tego, „co” zostaje poddane naszemu widzeniu i naszej ocenie. Przyporządkowanie sobie przez artystę przywołanych słów to akt świadomości i samoidentyfikacji.

 

5.

A jednak wielu chce w miarę dokonań widzieć zamiast obecności – pomnik. Zamiast artysty – gwiazdę. Wtedy ten nie ma wyjścia. Musi przygotować kolejny napis „Kontakt artysty z publicznością” i napić się z widzami wódki. I tak też zrobił Bereś.

Malina Barcikowska

 



[1] Cyprian Kamil Norwid „Za wstęp. Ogólniki”

[2] Z czasem zawarte w „Metafizyce” sformułowanie Arystotelesa zostało uogólnione na dowolne twierdzenia.

[3] H. Gidel „Picasso. Biografia” Wydawnictwo wab, 2004. s. 319

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.