Tydzień na speedzie – Miasto Poezji 2013

Schowek02

Plakat był imponujący. Dostałem jeden na pamiątkę i zostawiłem go w Lublinie, nigdy sobie tego nie wybaczę. Chyba, że odzyskam rulonik, który miałem zawieźć do Gdańska. Na plakacie było „Miasto Poezji Lublin 2013”, a niżej nazwiska – Sendecki, Sosnowski, Baran, Podsiadło, Świetlicki itd, itd – i Płatek.

To oczywiście spore nadużycie, było mi w 49% głupio znaleźć się w takiej „chmurze tagów” legendarnych i o zupełnie innym znaczeniu niż ja, ale też w 51% było mi przyjemnie i za tę przyjemność dziękuję temu, który mnie na ów plakat wpisał. Ostatecznie plakat nie jest podręcznikiem historycznoliterackim, opisuje wydarzenia i osoby uczestniczące w festiwalu. A jak na człowieka, który nie pracuje w strukturach organizatora – byłem raczej zaangażowany.

Schowek01I bardzo mi się to podobało, jak jest coś fajnego do zrobienia, to zawsze chce mi się współ-robić. Toteż wynająłem mieszkanie u bardzo sympatycznej i kontaktowej Małgosi Przegalińskiej i zrobiłem mieszkania poezji „u siebie”. Małgorzato – dziękuję. Fajna chata, na co dzień jest w niej warsztat czy galeria.

„Mieszkania poezji” udały się. Na Maćku Woźniaku było prawie 30 osób, drugiego dnia nałożyło się kilka interesujących spotkań na raz w różnych miejscach i frekwencja spadła, jednak wciąż była przyzwoita. Pawła Podlipniaka i Basi Piókrowskiej słuchało po kilkanaście osób. Bardzo udane wieczory, bardzo udane rozmowy. Dziękuję tym, którzy przyjechali na moje zaproszenie i tym, którzy zgodzili się na moją satelitarną współorganizację okrucha festiwalu.

W jednej ze szkół, w których miałem „świadectwa”, czyli spotkania z młodzieżą, zapytano mnie jaka jest rola poety obecnie. Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, niech oni mi powiedzą kim dla nich jest poeta. Ciekawe. Oczekują od poety mądrości życiowej i treści patriotycznych. Z jednej strony to przecież nic złego. Z drugiej – nie jestem pewien, czy to ich oczekiwania, czy tezy wpojone przez system edukacji. Z trzeciej – rozpadlina między hermetycznym rynkiem zawodowych poetów i pozostałymi ludźmi będzie się (chyba? niestety?) poszerzać.

CIMG2323Ten pan jest członkiem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Hejnałów Miejskich z siedzibą w Lublinie, honorowym obywatelem Lublina i postacią nie mniej zaangażowaną w Sprawy Ważne niż Szczepan Kopyt. Hejnał Lublina, jak twierdzi ten pan oraz Wikipedia jest grany od 1686 roku. Jest na youtube.

No, wyobraźcie sobie Państwo. Wtorek lub środa. Raczej wtorek. Budzę się o siódmej, chociaż położyłem się o trzeciej. Wypijam dużo wody, idę pobiegać. Spotykam Poetę, potem dwie Poetki i Poetę, potem jeszcze innego Poetę. To taki jest festiwal. Wracam, zjadam zakupioną bułkę, wypijam dużo wody. Potem spotkania. Tak mniej więcej to wygląda.

Trudno się słucha Andrzeja Sosnowskiego. Spotkanie z nim prowadził Piotr Śliwiński, pytania padały rzeczowe i interesujące, dawały szansę na niepospolicie ciekawe odpowiedzi ale coś nie zagrało. Była taka grupa scholastyków, którzy zasłynęli umiejętnością dowiedzenia wszystkiego. Posługiwali się całym dorobkiem dialektyki, retoryki i erystyki, jaki powstał do ich czasu. Mam wrażenie, że Sosnowski ma pokrewną umiejętność, tylko odwrotną – potrafi wszystko zanegować. Na pytania odpowiadał w sposób wielostopniowy. Najczęściej po dłuższym wywodzie okazywało się najpierw, że nic na ten temat nie da się powiedzieć, chociaż mówiono już od paru minut, potem że właściwie niezupełnie wiadomo, czego sprawa dotyczy, później, że nie wiadomo dokładnie, czy pytanie jest właściwie zadane, a ostatecznie, że nie do końca wiadomo, czy w ogóle zadano pytanie. Sosnowski jest człowiekiem wybitnie utalentowanym i nieprzeciętnie inteligentnym (wszyscy to wiedzą), a jego poezja jest chyba z nim organicznie związana. Był w tej rozmowie dokładnie taki, jak jego wiersze. Skłonność do błyskotliwej entropii – bo tak to szło – niekoniecznie musi być wzorem dla czegokolwiek, co nie ma na nazwisko Sosnowski. A jest. Zresztą o ten wpływ na innych poetów został zapytany wprost, w odpowiedzi zakwestionował pytanie 🙂

Schowek03Na powielaczu z roku 1903 (fragment kolekcji z Izby Drukarskiej) odbijano wiersz Sosnowskiego p.t. Wiersz (Trackless) i ten wiersz nie tylko leży w ogólnym stylu autora, ale oddaje w ogóle jego postawę twórczą. Ktoś mądry wybrał właśnie ten utwór. Jest świetnie napisany, wart bezkrytycznego podziwu i totalnej emfazy, której tu nie będę uprawiał. Mam to odbite na kartce i wygląda ślicznie. Ale czy to dobry wzór do uprawiania poezji dla kogokolwiek poza Sosnowskim?

Izbę Drukarską zarządzaną przez organizatora warto zobaczyć. Dużo zabytkowych maszyn z całego XX w. To nie jest pozowanie na ręczną robotę, to jest żywy dowód, że ręcznie = umysłowo. W epoce, kiedy nawet starzy poeci i krytycy nawracają się na ebooki (należę do nich jako jeden z młodych), rozkrok poszerza się, niebezpiecznie zbliża do szpagatu. Rękodzieło dopiero w takim kontekście pokazuje, że jest mózgodziełem, że człowiek jest istotą fizyczną a nie wirtualną. Jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy. Powielajmy, bo jutro rozdziobią nas druki, drony.

(Czy ktoś znalazł rulonik dwóch plakatów festiwalowych, które dostałem na pamiątkę i zostawiłem gdzieś tam?)

 

 

CIMG2308

CIMG2186Ależ to miasto jest ładne! Wytrzymam nawet odnawianie kamienic, któremu byłem z gruntu przeciwny. Lublin jest miastem zaułków, w których można odkrywać inne zaułki, w których są jeszcze inne zaułki. O tu po prawej widać koleżankę Agatę, z którą łaziliśmy po zaułkach. Wygląda na to, że nie tylko mi się podoba.

Na festiwalu w Lublinie dwóch poetów dało sobie po pyskach. Obaj przeżyli i, z tego co wiem, wyjechali w dobrych humorach. Ci, którzy nie dali sobie po pyskach, z tego co wiem, też najczęściej wyjeżdżali w dobrych humorach. Czyli na jedno wychodzi.

Bruno O'Ya
Bruno O’Ya (foto przekierowane bezpośrednio z www.fototeka)

Rzeczywiście, Krzysztof Siwczyk, którego nie widziałem dotąd na żywo (Adam Wiedemann oburzył się, że nie widziałem dotąd Krzysztofa Siwczyka na żywo) ma filmową urodę. Podobny jest do Bruno O’Ya. Pojawił się ostatniego dnia.

Dziękuję Adamowi Marczukowi za udostępnienie pralki. Ależ chłop się napracował przy tej imprezie! Ale wytrzymał.

A spotkało mnie i takie doświadczenie (raz w życiu należy go doświadczyć), że piłem wódkę na śniadanie z jednym poetą, z którym raz w życiu przynajmniej trzeba wypić wódkę na śniadanie. Papierosa nie zapaliłem.

Któregoś wieczoru przyjechali nieprawdopodobnie przyjaźni wolontariusze z niedawnego festiwalu w Chełmie. To znaczy nie byli już wolontariuszami, po prostu polubiliśmy się. Odbył się wieczór najbardziej obciachowych piosenek w historii świata i to był wspaniały wieczór. Wszyscy darliśmy się jak opętani albo nawet bardziej. Gardło leczyłem przez dwa następne dni. Łiski moja żono i W stepie szerokim i co tylko sobie zażyczycie.

Schowek05Z Gdańska była silna reprezentacja. Oprócz Barbary Piórkowskiej dotarł jej wydawca, Andrzej Fac, który prowadził jej spotkanie, a także piątka młodych poetów z warsztatów, które tu do szaleństwa uprawiamy. Cieszę się, że Gdańsk tym sposobem zaistniał na festiwalu i mam nadzieję, że za rok się utrwali. I chciałbym, żeby w Gdańsku kiedyś namnożyło się takich kamienic, jak ta po prawej.

Dziękuję wszystkim. Było jak zawsze bardzo dobrze i nie wiem co by się musiało stać, żebym za pół roku nie napisał, że Miasto Poezji znowu było najlepszym festiwalem.

 CIMG2302

CIMG2196
Marcin Świetlicki (pośrodku, znaczy tam gdzie się świetli)

 

CIMG2199
Chrystus miasta Lublina (tańczyli na moście, tańczyli na moście!)

CIMG2316b

CIMG2319a

 CIMG2182

Schowek04