Złapałam się na myśli, że trudno mi wyobrazić sobie listopad bez Festiwalu OPPA. 35. edycja… Na ilu z nich byłam? Pewnie na kilkunastu, może nawet ciut więcej. Od kilku lat jesteśmy, jako Salon Literacki, jednym z patronów medialnych imprezy – poczytuję to za zaszczyt. A do tego przyjemność – możliwość posłuchania co nowego w piosence autorskiej.
Jak można się było spodziewać, nad tegorocznym festiwalem unosił się duch Leonarda Cohena. Wielki bard odszedł tuż przed poprzednią edycją, więc rok temu zabrakło czasu na przygotowanie czegoś specjalnego. W tym roku był program słowno-muzyczny „Tribute to Leonard Cohen” (zainteresowanie było tak duże, że pisząca ta słowa przegapiła moment, kiedy trzeba było pomyśleć o wejściówce – na szczęście przewidziana jest powtórka, oby nie jedna), jego piosenki pojawiały się też innych koncertach. Bardzo cieszy mnie, że co roku poza występami „filarów” piosenki autorskiej trafiają się też koncerty wykonawców mniej znanych. Przynajmniej z nazwiska, za to dobrze znanych z piosenek, które napisali. To jeden z tych fenomenów, że gdzieś przy ogniskach, na szlakach i przy różnych okazjach śpiewa się mnóstwo znakomitych kawałków i nikt nie myśli o tym, że mają one autorów. Czy ktoś śpiewając Gawędziarzy pamięta o Bogusławie Nowickim, albo intonując Gdzie ta keja wspomina Jerzego Porębskiego? Pewnie gdyby autorzy dostawali choćby 10 groszy od każdego spontanicznego wykonania ich piosenek, porośliby w piórka. W tym roku takim niezwykłym koncertem był występ grupy „Kociołek” – autorów takich turystycznych standardów, jak Jesień w górach czy Pusto w Gorcach. Poza tym był, oczywiście, konkurs, były recitale wybranych wykonawców, była otwarta scena na zakończenie, no i clou, czyli koncert „Premiery i Interpretacje”. Mam wrażenie, że w tym roku w konkursie „Premier” więcej było niż kiedykolwiek tekstów o wydźwięku społeczno-politycznym. Nie mówię nawet o wyjątkowo poruszającej pieśni Jacka Kleyffa o Piotrze S. – wielki szacunek dla autora, za udźwignięcie trudnego tematu. Ale stało się coś takiego, że nawet prosta piosenka o opieraniu się o sosnę brzmiała politycznie. Cóż, taki nam się zrobił klimat…
Życzmy sobie, żebyśmy za rok mogli po raz 36 posłuchać śpiewających autorów, żeby Organizatorom nadal się chciało i żeby nic ich nie zatrzymało.
Dorota Ryst
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.