Drukuj

„U samych podstaw kultura remiksu to nic innego jak czerpanie ze świata, historii i sztuki tego, co za warte wykorzystania uznajemy. Ot co” – napisała we wstępie do jednodniówki festiwalowej Fali Poprzecznej, która odbyła się w Gdańsku w weekend 21-22 października, Anna Mochalska. Stowarzyszenie Salon Literacki i Grupa Twórcza Nowy Bruk, organizatorzy wydarzenia, zapewnili odbiorcom dwa dni intensywnego myślenia nad wątkiem literackiego i kulturowego miszmaszu, spotkania autorskie – z Andrzejem Sosnowskim i z poetami debiutantami – oraz konkursy poetyckie i slam.

Spotkanie z Andrzejem Sosnowskim – najpierw dla studentów Uniwersytetu Gdańskiego, otworzyło pierwszy, piątkowy dzień festiwalu. Wieczorem natomiast wszystkich przybyłych gości powitali Sławomir Płatek, prezes stowarzyszenia Salon Literacki, oraz Zbigniew Walczak, kierownik Filii Gdańskiej WiMBP, gospodarz miejsca, w którym wydarzenie miało swój ciąg dalszy. Pierwszym punktem tej części programu było spotkanie autorskie z cyklu Seryjni Poeci. Z powodów osobistych nie dojechała niestety Agnieszka Wolny-Hamkało i zamiast niej w roli poety, a nie – jak wcześniej planowano – moderatora, wystąpił Rafał Skonieczny. Dołączył do niego Sławomir Płatek, a rozmowę poprowadził Marcin Jurzysta. Choć poetka nie dotarła do Gdańska, była obecna w swoich wierszach, które rozmówcy później przeczytali.

Jurzysta pytał autorów o podobieństwa w twórczości i unikatowość każdego z nich. Skonieczny zauważył, że teksty Płatka mają charakter szkatułkowy, odbywa się w nich rozkładanie tematu na czynniki pierwsze, słowa i ich zapis unikają dwuznaczności. Płatek wspomniał o swoim niewypowiadaniu się w wierszach w imieniu całej ludzkości. Obaj pytani przez Jurzystę mówili o stosunku do żywiołów: języka, hałasu, i adaptowaniu ich dla swoich potrzeb, obserwacji przestrzeni, która podlega kolonizacji, i kolonizowaniu rzeczywistości i różnych obszarów w poezji. Skonieczny mówił o literaturze jako kole ratunkowym i tym, co ocala, z jednej strony, Płatek natomiast jako o czymś, co nie daje i nie da jednej pewnej odpowiedzi oraz nie posłuży do realizacji jednego konkretnego zadania. Pojawił się także wątek mitów, w tym założycielskich, potrzeby bohaterów i boga/Boga – jako konstruktu językowego, motywu literackiego i przejawu chrześcijańskiego kolonializmu.

Kolejnym punktem programu było rozstrzygnięcie konkursu Wielki Iluminator, na który nadesłano 122 zestawy wierszy. Jury w składzie: Magdalena Rabizo-Birek, Dorota Ryst, Krzysztof Hoffmann i Sławomir Płatek, przedstawiło sześciu finalistów: Agnieszkę Marek, Macieja Filipka, Patryka Kosendę, Ewę Frączek, Małgorzatę Szczecinę i Marcina Jurzystę. Wszyscy przybyli na festiwalowy wieczór i zaprezentowali swoje utwory. Po krótkiej przerwie przeznaczonej na naradę odbył się panel dyskusyjny na temat związków poezji z nowymi mediami i wpływu współczesnych technologii na język poetycki. Udział w nim wzięli poeci mieszkający w Tomaszowie Mazowieckim: Tomasz Bąk i Krzysztof Kleszcz, oraz Piotr Puldzian Płucienniczak z Warszawy. Całość poprowadziła Malina Barcikowska z Torunia. Najpierw prelegenci mówili o formie swojej pracy i odnieśli się do pytania o obecność technologii, a co za tym idzie – jej wpływ na sam proces pisania i jego efekt. Krzysztof Kleszcz wspomniał o narzędziach, takich jak internetowe słowniki synonimów, rymów itp., które zwalniają piszącego z konieczności posiadania szerszej wiedzy czy wycieczek do biblioteki. Mówił także o nowych możliwościach dla poetów, jakie dają współczesne technologie. Tomasz Bąk wspomniał o rozproszeniach, jakie płyną z Facebooka czy mediów towarzyszących pracy (np. słuchanie radia), które są wszechobecne w lekturze piszącego, ale które w efekcie mogą stać się również inspiracją. Piotr Płucienniczak natomiast rozpatrywał tę zmianę w kategoriach usprawnienia w tworzeniu poezji. „Zmiana jest tworzeniem nowego” – mówił. Podkreślił też, że impuls twórczy i pragnienie, by pisać poezję, od wieków pozostają te same. Dyskutanci rozmawiali również o rewolucji wywołanej przez nowe media i jej odzwierciedleniu w doświadczeniu egzystencjalnym oraz w literaturze. Sporo kontrowersji wywołała myśl o traktowaniu zdjęcia w połączeniu z krótkim komunikatem tekstowym (mem, demotywator) jako nową formę wiersza. Dyskutanci czytali swoje utwory związane z kulturą remiksu (Bąk „Puls Biznesu”, Kleszcz „Wyobraź”, „Do młodych 2.0”; Płucienniczak fragmenty książki „Pamiętne Statusy”).

Po debacie publiczność poznała zwycięzców Wielkiego Iluminatora. Wyróżnienia książkowe otrzymali Agata Cichy, Marcin Lewiński, Urszula Sieńkowska-Cioch, Mirosław Nowicki i Michał Banaszak. I nagroda (750 zł) przypadła w udziale Maciejowi Filipkowi, II (650 zł) – Ewie Frączek, III (550 zł) – Małgorzacie Szczecinie. Równorzędne wyróżnienia (po 350 zł każde) otrzymali Agnieszka Marek, Patryk Kosenda i Marcin Jurzysta.

Festiwalową sobotę w Pubie LOFT rozpoczął IV turniej jednego wiersza im. Nieznanego Poety, który przybrał formułę „Hamburskiego obrachunku”. Uczestnicy sami weszli w skład jury, mogąc oddać trzy głosy. Wystartowało 20 osób, a po podliczeniu okazało się, że I miejsce zajęła Anna Adamowicz (14 punktów, nagroda 450 zł), II przypadło w udziale Tomaszowi Bąkowi (12 punktów, nagroda 350 zł), jako trzecia natomiast uplasowała się Dominika Lewicka-Klucznik (10 punktów, nagroda 200 zł).

Kolejnym punktem programu było spotkanie z debiutantami poetyckimi – Anną Adamowicz, Damianem Kowalem i Pawłem Nowakowskim, które w bardzo ciekawy sposób poprowadziła Anna Mochalska. Po przedstawieniu rozmówców i ich samodzielnej prezentacji własnych tekstów przeszła do pytań o punkty wspólne dla ich poezji – zestawianie obszarów natury i kultury, wprowadzanie pojęcia granic i ich przekraczania. Damian Kowal mówił o swoim postrzeganiu w kategoriach kontrastów, które ostatecznie dopełniają się w jednym zjawisku. Wspomniał o zamiłowaniu do muzyki i jej wpływie na własną poetykę. Anna Adamowicz zaznaczyła, że dominuje dziś rozdziału nauk, które mają wiele punktów wspólnych – te właśnie stara się dostrzegać i opisywać. Podkreśliła, że bliższe jej jest przekraczanie granic. Paweł Nowakowski mówił natomiast o próbach utrudniania odbioru poezji, o nadawaniu nowych znaczeń powszechnie znanym tematom, przeżyciom i doświadczeniom wspólnym ludzkości. Prowadząca pytała także o obecność – wewnątrz własnych wierszy lub poza nimi. Nowakowski wspomniał o inspiracjach Waldemarem Jocherem, o wycofaniu w wierszach i o obronie, jaką daje sformalizowany, hermetyczny język. Anna Adamowicz mówiła o wątkach łączących podmiot liryczny swoich wierszy z nią samą – rozdarciu między pełnią a umiłowaniem pustki. Kowal natomiast o własnej postawie pogodnej rezygnacji, o zaczytaniu w mistrzach zen, filozofii tu i teraz i adaptacji tej myśli. Podzielił się wrażeniem, jakie robi na nim podczas festiwalowych dni, pisk mew, które krążą nad miastem.

Po krótkiej przerwie na zachwyt nad urokami października na zebranych gości czekało spotkanie autorskie z Andrzejem Sosnowskim, które poprowadził Mariusz Kraska, profesor Uniwersytetu Gdańskiego. Zainicjował rozmowę o pamięci przeszłych wydarzeń, ujęcia minionego w poezji w zestawieniu z pisarstwem posługującym się elipsą i brakiem tego, do czego można by się odwołać. „Poezja zawsze wychodzi od pamięci, ale pisarze próbują przekazać coś nowego” – mówił Sosnowski. Podkreślał różnicę między mówieniem tego, co już zostało kiedyś zapisane, a mówieniem rzeczy nowych, pojawiające się w historii literatury napięcie pomiędzy tym, co ogólne i jednostkowe, a później np. wchłonięte przez społeczność. Wymyślanie wszystkiego na nowo, przekreślanie tego, co było, podawał na przykładzie poglądów Arthura Rimbauda. Odniósł się też do wątku myślenia o końcu poezji, o tym, że wszystko zostało już napisane. Czy kolejne wiersze nie są powrotem tego, co zapomniane? Czym jest wiersz w czasach estetyki przetwarzania, mieszania, splatania ze sobą treści, swego rodzaju kradzieży, przywłaszczania? – nad tymi pytaniami zatrzymywali się rozmówcy. Poezja musi być czymś więcej niż to, co zaczerpnięte z przeszłości lub pobrane od piszących w równoczesnych czasach – stwierdził Sosnowski. Rozważano też związki poezji z muzyką i obrazem, stawiano pytania o jej przyszłość i kondycję w świecie nowych i szybko rozwijających się technologii.

Wieczór zwieńczył budzący wiele emocji panel dyskusyjny z udziałem dr Joanny Sarbiewskiej z UG oraz Michała Czai związanego z UKSW i IBL PAN, moderowany przez dr. Krzysztofa Hoffmanna z UAM w Poznaniu. Czym jest remix i gdzie go umieścić? – pytał, rozpoczynając dyskusję, moderator. Joanna Sarbiewska twierdziła, że ma on związek ze sztuką technologiczną, a jego przyszłość sytuowała w połączeniu wrażliwości poetyckiej człowieka z myśleniem mechanicznym maszyny, co może otworzyć nowe pola dla poezji. „Gdy poezja wypływa w inne obszary, dyscypliny, które nie są źródłowe (technologia), rodzi się nowe znaczenie” – podkreślała. Obecne dziś wyczerpanie uznała za szansę na nowy początek, a remix tradycyjnie rozumiany określiła jako próbę zagadania śmierci (podmiotu, znaczenia, logosu). Powołując się na przykład Różewicza, mówiła także o niemożności wejścia w dyskurs wiedzy, mistyce nicości i pustki. Tym, jej zdaniem, dziś powinna być poezja. Tę pustkę natomiast niesie ze sobą technologia, która nie ma źródła i punktu odniesienia. „Umarła pewna formuła poezji – rozumiana logocentrycznie, gdy twórca poznaje i mówi, a jego poezja odnosi się do przedmiotu poznania. Coś się skończyło, a nic nie zaczęło. Spróbujmy myśleć w żywiole nicości” – apelowała.

Michał Czaja reprezentował w tym temacie radykalnie odmienne stanowisko. „Remix był zawsze, poezja zawsze nim była. Zawsze odnosiła się do tego, co zostało już napisane. Warto uświadomić sobie, że każdy wiersz jest powtórzeniem, pytanie, czy możemy powiedzieć coś nowego. Tak, zawsze to robimy, nawet powtarzając. Kultura cytatu jest kulturą Heraklita – nigdy nie wchodzimy do tej samej rzeki” – przekonywał. Podkreślał, że nie wierzy w śmierć poezji, tak jak nie wierzy w żadną śmierć, ale uznaje je za temat zastępczy, wyłącznie słowa, niemające nic wspólnego z rzeczywistością. „Nic nie umarło, wszystko ma się dobrze. Poezja współczesna niczym się nie różni od tej, która żyła ‘przed życiem’, może ma na siebie nowe pomysły. Unikałbym mistycznych kategorii, one powodują pewien pojęciowy zamęt” – twierdził. Wspomniał także o nowej epoce, która do Polski dociera, ale z opóźnieniem – wywodzącym się z postmarksizmu i poststrukturalizmu nowym materializmie, w którym następuje powrót do materii i słowa. „Ono dla nowego poety jest z kamienia, wywołuje reakcje odbiorcy. Cokolwiek nie powiesz, będzie powiedziane, zaistnieje w przestrzeni, w reakcji” – precyzował. Jego zdaniem, remix jest niezwykle twórczy, nowe zderzenia słów należy docenić, bo tak działa metafora – zestawia nieprzystawalne zjawiska.

Emocje nie opadły, ale przeniosły się w nieco inne rejestry podczas finału – slamu MMA prowadzonego przez Marinę Dombrowską. Z grona 8 uczestników na półfinał zdaniem publiczności zasłużyli: Michał Małysa, znany pod pseudonimem Janusz, Anita Wiśniewska, Dżinn i Jak Chcesz. W finale Anita zmierzyła się z Januszem i to on wygrał niewielką przewagą głosów.

Dwa intensywne dni festiwalu Fala Poprzeczna 2017 dobiegły końca. Jak zwykle nie zabrakło słów, emocji i komentarzy, w tym autorstwa mew, które też chciały zostać i zostały zauważone. Może za rok również morze będzie miało swoje 5 minut.

Aleksandra Nizioł

 

Szczególne podziękowania dla partnerów i mecenasów festiwalu, którymi w tym roku byli: Miasto Gdańsk, Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Josepha Conrada Korzeniowskiego w Gdańsku, Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Akademickie Centrum Kultury UG ALTERNATOR, ZAiKS, Trip & Hostel oraz LOFT.

 

Festiwalowe migawki

Fotografie Doroty Ryst i Wiesława Leszczyńskiego

 

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.