W cieniu tragedii – Jeanne Hébuterne
Tę część życia krótkiego, zaledwie dwudziestojednoletniego życia francuskiej artystki znają wszyscy. Niewiele osób pamięta jednak, że chociaż nigdy nie dorównała sławą swojemu ukochanemu, a jej przedwczesna śmierć sprawiła, że jej talent nie mógł w p...
O tym jak startować w konkursach poetyckich
×

Wiadomość

Failed loading XML...
Izabela Wageman

Izabela Wageman (1976)
Mieszkanka Koźla na Opolszczyźnie (korzenie jednak przesadzone z Wielkopolski, a wyrwane z Litwy). Autorka wierszy, coraz częściej sięga też po formy prozatorskie. Publikowała w Salonie Literackim, sZAFie, zbiorach (Pomost 2009, Pomost 2010, Wolny Wagon Poetycki, zbiory pokonkursowe). Lokatorka „przestrzeni literackiej” Kędzierzyna-Koźla i pasażerka poetyckich autobusów. 

Od 2008 roku administruje forum www.salonliteracki.pl, od 2010 jest członkiem założycielem Stowarzyszenia Salon Literacki i sekretarzem redakcji portalu. W maju 2011 ukazał się w Serii Wydawniczej Salonu Literackiego jej debiutancki tomik poezji W oszukiwaniu snu.

Z zawodu nauczycielka języka polskiego i historii.

 


 

czarna dziura

lubię wychodzić nocą w pole
sprawdzać kwadrę księżyca
choć i tak dobrze wiem co zobaczę
przyglądam się gwiazdom
kwazarom planetom

taka inwentaryzacja pozwala
przytrzymać nieruchomo latarkę
albo poły swetra bez guzików

moja obecność stała się niezbędna
dla ugorów i skib zaoranej ziemi

połknęłam czarną dziurę
i świecę do środka
nie będzie już leonidów nad wzgórzem

 

umarli potrafią tańczyć

w odbiciu na szybie
za plecami żywych i im na przekór
albo wbrew oczekiwaniom że dadzą spokój
tym wszystkim żyjącym z przyzwyczajenia
z wyrachowania z przepicia

to myśli i osobowość nie dusza
dusza to mit
widzisz
nic tam nie ma
cień na twoich plecach to pamięć

pamiętaj

 

w oszukiwaniu snu

drobny druk męczył oczy
było tam o śnie. pewnie na złość
bohaterowie biegali po łąkach

byłam Albertyną to znowu Gilbertą
kotem na wierzbie. wierzbą 
spadałam na cztery łapy. zawsze
nieuchwytna myśl że jednak nie ja
pojawiała się i znikała
w tym samym momencie

jak we śnie. na jawie
zdrętwiało mi ramię

 

podparte łokciami

w końcu stołu para zmęczonych oczu
bez wyrazu. na języku zaczerwienienie
po modlitwach które potłukły
racje. moje twoje zdarowie

kurhan z porzuconych kamieni
ciąży ziemi kalectwem
nie ma komu cisnąć w okno. zza stołu
widać kopiec śniegu. była zamieć.

 

grzyby

zapach lasu, pleśni
skrzypi klamra bluszczu na płycie
Karl Engel + 25.5.1929

brzozy wyniosły na pniach
trupią biel z ziemi
kapitulują
pękają 
jak kości pod ciężkim butem

maj to jednak nie pora 
na smardze

 

wichrowe wzgórze

wargi spękane od całowania 
wiatru w polu 
na miedzy
i między
leszczynami na skraju

głos niedbale ochrypły
od krzyku
do kszyków
szumiących stadami
w górze

a wzgórze
w ramionach zamieci
wznieci
niebawem ognie
od nie-
dopalonych tęsknot

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.