Jeszcze o Hołdysie, ale bez ACTy

Dajmy na chwilę spokój z ACTA. Hołdys jest nie tylko osobą publiczną, ale też zwyczajnie muzykiem. Zaplątał się jego temat, ale przecież o muzyce też można, wręcz należy rozmawiać. Postaram się bez uprzedzeni parę zdań właśnie o graniu.

Zbigniew Hołdys niewiele po Perfekcie nagrał. Zawsze byłem ciekaw, co może pokazać, nie ja jeden zresztą. Wszyscy czekali i może skala tych oczekiwań odstręczała legendarnego muzyka od karmienia wygórowanych wymagań. Nie wiem. Poznałem parę lat temu płytę „Hołdys.com” (sama nazwa wskazuje na docenianie roli sieci… to był rok 2000).

Brzmienie tej płyty jest mocno syntetyczne, „metaliczne”, gładkie. Nie tyle ostre, co gęste i głośne. Ściana dźwięku, ale raczej gruba i płaska – jak to ściana. Bez pulsu, brzmi jak silnik na autostradzie – wysokie obroty i cały czas ten sam jednostajny tembr. Tak czy owak nowocześnie, a chwilami naprawdę imponująco, dopóki nie słychać śpiewu wokalisty. Ten wokalista nie powinien śpiewać, a już na pewno nie do takiej muzyki. W połowie lat 80., przy znacznie łagodniejszym graniu według ówczesnych standardów soft rocka (mocniejsze kawałki śpiewał Markowski, ale też średnio), to mogło przejść. Kiedy gitary poszły w heavymetalowe rejestry, głos Hołdysa wypada na ich tle komicznie. Nosowy, pozbawiony nie tylko siły ale i niuansów, monotonny. Do tego niewyleczony z kilku manier, które były trzydzieści lat temu modne tak, jak modne były natapirowane włosy, dziś niestety, żenujące. Nie pozostał w jego śpiewie  żaden ponadczasowy walor. Zresztą i warstwa instrumentalna, jakkolwiek rzeczowa i starannie zaaranżowana, jest co najwyżej przykładem poprawnego grania z ambicjami, żeby było prawie tak dobrze jak na amerykańskich płytach. Dokładnie takie same założenia miał Perfect, z tą różnicą, że wówczas osiągnięcie takiego brzmienia w Polsce było wielkim sukcesem. Dziś jest porażką.

Dziwi mnie to tym bardziej, że jakiś rok temu czytałem wywiad z Hołdysem, gdzie wyraził mądry pogląd (parafrazując): Polacy przebijali się tylko wtedy, gdy brzmieli oryginalnie. Podał przykład Urbaniaka, który robił karierę w USA dopóty, dopóki tworzył jazz z kujawiaków. Jak zaczął pokazywać, że jest w amerykańskim graniu tak dobry, jak Amerykanie, to okazało się, że może i jest taki dobry. Jak tysiące Amerykanów. I zapomnieli o nim (wciąż parafrazuję). Rację miał Hołdys, kalkowanie nigdy z nikogo nie zrobiło wybitnego muzyka. Z Hołdysa też nie.

Gdzieś (bodajże na portalu gazeta.pl) jest jego zdanie, że nowi muzycy, z którymi gra (w projekcie „Hołdys Kosmos”) to młode chłopaki, niektórzy nie wiedzą, kto to taki Bruce Springsteen. Słuchałem tu i tam jakichś strzępków z tego grania. Hołdys powinien może zamiast grać z tymi chłopakami, raczej zrobić im parę lekcji z historii rocka i nauczyć ich, jak powinni brzmieć, bo niewykluczone (choć nie jestem pewien), że ma duszę rockmana. I niech by sobie grali sami, bo są sprawni fizycznie, to znaczy umieją obsługiwać instrumenty i jeśli poczują temat, mogliby pokazać coś smakowitego. Po co im ten hołdysowy wokal.

A szkoła dobrego grania będzie chyba niezbędna. Nie wiem, o kim konkretnie mówił lider, bo nie każdy w zespole jest dzieciakiem, ale nieznajomość lub niedocenianie Springsteena i zapewne paru innych znaczących muzyków rzuca się czasem w oczy (uszy) równie silnie, jak wpływy „progresywnych” (czytaj: regresywnych) epigonów czwartej generacji. Dokładniej – odsłuchałem propozycje muzyczne Mateusza Owczarka z jego oficjalnego kanału jutube i jest to epigon epigonów „progresywnego” rocka, którzy byli epigonami „neoprogresywnego” rocka, którzy z kolei byli epigonami rocka progresywnego. Skomplikowane? W teorii tak, ale w odsłuchu boleśnie proste i niestety nudne. Ale za to… „progresywne”, jak sam muzyk określił swoje dążenia.* Może będą z niego ludzie, jeśli Hołdys naprawdę ma coś do powiedzenia o graniu rocka i umie to przekazać. Chłopak jest bardzo młody, sprawny technicznie, ma dużą szansę, żeby się nie zmarnować w tym swoim „progresywnym” udawaniu Satrianiego.

Dla chcącego – cała płyta Hołdys.com jest legalnie do odsłuchania na jutube. Prawidłową kolejność utworów można znaleźć w Wikipedii. Poniżej kawałek Mateusza Owczarka i właśnie próbka Hołdys.com


*http://numberone.art.pl/?page_id=16

 

.