trochę nieśmiało (…)
zdarza mi się pragnąć chwil osobliwych
Andrzej Szaflicki, „z czerwonym paskiem”[1]
O ile przed laty otrzymałam, jako uczestniczka poetyckich zwierszeń, zaproszenie na I Festiwal im. Wandy Karczewskiej w Kaliszu, o tyle na kolejne edycje już nie trzeba było mnie specjalnie zapraszać. To wydarzenie na stałe weszło do mojego kalendarza jesiennych wędrówek poetyckich. Festiwal w Kaliszu odbył się po raz piąty, jubileuszowy, a ja znalazłam się tu czwarty raz (nieobecna usprawiedliwiona wyjątkowo w 2013 roku).
A więc 13 listopada 2015 roku docieram do Kalisza. Jest jesiennie, chłodno, a ja w stanie podgorączkowym, w oczekiwaniu na wiersze, zapisane potem fragmenty, frazy, kolekcjonowanie chwilowych wzruszeń, w przeczuciu inspirujących rozmów, obrazów, przejmujących dźwięków. Trzy dni wypełnione sztuką: 18 spotkań z poezją, prozą, dramatem, muzyką, grafiką, wspomnieniami o Wandzie Karczewskiej i jej twórczości, finał ogólnopolskiego konkursu poetyckiego, konkursu na recenzję i licznie, jak zwykle, obsadzony turniej jednego wiersza. Nie sposób przedstawić dokładnie wszystkich punktów tego bardzo bogatego programu. Skupię się zatem na tych, które mnie szczególnie zaciekawiły.
Rozpoczęłam swój udział w festiwalu od spotkania z kaliską poetką Magdaleną Krytkowską przedstawiającą książkę (wydaną w serii Biblioteka Łyżki Mleka) pt. Szuflada świętej Anny[2], a zilustrowaną niezwykłymi pracami Rafała Babczyńskiego. Kolejna premiera - tom wierszy Kamień przewiązany trawą Krzysztofa Micha i już wiem, że tej książce należy na pewno poświęcić czas, niespiesznie, z namysłem, z refleksją.
Po oficjalnym rozpoczęciu Festiwalu zasłuchałam się tym razem we fragmenty prozy świetnie zaprezentowanej przez lektorską parę – Beatę Wicenciak i Tomasza Paszka. Bogdan Zdanowicz do stolika prozy zaprosił: Magdalenę Tarasiuk z powieścią I nie mów do mnie Dżordżyk, Joannę Walczak i Andrzeja Tylczyńskiego z książką Rok z poezją (wydaną w serii Biblioteka Łyżki Mleka)[3], Jacka Ozaista z powieścią Wyspa obiecana oraz Teresę Rudowicz (Anetę Kolańczyk), która zadebiutowała w prozie tomem opowiadań Szczenię (kolejna pozycja serii Biblioteka Łyżki Mleka)[4], kreując świat magicznie i tym samym wywołując małe wzruszenia.
Chwila przerwy, kawa i niezwykle dynamiczne, zaskakujące, kolejne spotkanie z festiwalowego cyklu Nowe książki. W rozmowie, prowadzonej przez Sławomira Płatka, spotkały się trzy zupełnie różne osobowości poetyckie – autorka mocnych, bolących wierszy Anna Maria Wierzchucka z tomem Włókien pełna, mistrz japońskiej krótkiej formy Robert Kania z książką 39 haiku oraz Piotr Przybyła – żywiołowo prezentujący teksty z tomiku Apokalipsa after Party.
Piątkowy wieczór zakończył się spektaklem teatralnym przygotowanym przez Macieja Michalskiego. Przed oczami licznie zgromadzonych widzów rozegrały się sceny Nowego Wyzwolenia Stanisława Ignacego Witkiewicza[5], a mnie kolejny raz zaskoczył kunszt aktorski Jurka Szukalskiego.
Potem długie, nocne rozmowy z bliższymi i dalszymi znajomymi, poprzedzone dramatycznymi wiadomościami z Paryża…
W sobotę – 14 listopada – w samo południe rozpoczął się turniej jednego wiersza, w którym wystąpiło 48 osób, a przysłuchiwało się tym prezentacjom jury w składzie: Andrzej Szaflicki, Janusz Drzewucki i Radosław Wiśniewski. W tymże turnieju ośmielona nieco, z chropowatym głosem wzięła udział pisząca te słowa (dziękuję za dostrzeżenia mojego wiersza).
A potem czas się zatrzymał – One day in Calisia, niezwykły projekt poetycko – fotograficzno – muzyczny. 39 fotografii Kalisza, odbić w różnych miejscach, wystawach, oknach. Portret zewnętrzny i wnętrza, a więc miasto pokazane podwójnie poprzez wyjątkowe zdjęcia Krzysztofa Micha, obraz wzbogacony czasami silnie wzruszającą poezją Pawła Łęczuka, nastrojowość dodatkowo podkreślały dźwięki gitarowej, muzycznej ilustracji w wykonaniu Jakuba Jabłonki. I w zakończeniu słowa Pawła nawiązujące do dramatycznych chwil w Paryżu. W poszukiwaniu takich wyjątkowych artystycznych momentów warto co roku przybywać do Kalisza i przeżywać.
Bogate sprawozdanie z pięcioletniej działalności Stowarzyszenia Promocji Sztuki Łyżka Mleka przypomniało mi, że i ja w 2011 roku przez moment, w postaci wieczoru autorskiego w Gołuchowie oraz poprzez prezentację wierszy na I Festiwalu, brałam udział w działaniach tego niezwykłego zespołu kaliskich zapaleńców, których wspierają uczniowie (zawsze doceniam umiejętność takiego zmotywowania młodzieży, aby chciało się jej zaangażować artystycznie) – tym razem w spektaklu opartym na tekstach Izabeli Fietkiewicz-Paszek i Teresy Rudowicz, zrealizowanym w ramach akcji „Z kulturą przeciw wykluczeniu”. Ileż spotkań autorskich, wydanych książek, wystaw, odkryć literackich, konferencji, działań edukacyjnych w szkołach, koncertów, kilka edycji Festiwalu im. Wandy Karczewskiej w ciągu zaledwie tylko pięciu lat – imponujące.
Silnie emocjonalnie przeżyty przeze mnie był koncert pieśni żydowskich w wykonaniu Marii Meyer. W zasłuchaniu pełna paleta barw od jasnych, żartobliwych po przesmutne, najtragiczniejsze i najciemniejsze utwory. Pieśniarka w magiczny sposób budowała napięcie i nastój - drobnymi środkami przeistaczała się w tych pieśniach. Raz była zakochaną, młodą dziewczyną, raz pełną cierpienia matką, czekającą od lat na powrót syna. Niezapomniany wieczór. Po nim rozstrzygnięcie Turnieju Jednego Wiersza – statuetkę i nagrodę główną odebrała Anna Maria Wierzchucka (brawo!).
Mimo oficjalnego zakończenia przedsięwzięcia w deszczową niedzielę kolejny raz docieram do gościnnego Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu na ostatnie już wydarzenia artystyczne w ramach festiwalu. Przysłuchując się prezentacjom autorów kaliskich: Marka Brymory, Tadeusza Kubisa oraz Krzysztofa Martyny, czekałam na wykład, w którym Karol Samsel przedstawił dwa niepublikowane opowiadania Wandy Karczewskiej: Rezerwat oraz Tragedię prowincjonalną, opowiedział także o korespondencji pisarki z Anną Kamieńską. Ostatnim akordem festiwalu był występ kaliszanki Marty Ugornej, która przy pełnej sali zaprezentowała takie klasyki, jak: „Zegarmistrz światła”, „Dziwny jest ten świat” czy „It's A Man’s Man’s Man’s World”.
Jeszcze tylko krótki spacer w deszczowym mieście i powrót do codzienności. Spisanie tych moich kaliskich wzruszeń na chwilę znowu przeniosło mnie w tamte miejsca, czas, słowa, dźwięki i obrazy. Wrócę do Kalisza za rok!
Dorota Surdyk
[1] motto pochodzi z tomu wierszy Transmisja końca świata Andrzeja Szaflickiego (wyd. Stowarzyszenie Salon Literacki 2015), którego premiera odbyła się podczas V Festiwalu im. Wandy Karczewskiej w Kaliszu, a z książką tą od tamtego czasu chwilowo się nie rozstaję.
[2] Magdalena Krytkowska, Szuflada Św. Anny, Biblioteka Łyżki Mleka
[3] Andrzej Tylczyński, Rok z poezją, Biblioteka Łyżki Mleka
[5] Nowe Wyzwolenie wg Stanisława Witkiewicza w opracowaniu Macieja Michalskiego
Kaliski Festiwal w obiektywie Arka Łuszczyka
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.