W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...
Elżbieta Lipińska i Paweł Łęczuk

Paweł Łęczuk: Często słyszałem, że piszesz od dawna. Swoją pierwszą książkę wydałaś w roku 2007, będąc osobą dojrzałą. Wcześniej nie było takich ambicji, materiału, szans, możliwości?

Elżbieta Lipińska: Pisałam w szkole, w czasie studiów, nawet jakiś konkurs jednego wiersza wygrałam, a potem wcześnie wyszłam za mąż, wyjechałam z Wrocławia do Lubina – dla mnie wówczas pustyni kulturalnej. Miałam rodzinę, pracę i nie miałam czasu na nic. Wciąż plączą mi się po głowie wersy Marty Podgórnik: „Pilot Miga zwycięża, gdy wysoko leci / w poezji nie ma miejsca na męża i dzieci.” Zaczęłam ponownie pisać wiele lat później, po nawiązaniu kontaktu z grupą dyskusyjną poświęconą poezji. Po paru latach namówiona przez przyjaciół i ośmielona wygranymi w kilku konkursach zdecydowałam się wydać pierwszą książkę.

P.Ł.: Bo już książki następne to efekt sukcesów konkursowych. To bardziej nobilituje.

E.L.: Pewnie tak, bo dziś książkę może wydać każdy, jeśli ma choć trochę pieniędzy, a jednak wygrana w (porządnym) konkursie świadczy o uznaniu jurorów – zwykle doświadczonych poetów. Miałam sporo nowych wierszy, a nie chciałam znów wydawać książki własnym sumptem i to nie tylko z powodów finansowych.

P.Ł.: Jak twoim zdaniem przebiegają zmiany w twojej twórczości? Jak widzisz te zmiany na przestrzeni trzech wydanych książek?

E.L.: Kiedy układałam pierwszą książkę, sądziłam, że będzie pierwszą i ostatnią, więc starałam się umieścić w niej wszystkie wiersze dla mnie ważne, pochodzące z kilku lat pisania. Inaczej było z dwiema pozostałymi. W nich znalazły się wiersze pisane po wydaniu pierwszej, chyba bardziej konsekwentnie skomponowane, a przynajmniej chciałam, żeby tak było. Ze zdziwieniem obserwuję swoje odejście od wierszy rymowanych i częściowo od rytmicznych, ponieważ nie jest celowe. Ani rym ani rytm nigdy nie sprawiały mi trudności. Po prostu jakoś mi się takie wiersze nie piszą. Trzecia książka miała być bardziej „odleciana” od pozostałych, bo miałam już dość opinii o mojej wstrzemięźliwości. Jak wiesz z notek jurorskich na jej okładce, chyba nie udało mi się to do końca. Ale widać tak ma być, nie będę już z tym walczyć.

P.Ł.: Jak odnajdujesz się w towarzystwie młodszych od siebie osób, które spotykasz na różnego rodzaju spotkaniach literackich, festiwalach itp.?

E.L.: Bardzo dobrze się czuję w towarzystwie młodych ludzi, bo jestem naprawdę młoda duchem i często nudzi mnie towarzystwo ludzi w moim wieku – mam inne zainteresowania, wciąż jestem bardzo ciekawa ludzi i świata. Wydaje się, że przynajmniej niektórym z nich też po drodze ze mną.

P.Ł.: Lubisz wyjazdy na imprezy literackie?

E.L.: Niektóre bardzo. Po okresie pierwszej fascynacji zaczęłam jednak dostrzegać także ciemne strony imprez literackich, ale i zdobyłam rozeznanie, więc teraz wybieram i nie bywam „wszędzie”, kieruję się programem imprezy. Zresztą także praca to uniemożliwia.

P.Ł.: Wielokrotnie słyszałem też o twoim zamiłowaniu do czytania. Co czytasz najczęściej?

E.L.: To by samo mogło wystarczyć za cały wywiad, jakbym się rozgadała. Staram się być na bieżąco z poezją, a jednocześnie nadrabiam braki sprzed lat, czytając książki, które mi kiedyś umknęły. Poza tym beletrystykę, w tym szeroko pojętą fantastykę – moje zamiłowanie od dzieciństwa właściwie (wychowałam się na Lemie). Bez czytania nie wyobrażam sobie życia, nawet najbardziej zmęczona zawsze jeszcze muszę choć kilka stron przeczytać przed snem, zanim mi się zaczną litery zamazywać.

P.Ł.: A jak jest z pisaniem? Często korzystasz z doświadczenia czytelniczego?

E.L.: Sam oceń, znasz moje wiersze. Wydaje mi się, że tak, mam sporo wierszy intertekstualnych, niektóre książki, wiersze, dają impuls, czasem nie do końca nawet uświadomiony, ale coś poruszają we mnie i efektem jest wiersz.

P.Ł.: A podróże? Pomagają w pisaniu?

E.L.: Nie wprost. Nie jestem mocna w opisach, rzadko opisuję konkretne zabytki czy przyrodę (do tej ostatniej w ogóle nie mam zacięcia). Ale odniesione wrażenia z czasem procentują.

P.Ł.: Czy zgodzisz się z tezą, że jesteś literackim odkryciem Jakuba Winiarskiego?

E.L.: Tak, o ile to ma oznaczać, że on pierwszy się na mnie poznał.

P.Ł.: Może masz jakieś szczególne przyjaźnie literackie, poetyckie? Pamiętam, że na ostatnim twoim spotkaniu w Warszawie pojawił się Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki.

E.L.: Mam, niektóre bardzo trwałe, jak przyjaźń z Gilem Gillingiem, czyli Michałem Kobylińskim i jego żoną czy z Anną Tomaszewską. I nowsze, jak przyjaźń z Lidką i Markiem Kołodziejskimi. Oczywiście mam także wiele sympatycznych znajomości, które nie są może przyjaźniami, ale i je sobie cenię, tych jest całkiem sporo. Mojej znajomości z Dyciem nie ośmieliłabym się nazwać przyjaźnią, ale bardzo się lubimy, a on okazuje mi wiele sympatii i życzliwości, wiele razy podkreślał też, że ceni moje wiersze, co jest dla mnie bardzo ważne, skoro mówi to poeta wybitny.

P.Ł.: Lubisz udzielać wywiadów?

E.L.: Czy lubię? Chyba nie nadmiernie, ale czynię to bez wstrętu.

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.