W najnowszym numerze...

×

Ostrzeżenie

JFile::read: Nie można otworzyć pliku: http://spacery.salonliteracki.pl/wydarzenia/feed/.
×

Wiadomość

Failed loading XML...

Ponieważ, as we know, pierwszeństwo hecy nad zadumą jest bezdyskusyjne, wielu stara się zgłębić owo zaprawdę godne roztrząsania tudzież najwyższego rzędu i uroku zagadnienie, jakim jest komizm. Wielu, a więc nie tylko ja! I nie tylko – wyrazy szacunku – profesor Jerzy Ziomek, któremu po wszechstronnym i wnikliwym oglądzie problemu, istota komizmu jawi się tak:

„Komiczny jest tekst, który prezentuje inkongruencję między modelem (zazwyczaj normatywnym lub o pewnym stopniu normatywności) a kontrmodelem, pod warunkiem, że kontrmodel jest do modelu dostatecznie podobny i od niego dostatecznie różny. Współwystępowanie podobieństwa i różnicy jest sposobem demaskacji cech w modelu ukrytych, a modelowi nieprzystających”.

Reasumując: komizm jest efektem współwystępowania, w określonym stosunku, podobieństwa i różnicy między modelem a kontrmodelem? Kto nie czytał całego wywodu Ziomka, może się poczuć cokolwiek skonsternowany. Ja czytałem od deski do deski i czuję się skonsternowany, o ile nie bardziej. Po niejakich oporach mogę bowiem przyjąć, iż określony stosunek podobieństwa może być – a niech tam! – warunkiem koniecznym do pojawienia się w tekście komizmu, ale że jest on warunkiem wystarczającym – tego mi Pan Profesor nie wmówi, nawet gdyby mnie był łechtał przez sto i jedną noc, a nawet przez osiem i pół tygodnia gdyby mnie łechtał był. Nawet gdyby mnie łechtał przez trzy dni kondora – a nawet przez sześć, jak było w oryginale – to też by mi nie wmówił. Kimże ja jednak jestem, aby mi Pan Profesor miał mi co wmawiać albo i nie wmawiać? Wracam więc pokornie do czytania:

„Zależnie od tego, czy demaskacji towarzyszy przekonanie, że cechy niestosowne są godne potępienia lub też że znajdują się w granicach tolerancji, mamy do czynienia z komizmem satyrycznym lub humorystycznym”.

Ponieważ fragment ten w kontekście niniejszych rozważań okazuje się wyjątkowo mało stosowny, czym prędzej przechodzę do następnego, który być może okaże się stosowniejszy:

„Komizm podlega weryfikacji poprzez przeciwwskazania etyczne, które występują jako społecznie pochodny system zakazów, poniekąd uniemożliwiających powstanie i funkcjonowanie tekstu komicznego, poniekąd zaś niezbędnych jako swoiste wyzwanie do przekroczenia tabu”.

Czyli: śmieszne jest to, z czego śmiać się poniekąd nie wypada, ale w zasadzie jeszcze można. „Przeciwwskazania etyczne” rules! Na poparcie tej tezy prezentuje się mi wcześniej taki oto przykład: „Oto przed nami żelazko przebite gwoździem. Znany przykład procederu surrealistycznego”. Jasna sprawa, żelazko przebite gwoździem jak to żelazko przebite gwoździem. Nie dziwi nic. Zasadnicze pytanie jednak brzmi: „czy utwór ten jest komiczny?”. Ani chybi, jest! – odpowiadam, skoro mnie pytają. Nic tak nie śmieszy jak przebite gwoździem żelazko! Bo co mogłoby bardziej śmieszyć niż gwoździem przebite żelazko, kiedy niczego takiego na horyzoncie ani widu, a dalej wzrokiem nie sięgam. „A jednak nie jest to utwór komiczny – mówi nasza intuicja. I intuicja ma słuszność, ponieważ żelazku wyrządzona została krzywda, co dałoby się określić jako przekroczenie moralności, wywołujące przeciwwskazanie etyczne”.

A niech mnie! To nie są sprawy dla słabych portek!

Ale, ale! Jakże to nie jest utwór komiczny, kiedy mnie akurat śmieszy, więc komicznym utworem być musi! Jakże nasza intuicja mówi, że nie jest, kiedy moja intuicja mówi mi, że właśnie jest. I o żadnych przeciwwskazaniach etycznych, tym bardziej pochodzenia społecznego, nie napomyka, nie zająknie się nawet. Żelazko przebite gwoździem utworem komicznym jest i basta! Osobiście wyrządzać krzywdy żelazkom wprawdzie nie lubię, ale litować się też nie zamierzam. Powiem więcej: zaśmieję się szczeroserdzecznie. „Gdyż przyrodzenia żadny zgwałcić ani zwyciężyć nie może”, jak mawiał Mikołaj Rej.

I nie chodzi o to, czy ja Rejowi wierzę a Ziomkowi nie, ani czy mi to podpowiada moja tudzież nasza intuicja, która ma zawsze słuszność. Po prostu tak jest, że kiedy się śmieję, to się śmieje, i nijak zgwałcić tego nie mogę. Na przykład, gdy czytam o „inkongruencji między modelem zazwyczaj normatywnym lub o pewnym stopniu normatywności a kontrmodelem, który do modelu jest dostatecznie podobny i od modelu dostatecznie różny”, to się w żaden sposób powstrzymać nie mogę. I to mimo tego, że stwierdzenia takie wyrządzają krzywdę naturze komizmu, jak mi podpowiada moja intuicja.

Grzegorz Tomicki

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.