Sławomir Płatek
To po prostu brak
Wydawnictwo SPP w Łodzi
i Dom Literatury w Łodzi, 2022
Redakcja: Dorota Ryst i Rafał Gawin
Okładka: Paweł Harlender

Wypowiedzi o książce:

Dzień po dniu, at się z tego robi ruski miesiąc. Aż się chce ze sobą skończyć jedynie pętla wciąż jest pętlą / nie figurą retoryczną, a po prostu figurą/ w której początek decyduje o końcu. (Dzień 25)
Niczego mi tu nie brakuje. Najbardziej nie brakuje mi blurba. Być może to, czego nie ma, nie ma być – tu się zgodzę z poetą Sławomirem Płatkiem. Ale nie zgodzę się, że pozostała materia. Nie ma materii, niczego nie ma. Gdyby była materia, byłoby wszystko i niczego by nam nie brakowało. Tymczasem żyjemy w poczuciu wiecznego braku. Poeta wie, że łatwiej się pisze o tym, czego nie ma, niż o tym, co niestety jest. Weźmy taką miłość, albo nie, weź w nadziei, że my taką śmierć, nie, też nie, o!, weźmy Boga, nie Boga także nie ma, zostawimy ślad. No właśnie, co wybrać z tego, czego nie ma? Chciałoby się wszystko, ale wszystkiego również nie ma. Pokażcie mi coś i udowodnijcie, że istnieje! Proszę bardzo, możecie posłużyć się Kantem albo Kartezjuszem, ale pamiętajcie, że ich też już nie ma. Nic to mniej więcej to samo, co pisanie, w nadziei, że zostawimy ślad. I pozostawanie w nadziei, że ktoś nas kiedyś zidentyfikuje. Rozpozna po znakach w uzębieniu, po świetnej puencie albo jeszcze świetniejszym braku puenty. Nie chcę powiedzieć, że ta poezja jest wybrakowana, ja po prostu straciłem orientację, co jest brakiem, a co nie jest. To wina Płatka, bo napisał wiersze ostateczne, które są jak kubizm – nie opisują i nie wyrażają. „A potem co? Nie wiadomo”. Może będzie nagroda? Oby! Nadziei – o, właśnie, tej nigdy nie brakuje.

Maksymilian Truteń na łamach „Afrontu” 1/2 2022. Przedrukowuję w całości, gdyż mija rok od publikacji recenzji.

Odważna, bezkompromisowa poezja — dociekanie zamiast „przekazu”. Absolutnie pod prąd. Gratuluję nowego tomiku!
(Prof. Kacper Bartczak, opublikowane na Facebooku (medium może mało oficjalne, ale za to autorytet nietuzinkowy).

Tom ten jawi mi się jako rzadko już spotykany dowód na konieczność uradykalnienia wiersza poprzez stworzenie z niego pola teoretycznych rozpoznań, wywodzących się z potrzeby eksploracji estetyzującej funkcji języka jako rozwidlającego się nieustannie środka czystej prezentacji. Otóż w każdym wierszu następuje erodowanie tkanki języka pod kątem wywleczenia z jego złogów jak największej ilości różnokierunkowych napięć, które znoszą w nim funkcję prostopadłych treściowo przedstawień lub oznajmień. Zarazem wiersze te zawierają w sobie pokłady medytacyjnych ewokacji, ściśle niekiedy sprzęgniętych z teoretycznych ich zapleczem. Całość stanowi przez to coś na kształt kostnego układu, odartego zazwyczaj z narracyjnych ścięgien, potraktowanych tu, jak domniemuję, jako tytułowy brak, a jeśli ich resztki tu i ówdzie występują, stanowią wyłącznie powidokową siłę napędową uwewnętrznianej stale wypowiedzi. To tak pokrótce. Wielkie gratulację za podarowanie tak rzadkiej przygody lekturowej!
( Maciej Melecki, opublikowane na Facebooku, j.w.)

Tom, który otrzymałem jest dla mnie wielką niespodzianką o tyle, że nie spodziewałem się, że w poezji zajdziesz w TO miejsce i będziesz pisał TO.
Najbardziej intelektualny z Twoich tomów, a przy tym radykalny. Najbardziej wykładowczy, wcale nie jednak teoretyzujący (teoria w uścisku z praxis). Najbardziej zdecydowany, co do siły języka, jego rytmu, sposobu stawiania słowa. I, co najważniejsze – najbardziej przemyślany, a przez to przekonywujący. Jest w nim jakaś taka krnąbrna siła. I najbardziej rozmowny, m.in z wielkimi robotnikami sztuki, którzy odeszli, ale przecież wciąż są.

( Wojciech Kass, z prywatnej korespondencji, za zgodą Kassa, dziękuję!)

Zaproszony do audycji Piotra Wiktora Lorkowskiego nagrałem kilka wierszy z nowego zbioru, a co ważniejsze – znalazł się tam również komentarz recenzenta.
„Wiersze Płatka czerpią przede wszystkim z idei awangardowego malarstwa, z jego dążeniem do zgeometryzowanych spojrzeń, do skrótu i redukcji (…) Sławomir Płatek robi to dla sprawdzenia trwałości obrazu, odporności na zagładę, zacieranie się, zanik, ogólnie – zużycie (…) Ta poezja zadaje nam istotne pytanie: na ile percypujemy świat, a na ile obraz świata (…) W jakiej relacji obraz świata i świat pozostają ze sobą i czego brak w tej relacji”.

Piotr Wiktor Lorkowski. Piotrze, dziękuję!