Gdy jesienne wieczory z dnia na dzień stają się coraz dłuższe, a za oknami straszy słota, warto powrócić myślami do słonecznego lata. W sierpniu, w Warszawie, odbywał się festiwal muzyczny Chopin i jego Europa, organizowany przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina.
Na wieczór 26 sierpnia, w ramach festiwalu zaplanowano recital Piotra Anderszewskiego. W sali Koncertowej Filharmonii Narodowej słuchaczy spotkała jednakże pewna niespodzianka – do pianisty dołączył bowiem Apollon Musagète Quartett i koncert zyskał miano kameralnego.
Wieczór rozpoczął się II Kwartetem smyczkowym „Messages” Andrzeja Panufnika. Pomimo, albo też z uwagi na specyfikę tegoż utworu, ogromny ukłon należy się kwartetowi w składzie: Paweł Zalejski (skrzypce), Bartosz Zachłod (skrzypce), Piotr Szumiel (altówka) i Piotr Skweres (wiolonczela). Panowie niewątpliwie włożyli mnóstwo pracy, aby tego wieczoru Panufnik zabrzmiał tak, jak powinien – z doskonałym podkreśleniem dynamiki i wyczuciem czasu, w jakim utwór ma wybrzmieć.
Piotr Anderszewski zaproponował jako pierwszą pozycję Poloneza-fantazję As-dur op. 61 Fryderyka Chopina, wykonania którego z pewnością nie można jednoznacznie skrytykować, ale także nieszczególnie jest za co chwalić. Był sobie Chopin… Dla mnie: mało wyrazisty – jakby zabrakło frazowania, emocji, niejako pierwiastka chopinowskiego w samym Chopinie; a więc – niedosyt.
Po przerwie wciąż na scenie królował fortepian. Tym razem w bardziej „konkretnej” odsłonie, pięcioczęściowego dzieła Leoša JanáčkaPo zarostlém chodničku. W tym utworze uczucia przeżywane i przekazywane przez pianistę były bardziej… prawdziwe, aniżeli w Chopinie. Można było wręcz odnieść wrażenie, że artysta nie napotyka podczas wykonania absolutnie żadnych problemów technicznych, a jemu samemu gra sprawia mnóstwo satysfakcji i jest niebagatelnym przeżyciem. Z pewnością wykonanie to można zaliczyć do bardzo udanych.
Zwieńczeniem programu był Koncert fortepianowy A-dur KV 414 Wolfganga Amadeusa Mozarta, wykonany kameralnie przez Piotra Anderszewskiego i Apollon Musagète Quartett z udziałem kontrabasisty, Sławomira Rozlacha. Po wysłuchaniu dzieła wiedeńczyka pierwszą refleksją była precyzja. Precyzja, o której trzeba powiedzieć i którą należy docenić w tym nietuzinkowym przecież dziele. Z pewnością na korzyść muzyków działał tu kameralny skład i przyjemnością było słuchanie, a także obserwowanie wykonawców dopieszczających bez wątpienia wszystkie dźwięki.
Cały koncert, ze szczególnym uwzględnieniem kompozycji Mozarta, przyjęty został przez publiczność z wielkim entuzjazmem. Wisienką na torcie był energiczny, żywiołowy bis – trzecia część z Kwintetu fortepianowego g–moll op. 57 Szostakowicza, która świetnie dopełniła ten fantastyczny wieczór.
Po upływie kilku tygodni, wspomnienie tego koncertu niezmiennie budzi we mnie wiele pozytywnych emocji. Kiedy tylko nadarzy się sposobność, z ogromną przyjemnością wybiorę się na kolejne koncerty zarówno Apollon Musagète Quartett, jak i Piotra Anderszewskiego, by poddać się ich muzycznym interpretacjom.
Jowita Opyd
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.