Zniewieściałe słowo na niedzielę

 

I znowu szum dookoła Dnia Kobiet, a przy okazji i Dnia Pisarzy. O zmianę form i budowę getta. Już pisarze nie są wszyscy pisarzami. Pisarze – kobiety chcą być oddzielnie od pisarzy facetów, mieć Dzień Pisarki. W synagogach, niektórych kościołach i innych miejscach kultu kobiety nie miały prawa być razem z mężczyznami. Oj, buntowały się o to prawo równego dostępu. Teraz już zwykle mają, zwłaszcza w naszej cywilizacji. I co? Domagają się znowu rozdziału. Myli im się równość z separacją, chcą mieć inne słowo na każdą profesję, oddzielne święta. Będzie dwa razy więcej świąt. Dzień Górnika i Dzień Górniczki. Święto Wojska Polskiego i święto Wojski Polskiej. Dziś mamy Dzień Sołtysa (11 marca), to może na 12 ustalmy Dzień Sołtyski. Wszystkie słowa w rodzaju tylko męskim otrzymają rodzaj żeński, choćby najbardziej debilnie brzmiący i do niczego nie potrzebny (poza zaleczaniem kompleksów i stawianiem muru między gettem kobiecym i męskim). Dlaczego banan ma być zawsze facetem, a czemu nie banannia? Chociaż, jak by nie patrzeć – banan jednak jest facetem…

Rzeczywiście, tkwimy po uszy, po tysiące lat w kulturze patriarchalnej. Dlatego „człowiek” jest rodzaju męskiego. Jednak dawno już ta forma straciła znaczenie wartościujące i określające kobiety jako nie-ludzi. Można przypomnieć, że były i są ludy, które swojego odpowiednika słowa „człowiek” używają tylko wobec członków własnego narodu lub plemienia. Reszta to niezupełnie ludzie. Z takich przesądów także wywodzi się nasza kultura i też dawno je zgubiła w pomroce dziejów. Prawdę mówiąc nie widzę jakiegokolwiek wpływu obniżającego poważanie dla kobiet, wynikającego ze stosowania słów w rodzaju męskim. Ani sensu siłowego rozdzielania „pisarzy” (wszystkich płci) od „pisarek” (tylko kobiet). Rozumiem miejsca, gdzie te odmiany naturalnie, miękko i samoistnie się pojawiają, np. dyrygent – dyrygentka. Wiolonczelista – wiolonczelistka. Ale muzyk – muzyczka? Dajmy słowom żyć swoim życiem, nie dorabiając do nich interpretacji biorących się z niczego innego, jak z kompleksów.

Niezadowolonym z takiego obrotu rzeczy proponuję najpierw zgadnąć jak brzmi „człowiek” w rodzaju żeńskim. Dalej proponuję kontynuować paranoję czyniąc żeńskie formy z następujących męskich:

chirurg
tokarz
klawiszowiec (taki muzyk w zespole)
jeździec
woźnica (ten woźnica!)
motorniczy
kierowca
szewc
itd. Niektóre żeńskie wersje co prawda wykonalne, ale doprawdy zabawne 🙂

A czemu walka jest tylko o pozytywne i neutralne określenia? Czemu kobiety nie domagają się żeńskich wersji słów (ciekawe wychodzą te odmiany…) :

dupek
palant
sukinsyn

I w końcu – czemu mężczyźni nie walczą o męskie formy nieczęstych, ale jednak spotykanych słów w rodzaju żeńskim, które ich dotyczą?

czujka (wartownik)
kaleka
lub zbiorowo: sekcja rytmiczna

Ostatecznie panie walczące o to, żeby nie być muzykiem, tylko muzyczką, nie być chirurgiem, tylko chirurżanką, nie być sukinsynem, a sukincórką, powinny okazać konsekwencję i wyzywając faceta nie używać żeńskiej formy „pierdoła”, tylko… a niech sobie same wymyślają.

 

Edycja po paru dniach. Istnieje już takie kuriozum, jak faceci rodzący dzieci. Eksperymentalnie. Oczywiście to dziwactwo, ale ich sprawa i ich prawo. Jak ich nazwać? „Matkiem”? Wymyślić jakieś nowe słowo? Otóż ja bym nie miał nic przeciwko temu, żeby ich nazywać „matka”, o ile da się to uzasadnić także biologicznie. Najprostsze rozwiązanie. Przyjmują tradycyjną rolę kobiety, a określenie żeńskie nikomu jak sądzę im nie uwłacza. Być może będziemy mieli matki męskie i żeńskie za jakiś czas. I tyle.