„I am a single dog” - mówią czasem chińscy studenci i studentki. Niezależnie od wszystkiego zawsze poprawiam, bo to kalka z chińskiego, a kalek nie lubimy w żadnym języku. Ale jeszcze niedawno reagowałem na to wręcz skrzywieniem: uwielbiam psy, ale w języku polskim i nie tylko słowo „pies” nie ma specjalnego szczęścia, i nierzadko używane jest w znaczeniu mocno pejoratywnym, więc pierwsze skojarzenie nie jest najlepsze. Tym bardziej że kultura chińska to jedna z tych które wywierają jedną z większych presji na „parowanie się”. Z czasem zorientowałem się, że „single dog” (单身狗 danshengou) przez chińską młodzież używane jest raczej w kategoriach autoironicznego lub przyjacielskiego żartu, a potem dotarłem do jego złożonej konstrukcji: oprócz „samotnych psów” istnieją również „kochające się psy” (恩爱狗 en'aigou), czyli osoby publicznie okazujące uczucia. Publiczne okazywanie uczuć nazywane jest też żartobliwie „rozsypywaniem/jedzeniem karmy dla psów"... a „samotny pies” w tym czasie żałośnie przygląda się i robi najsmutniejsze oczy świata. Konkludując: we współczesnym chińskim „gołąbeczki” to... „pieski”.
Chińska młodzież, zresztą, ma cały zestaw fraz wykorzystujących figurę psa. Większość, co prawda, sugeruje postać „zbitego psa”, smutne zwierzę wymagające współczucia, ale w żadnym razie nie jest to podejście pogardliwe. Wręcz przeciwnie, występuje w tych konstrukcjach językowych rodzaj utożsamienia się z figurą zwierzęcia znajdującego się pod pańskim biczem. Jak pisze Dai Wangyun dla czasopisma Sixthtone. „Męczy cię bycie singlem? Jesteś danshen gou [o tym wspominam wyżej – przyp. autora]. Za dużo zadań domowych i projektów na uczelni? Jesteś 学生狗 xue'sheng'gou - „pies student/uczeń”. Męczy cię tyrka w pracy? Jesteś 加班狗 jia'ban'gou - „pies na nadgodzinach”. Tak jak w angielskim, można być „zmęczonym jak pies”. Ale poza tym (czego w angielskim nie ma) można być „biednym jak pies” i „zdychającym z gorąca jak pies”. Autorka Dai Wangyun tłumaczy to w następujący sposób: „Wielu młodych Chińczyków tyra za niewielkie wynagrodzenie. Poprzez auto-deprecjację do pozycji „psa” (…) krytykują narzucane im oczekiwania społeczne: znalezienie pracy, partnera, ustatkowanie się”. Występuje więc jednocześnie auto-deprecjacja i identyfikacja. Jak to jest więc z tym postrzeganiem psa w chińskiej kulturze? Sytuacja jest z pewnością niejednoznaczna i skomplikowana, na pewno nie opisują jej dobrze obiegowe opinie i stereotypy.
Być może niektórym z was pewnie wyda się to oczywistością, niektórym wielkim odkryciem, a jeszcze innym jawnym propagowaniem „terroru poprawności politycznej”, ale uważam, że żarty o jedzeniu psów przez Chińczyków (i innych Azjatów) należą raczej do takich, co należy opowiadać tylko we własnym gronie, a i wtedy wybaczalne są dopiero po spożyciu większej ilości napojów wyskokowych. Gdy pojawiają się w międzynarodowej przestrzeni publicznej (zdarzało się), gremialnie uznawane są za rasistowskie – i słusznie. Uprzedzając protesty – nie zrównuję tego rasizmu ze słowną, a tym bardziej fizyczną agresją. W kategorii różnych rasistowskich przewinień to należy do tych mniejszego kalibru. Ale na pewno nie jest to nic czym należy się popisywać – jako że jest to krzywdząca generalizacja.
Zaznaczam, że zdanie „Chińczycy jadają psy” teoretycznie jest prawdziwe, ale proporcjonalnie jest to bardzo niewielu Chińczyków. Dzisiaj należałoby uznać, że jadanie psów w Chinach jest czymś bardzo mało popularnym, co więcej, zyskującym rosnącą dezaprobatę, szczególnie millenialsów. Psinę jada się dziś głównie na południowochińskiej prowincji, a i tam bardzo ciężko znaleźć restaurację która ją serwuje. Co więcej, w niektórych dużych miastach, na przykład w Kantonie, psiny oficjalnie w ogóle nie wolno sprzedawać (co nie znaczy, że „nieoficjalnie” nikt tego nie robi). Niemniej, obecnie jest to zwyczaj coraz mniej popularny i coraz mniej społecznie akceptowany. A z pewnością dużo łatwiej natrafić na psinę w koreańskiej niż chińskiej restauracji.
Niejeden z moich znajomych wyraził pogląd, że chińska kultura i tradycja ze zwierząt domowych zdecydowanie bardziej poważa koty niż psy. Tymczasem wśród chińskich zodiakalnych zwierząt kota (domowego) nie ma (co prawda jest tygrys), pies natomiast figuruje jako jedenaste z kolei, tuż przed świnią. A dwanaście zwierząt chińskiego zodiaku, to właśnie te, które od czasów starożytnych towarzyszyły Chińczykom w życiu, a także stanowiły symbole kulturowe. Faktem jest, że pies w Chinach został udomowiony dużo wcześniej od kota (archeologiczne wykopaliska dowodzą nawet 7000 lat tradycji psa jako zwierzęcia domowego), tylko że od początku, jak się wydaje, o tym samym statusie co inne zwierzęta hodowlane, w rodzaju świni czy wołu. Zatem – tym bardziej w czasach niedoborów żywności – prędzej czy później szedł pod nóż. Zanim jednak dzień sądu dla takiego psa nastąpił, w chińskim domostwie pełnił podobne zachodniej tradycji funkcje obronne czy myśliwskie.
Warto też wiedzieć, że kwestia jedzenia psiego mięsa była w Chinach traktowana niejednoznacznie już od końca pierwszego tysiąclecia naszej ery. To znaczy, już wtedy ów zwyczaj miał wielu przeciwników, szczególnie że Chiny stały się z czasem krajem wieloetnicznym i wielowyznaniowym. Wśród takich społeczności jak muzułmanie czy buddyści jedzenie psiego mięsa było zakazane. Zresztą, to właśnie w buddyjskich klasztorach zachodnich Chin narodziła się popularność pekińczyka jako zwierzątka domowego. Dopiero w dziewiętnastym wieku, w czasach dynastii Qing, pekińczyk zaczął zyskiwać coraz większą popularność wśród arystokracji.
Tak naprawdę dopiero dziś wychowywanie psa jako zwierzęcia domowego, pupila, przyjaciela staje się w Chinach powszechne i popularne, choć jest to popularność rozłożona nierównomiernie – dużo częstsze jest to wśród klasy średniej i mieszkańców miast, a także dużo łatwiej spotkać psy z opiekunami na północy Chin. Mając to na uwadze, a także doceniając powoli zmieniającą się w Chinach wrażliwość i świadomość praw zwierząt (fakt, że wybiórczą i ograniczającą się do konkretnych gatunków czy sytuacji, takich jak psy czy zwierzęta występujące w cyrkach) należy zauważyć, że nadmienionej wyżej postaci „zbitego psa” nie należy, niestety, traktować w Chinach tylko li symbolicznie. Najbardziej niesławnym przykładem jest tutaj doroczny festiwal jedzenia psiego mięsa w mieście Yulin, region Guangxi na południu, gdzie psy są po prostu bite (podobno celem uzyskania „lepszego mięsa”), torturowane, a także trzymane i transportowane w tragicznych warunkach. Co jakiś czas również pojawiają się w chińskich mediach informacje o pojedynczych ludziach brutalnie znęcających się nad psami. W obu tych sytuacjach, wszakże, chińska opinia publiczna reaguje zdecydowanie, często urządzając internetowe „polowanie na czarownice”, w czasie którego nie przebierają w słowach i środkach. Nie mają w tym jednak wsparcia państwa – na festiwal w Yulin jest przyzwolenie władz regionu, a prawna ochrona godności zwierząt w Chinach praktycznie nie istnieje.
Jakub Sajkowski
Źródła pomocne w napisaniu artykułu:
- http://www.sixthtone.com/news/1001742/7%2C000-years-of-the-dog-a-history-of-chinas-canine-companions
- http://www.sixthtone.com/news/1000651/gang-stands-trial-after-poisoning%2C-butchering-thousands-of-dogs
- http://www.sixthtone.com/news/1001495/chinese-internet-unleashes-on-dog-beating-police-officer
- https://en.wikipedia.org/wiki/Pekingese
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.