Drukuj

W tym numerze wracamy do autora, którego najstarsi górale (i czytelnicy SL) powinni pamiętać. Pawło Korobczuk (ur. w 1984, mieszka w Kijowie, poeta, perkusista i freelancer) mówi nam o przekroczeniu ważnej granicy w życiu człowieka. Zapraszamy!

Janusz Radwański

 


 

Trzydziestka

Przeczytaj, a potem zmień to, z czym się nie zgadzasz.
Trzydziestka. Fajnie było, teraz też parszywie się żyje…
W kraju wojna, a ty zakopany w wierszach po szyję.
Pisać wiersze to przepisywać to, co dawno zarosła trawa.
Ze zdobytego śmieje się czort, ze straconego – Najwyższy.
Stracone, zdobyte, a po nocach szpital już się śni.
Masz ty choć jeszcze jaką grupę krwi?

Spokojnie, jużeś więcej niż przeciętny neandertalczyk przeżył
Możesz wycinać kreski na ścianie garażu, jak więzień
Po tamtej dziesięciolatce wypadałoby w łóżku poleżeć.
Kumple robili kołka na czole, jakby radio nastawiali ręcznie
szklanka całkiem wystygła, palce nie takie zręczne,
Grunt to nie zbyt dużo pewności
w samym środku powieści

Po trzydziestce, kolego, kombinuj, jak możesz.
To martwy punkt, który może się stać punktem zwrotnym.
Szkodliwe nawyki okazały się czymś nie tak znów proroczym,
to dziesięciolatka, w której rozumiesz rozmiar tarapatów
w kiblu można jeszcze wymyślić kupę startapów
źrenice się rozszerzają jak podmiejskie rynki
Ponoć jest jeszcze możliwość korzystnej sprzedaży nerki.

Wiadomo, co teraz będzie – próby oporu przed wszechobecną trutką,
twoją przyszłość określiły butelki, które na gardło brałeś
bo po mlecznych zawsze przecież wyrastają stałe.
Pamiętaj, że pamięć działa w obie strony
Wyprowadzać się jak psa to przy takiej pogodzie kiepski pomysł
Smycz i kaganiec na mordzie
Po trzydziestce to jest w modzie.

Obronną, nie niewidzialną ręką z każdej opresji wychodziłeś
Żyłeś między pamięcią a rzeczywistością, jak nić i igła byłeś
Bo pisarz ma nie pisać wprost, między wierszami sens kryje
Stoisz w ulewie, krople na szyję spadają ci na kształt dredów
Nie przekazuj potomkom życiowego kredo
Przez ten deszcz nie możesz palić ni papierosów, ni głupa
A przecież dziesięć lat temu rzuciłeś palenie jak ostatnia dupa

I tak stoisz w deszczu do rana już nie pierwszy miesiąc.
Krople się pchają, jakby nie było już miejsca.
Każda kropla zostawia szramę, jak się okaże jutro,
gdy dopijesz ziółka. Życie – śmiertelny urlop.
zdasz sobie sprawę rano, gdy wszystko trzeźwieje.
Jesteś mężczyzną. Twoja szansa w tym,
żeby wrócić zanim w domu zrobi się dym.

Czyli póki ktoś jeszcze będzie czekał na ciebie
Póki w powietrzu fruwać będą cytaty, a nie kamienie
O to chodzi w byciu razem, o wspólne kończenie.
Trzeba żyć ramię w ramię, zwłaszcza jak te ramiona nadwyrężone
Grunt, to nie bać się i nie wstydzić tego, co będzie po zgonie
bo i nikt nie boi się tego, co było przed narodzeniem
Życie to coś jak śmierć. Jak mięso, co czeka na rozmrożenie.

Patrzysz w następną dziesiątkę przez lornetkę jak alpinista, co planuje wejście
I rozumiesz emeryta, co zamiast warzyw woli kupić na cmentarzu miejsce
Niedługo oddadzą wszystko, skąd brali – pod ziemię, pod ogród, pod deskę
Nie tylko idziemy w wieczność, ale i stamtąd przyszliśmy, tak powiem,
Dla wieczności liczy się pogłos, a nie świadkowie
Ale w tej grozie nie widać świadków, w jej szumie nie słychać pogłosu
Czy da się utrzymać głowę na dredach z łamliwych włosów?

Stoisz w ulewie jak w kajdanach, całujecie się mocno w usta
Głowa jak butelka – na pół pijana, na pół pusta
Pomyśl życzenie – jesteś między wiekiem Kurta a wiekiem Jezusa
Możesz znosić ulewy jak wściekłe monsun z Azji
Możesz zrobić co zechcesz, na nic nie braknie fantazji
Motywacja – to najważniejsze we wszystkich życia przejawach
Chociaż nie, teraz tylko chodzi o to, żeby się nie poddawać

Ulewa to znak, że przechodzisz do wniosków, jakbyś do rozumu wracał
że nie wszystkie drogi prowadzą tam, gdzie łopata już ziemię przewraca
Marzniesz w deszczu, ale nie chcesz wcale ról odwracać
i zamienić się z tymi co w domach modlą się do łoli, nogi myją w newsfeedzie,
lepią selfie z gliny, lajkują dużymi, a średnimi fakują,
Bo żyje się po to, żeby wieczności pokazać moc i serce szczere
(chociaż trzeba przyznać, ze nie pogardzisz szerem).

Gdy się urodziłeś, to szepnęła za tobą słowo przyroda
Nie zwlekaj, gryź jak chleb widowiska i przygody
Zwlekanie, jak mówią, najszybciej prowadzi do grobu.
Póki żyjesz i myślisz, najważniejsze pytania zadajesz sam
Czas zmienia jak grozę w śnieg twój skupienia stan
Czas zabiera cię razem z grozą do rzeki szerokiej, pierwszej
Czas przepisuje w tym wierszu już napisane wersy.

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.