W najnowszym numerze...

×

Ostrzeżenie

JFile::read: Nie można otworzyć pliku: http://spacery.salonliteracki.pl/wydarzenia/feed/.
×

Wiadomość

Failed loading XML...
Lipce Reymontowskie - fot. Arek Łuszczyk

Trwają wakacje, więc chciałabym namówić was na wycieczkę do Lipiec Reymontowskich – niewielkiej wsi położonej w powiecie skierniewickim, województwie łódzkim, przy dawnej trasie kolei warszawsko-wiedeńskiej. Sławę zawdzięczają Lipce Władysławowi Stanisławowi Reymontowi, który umiejscowił tu akcję swojej wielkiej epopei Chłopi, za którą w 1924 r. otrzymał Nagrodę Nobla.

Nie był to przypadek - pisarz przebywał tu w latach 1888 - 1893. Pracował jako zastępca dozorcy – plantowy, nadzorujący grupę robotników odpowiedzialnych za konserwację toru na przestrzeni 30 kilometrów, w obrębie siedmiu stacji: Rogów, Krosnowa, Przyłęk, Lipce, Płyćwia, Maków - aż po Skierniewice. Na kolei zaczepił się, żeby nie umrzeć z głodu, dosłownie, nie jest to frazes ani przenośnia - w czerwcu 1892 roku wylądował w skierniewickim szpitalu z rozpoznaniem: „głodowe zapalenie żołądka...” Czy Reymont zobaczył właśnie taki obraz, jaki zamieścił w książce?

A pod nim, jak okiem ogarnąć, leżały szare pola niby szeroka misa o modrych wrębach lasów – misa, przez którą jak srebrne przędziwo rozbłysłe w słońcu, migotała się w skrętach rzeka spod olch i łozin nadbrzeżnych. Wzbierała pośrodku wsi w ogromny podłużny staw i uciekała na północ wyrwą wśród pagórków; na dnie kotliny, dokoła stawu, leżała wieś i grała w słońcu jesiennymi barwami sadów, niby czerwono-żółta liszka, zwinięta na szarym liściu łopianu, od której do lasów wyciągało się długie, splątane nieco przędziwo zagonów, płachty pól szarych, sznury miedz pełnych kamionek i tarnin – tylko gdzieniegdzie w tej srebrnawej szarości rozlewały się strugi złota – łubiny żółciły się kwiatem pachnącym, to bielały omdlałe, wyschłe łożyska strumieni albo leżały piaszczyste senne drogi i nad nimi rzędy potężnych topoli z wolna wspinały się na wzgórza i pochylały ku lasom.
(Władysław Reymont, Chłopi)

W Lipcach i okolicy znalazł Reymont krajobrazy, które opisał w powieści, typy ludzkie, badacze wytropili nawet, że niejakiemu Borynie winien był pieniądze. Dalsze poszukiwania pierwowzoru Boryny pokazały, że żonę miał jedną i o żadnym skandalu, jak ten powieściowy z Jagną, nie było mowy. Jednak Reymont instynktem rasowego beletrysty wyczuł, że dosłowne dzieje takiej cnotliwej, pozytywnej familii to nie jest materiał na bestseller startujący do nagrody Nobla! Trzeba tu koniecznie dolać rui i poróbstwa, wiarołomstwa i kazirodztwa, bez tego żaden czytelnik czterotomowej epopei nie przetrzyma. Gdzie więc szukał autor takich historii? Wiele wskazuje, że we własnym życiu, poznawał bowiem dość intensywnie wszelkie jego aspekty, również w alkowach różnych pań. W czasie, o którym mowa, romansował z żoną zawiadowcy stacji Skierniewice, Stefanią Kluge. W 1891 próbował nawet popełnić samobójstwo.

Budka dróżnika w Lipcach Reymontowskich - fot. Arek Łuszczyk
Budka dróżnika w Lipcach Reymontowskich
fot. Arek Łuszczyk

W Lipcach warto zobaczyć domek dróżnika, w którym w latach 1888-1893 mieszkał Reymont (znajduje się na nim tablica pamiątkowa), muzeum i położoną obok muzeum zagrodę ludową.

Muzeum... Cóż, trudno nazwać je typowym muzeum biograficznym. To coś z pogranicza skansenu, ludowej galerii, izby pamiątkowej. Ot, taki swojski „szwarc, mydło, powidło”. Obok pamiątek po Reymoncie mamy tu stałą wystawę „Tradycje lipieckie”, na którą składają się dwie części: historyczna i etnograficzna. Do tego ekspozycja włókiennicza, bo od 1989 r. muzeum mieści się w zabudowaniach dawnej manufaktury włókienniczej rodziny Winklów, powstałej na przełomie lat 80-tych i 90-tych XIX wieku (a działającej nieprzerwanie do 1974 r.). Manufaktura zajmowała się zgrzebleniem, przędzeniem i farbowaniem wełny, tkaniem materiałów na słynne łowickie pasiaki, oraz wyrobem wełnianych swetrów, skarpet i rękawic. To unikatowy w skali kraju dawny obiekt przemysłowy polskiej wsi. Zachowały się w całości budynki wraz z kompleksem maszyn i urządzeń produkcyjnych do pełnego cyklu technologicznego, pochodzące z XIX i XX wieku. Wszystko to łączy się harmonijnie – i możemy sobie chodzić po terenie oglądając różności. W jednym z budynków znajdziemy „Listy z podróży” - wystawę planszową o życiu i twórczości Wł. St. Reymonta, w innym dawne narzędzia rolnicze, a w jeszcze kolejnym urządzenia z dawnej manufaktury razem mnóstwem ciekawych informacji o procesach włókienniczych. Do tego sztuka ludowa i współczesna (ja akurat trafiłam na zaskakującą wystawę fotograficzną). Podobno planuje się całkowite odrestaurowanie manufaktury i jej ożywienie m.in. poprzez przygotowanie do pracy i uruchomienie krosien tkackich. Przy odrobinie szczęścia można trafić na jeden z odbywających się tam festynów ludowych, czy prezentacji sztuki ludowej: garncarstwa, rzeźby, wycinanki, bibułkarstwa i haftu. A wszystko to w pięknym starym sadzie, w którym można przypomnieć sobie smak dawnych odmian jabłek, gruszek czy śliwek.

Dorota Ryst

 

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.