Odnośnie deklaracji Zbigniewa Hołdysa na temat ACTA

Sorry, miał być dziś ciąg dalszy przykazań grafomana, ale jest pilniejsza sprawa. Przykazania będą za parę dni.

Artyści wygadują różne rzeczy. Wielu z nich nie da się słuchać, kiedy przemawiają inaczej niż swoją sztuką. A jednym z nielicznych, którzy częściej niż wskazuje statystyka mówili sensownie, był Zbigniew Hołdys. Tu, tam, coś powiedział, coś zaobserwował, nierzadko było miło posłuchać lub poczytać jego wypowiedź. Tym razem jednak to, co wypisuje o ACTA, to jakaś zgroza.

tekst Hołdysa

Na początek Hołdys nie odróżnia pojęć „za darmo” i „sensowna cena”. Nie rozumie, że jego płyty sprzedałyby się w dużo większym nakładzie i przyniosły więcej zysku, gdyby były tańsze, zdaje mu się, że go namawiają do rozdawania za darmo. Nic podobnego.

Hołdys przytacza jakieś niepojęte argumenty: że i tak jesteśmy podsłuchiwani, więc w czym problem, że będą nas podsłuchiwać jeszcze bardziej i jawnie? To tak jakby spytać, co szkodzi odpalić na Mazurach atomówkę, skoro i tak jest zasyfiona woda i brudne powietrze. Nie widzi różnicy między ograniczonymi działaniami tajnych służb, poniekąd uzasadnionymi, a otwartym podpisaniem zgody całego kontynentu na bycie inwigilowanym. Nie widzi, że właśnie powstaje totalitaryzm, chociaż deklarował i nadal deklaruje niechęć do „komuny”. W swoim sarkastycznym wpisie sprawia wrażenie człowieka starego, zmęczonego życiem, stetryczałego, z umysłem opanowanym przez wszechobecne przeświadczenie bycia okradanym przez fanów.

Co więc powoduje, że Zbigniew Hołdys był przeciwny jednemu totalitaryzmowi, a popiera drugi? Ni mniej, ni więcej – pierwszy mu kiepsko płacił, a drugi obiecał kasę. Dokładnie to wynika z jego wypowiedzi.

No dobrze. A kto właściwie przynosi Hołdysowi pieniądze? Tak do ręki, na konto. Ludzie, którzy kupują jego płyty? Ludzie, którzy kupują bilety na koncert? Sklepikarze, którzy w swoich sklepikach emitują z radia jego piosenki i za to płacą? Ależ nie, kasę płaci pośrednik. To może być wytwórnia płytowa, ZAiKS, menedżer, ale nie tzw. szary obywatel, który tak naprawdę wykłada pieniądze i na Hołdysa, i na pośrednika. Ale tego Hołdys już nie widzi, widzi tylko pośrednika i pośrednika będzie bronił w jego wojnie ze społeczeństwem. Bo społeczeństwo go okrada, a pośrednik mu płaci. Społeczeństwo to banda piratów, a pośrednik co jakiś czas przychodzi z pieniędzmi (znikąd?) do pokwitowania. Taki mniej więcej wydźwięk ma to, co muzyk napisał. Ślepy?

hej prorocy moi z gniewnych lat obrastacie w tłuszcz
już was w swoje szpony dopadł szmal zdrada płynie z ust

No niestety, tak to wygląda.

Drodzy Artyści (piszę „wy”, bo może ja nie jestem artystą): na co jeszcze się zgodzicie dla pieniędzy? Na wprowadzenie orwellowskiego państwa, żeby ciągnąć kilka procent więcej kasy z rynku? Na zajęcie pozycji wroga wobec własnych słuchaczy i wielbicieli? To jakiś chichot historii. Rękami artystów, tych którzy przez dekady walczyli w Polsce z komunizmem i dawali ludziom siłę do tej walki, wprowadza się cenzurę, inwigilację i terror. Nie widzi Pan, Panie Hołdys, że jest Pan (i Panu podobni) wytrychem, mięsem armatnim, jeleniem, którego wykorzystają a potem zmielą w tej samej maszynce, co resztę, jak już zrobi swoje dla Systemu? System namierzył Hołdysa, wybrał miejsce i podłączył go. (Czy za użycie tego cytatu powinienem wypłacić odszkodowanie Aya RL?)

Rozumiałbym bardziej tę wojnę o pieniądze, gdyby muzycy, czy filmowcy biedowali. Ale sami wielokrotnie podkreślają, że z uprawiania tych piratowanych sztuk da się nieźle żyć. I wydaje im się, że jak zrobimy totalną kontrolę państwa nad obywatelami, to zarobią jeszcze więcej. Czasem tylko protestują przeciwko komercjalizacji i sterowaniu karier przez sztaby menedżerów, którzy nie pozwalają się przebić utalentowanym artystom, bo w tym czasie lansują jakieś cycate beztalencie. Ale jednocześnie Hołdys broni menedżerów, bo w końcu jemu też płacą. Na rynku roi się od muzyków, którzy podpisaliby się pod tekstem „Mój wydawca jest złodziejem”. A tu proszę – komunały, że jest wolny rynek i każdemu wolno się przebijać dokąd chce. Może sobie sam założyć wytwórnię i się wypromować. HA HA HA. Gdzie ten facet żyje, chyba na Marsie. Może dlatego się nie orientuje, że nie nagrywa, a karierę ma już dawno za sobą.

Jak to się dzieje, że pomimo tak potwornego i makabrycznego piractwa w Polsce, tak strasznego, że wprowadza się ACTA, twórcy filmów i muzyki całkiem nieźle żyją? Przynajmniej ci, na których spłynęła łaska pośredników? Otóż w skali globalnej i w przekroju wielu lat internet, w takiej postaci jak funkcjonuje obecnie, łącznie z całym piractwem, zwiększa a nie zmniejsza dochody muzyków i filmowców. Muzyki nagrywa się coraz więcej i sprzedaje coraz więcej płyt. Filmy mają coraz większe budżety i biją rekordy sprzedaży. To ja pytam, gdzie są te straty? Mechanizm ekonomiczny obiegu sztuki i pop kultury jest niewyobrażalnie skomplikowany, jednak piractwo jako jego zjawisko uboczne jest zaskakująco mało szkodliwe, a w ostatecznym rozrachunku kilkudziesięciu pięter zależności finansowych – wręcz przynosi takiemu Hołdysowi zyski. Jego myślenie jest podobne do chłopskiej ekonomii niektórych rządów – jak podniesiemy podatki, to będzie więcej kasy w państwie. A potem cud – okazuje się, że podatki wzrosły, a wpływy do budżetu zmalały. Ja mam prośbę, niech się za globalną ekonomię nie biorą artyści, zwłaszcza jeśli narzekają, że za mało zarabiają. Bo to oznacza, że nawet ich jednoosobowa ekonomia szwankuje.

A Wy, nieznani artyści z czwartego obiegu – myślicie, że jak zamkną Rapidshare i skażą 150 Waszych fanów na grzywny, to nagle zostaniecie bogatymi gwiazdorami? G**** z pętelką. Hołdys też nie zarobi ani grosza więcej. Zarobi jedynie komornik, a muzykę Hołdysa będą znali wyłącznie ludzie zarabiający powyżej 3 tys. zł. netto miesięcznie. I kupią tyle samo płyt, co kupowali wcześniej, tylko pewnie wzrośnie marża pośrednika, która rośnie z każdej okazji i bez okazji.

A, i tak odnosząc się do jeszcze jednej z kpin, które muzyk zacytował w owym wpisie, mianowicie zarzucono mu, że skończył się muzycznie. Cóż, aż tak skrajnie bym do tego nie podchodził, ale faktycznie – to co nagrywał po Perfekcie było co najwyżej poprawne. Sorry Winnetou. Może tu jest przyczyna frustracji Hołdysa, która przenosi się, jak to często bywa, na tych, których sfrustrowany ma akurat pod ręką. A ma słuchaczy.

„Nie lubię branży muzycznej. Chcę grać wyłącznie z miłości do muzyki i relacji z fanami, a nie uczestniczyć w bijatyce show-biznesowej.”

(Zbigniew Hołdys, wywiad dla Gazety Wyborczej)

 

Jeśli kopiujesz artykuł lub jego fragment na inną stron www, podaj źródło i link.

Dziękuję

————– EDYCJA, 30 STYCZNIA

Kilka dni temu Zbigniew Hołdys zlikwidował swoje konto na Fb, a wraz z nim tekst, do którego się odniosłem (link u góry jest martwy). Gdyby ktoś chciał mi zarzucić sarkazm i złośliwość w tym, co napisałem powyżej, mogę jedynie zapewnić, że w tekście Hołdysa było wielokrotnie więcej sarkazmu, złośliwości, chwilami też agresji. Moja odpowiedź naprawdę zachowuje umiar i proporcje. Nie usunę swojego artykułu, jest wciąż aktualny. Hołdys zmienił zdanie o kilku sprawach w międzyczasie, jego tekst świadczyłby obecnie przeciwko niemu. Nie dziwię się, że zniknął.

6 myśli na “Odnośnie deklaracji Zbigniewa Hołdysa na temat ACTA”

  1. Hołdys ty Komuchu !!!

    Jak chcesz być inwigilowany to twoja sprawa ale i tak twojej płyty nikt nie kupi bo jest słaba. A ACTA nie pomoze artystom tylko wielkim korporacjom!

  2. Panie Sławku, no muszę zamieścić link do Pana u siebie. Zgoda? Został Pan obdarzony darem rzadkim, a cennym: piórem nadążającym za bystrością umysłu. Gratuluję cennych spostrzeżeń, może do zwolenników tej „antypirackiej” ustawy dotrze w końcu, że dla maleńkiego zysku (nie zysku artystów bynajmniej!) zamierza się dokonać czegoś złego…

    Komentarz powyżej – dosadny, lecz słuszny.

    1. tylko jeśli to możliwe, bardzo proszę o nie kopiowanie całego artykułu, tylko ewentualnie zajawkę i bezpośredni link.
      z góry dziękuję.

Komentarze zostały wyłączone.