Jak to się chłopcy z Depeche Mode wykastrowali

Alan Wilder powiedział kiedyś, że do robienia muzyki się nie nadaje i zajmować się tym nie będzie. Było to w roku 1984, kiedy to ukazał się na płycie Some Great Reward utwór jego kompozycji – If You Want – pewnie nie był z niego zadowolony. Dowiedziałem się o tym postanowieniu parę lat później, kiedy polubiłem Depeche Mode. I się zmartwiłem, bo wspomniana kompozycja bardzo mi się podobała. Podobnie jak dodatek do Black Celebration, o tytule Black Day. Alan Wilder był całkiem niezłym kompozytorem, nawet jeśli sam w to nie wierzył.

Imponowało mi przy okazji, że umie grać, w końcu on jeden z całego DM brał jakieś lekcje muzyki (prywatnie, mama kazała, podobno nie znosił tego). Mam wrażenie, że był to gość jednak „doklejony” do zespołu. Przyszedł, kiedy trzecia płyta była na ukończeniu, odszedł, bo się dusił. Muzyka w tym czasie się klarowała i długo jeszcze był problem z określeniem, co Wilder wniósł. Fakt, że był wykonawcą (klawisze, perkusja, okazjonalnie gitara), zajmował się też miksowaniem. Miał jednak chyba wyznaczone miejsce i koniec. W zespole było dwóch liderów (Gore i Gahan), to i tak o jednego za dużo. Chyba po prostu uwierzył, że jest od miksowania. Ale jakie rzeczy mu z tego wychodziły! Poza wspomnianym Black Day ukazało się setki wersji, wariacji, remiksów, wykonań alternatywnych (kolekcjonowało się to kiedyś… zapaleńców było pełno, te wymiany unikalnych wersji, przegrywanie kaset, ech…), a w każdym z podwykonań Wilder miał znaczący udział. W końcu podsumował jakby ten okres, wydając w 1986 roku płytę pod szyldem Recoil, zatytułowaną 1+2. Same remiksy z wykorzystaniem sampli DM, Kraftwerk i czegoś tam jeszcze.

Zupełnie niepotrzebnie się smuciłem. Bo już wtedy, w 1989 roku istniał kolejny album Recoil pt. Hydrology. I wychodzą kolejne, łącznie sześć plus składanka. Wilder komponuje i nagrywa sam. Doskonałe płyty. Właśnie to, czego zaczęło brakować w Depeche Mode po jego odejściu. Ma swój styl, oryginalne brzmienie, sięga po przeróżne źródła, robiąc z tego spójne i przekonujące utwory. Wygląda na to, że zmienił zdanie co do swoich zdolności kompozytorskich. A i mój humor się polepszył. Produkty Recoil są lepsze od If You Want, choć to ostatnie nadal mi się podoba 🙂

8 myśli na “Jak to się chłopcy z Depeche Mode wykastrowali”

  1. hmm, nie znam. może dlatego, że Depeche Mode zcząłem słuchać od płyty Songs of Faith and Devotion?

    serdeczności!

    pg

    1. no. ja byłem prawdziwym depechem, wszystko, ubrania, fryzura, kolekcja kaset. prawdziwe DM dla mnie zaczyna się od Wildera i kończy się razem z nim.

  2. dużo w tym racji, z zastrzeżeniem że „Ultra” im jednak bardzo wyszła (może z rozpędu/przez przypadek), a potem to już bardzo letnio rzeczywiście;)

    1. a w rzeczy samej, już po napisaniu pomyślałem o ultra. może faktycznie rozpęd. w sumie oni dalej nie robią złej muzyki. exiter też nie najgorszy, ostatnie dwie jakoś trawię. ale to już nie to. i po ultra miałem nadzieję na lepsze płyty, że może jakiś renesans? a tu kicha. odwrotnie.

  3. Uwielbiam „Enjoy the Silence” do tego stopnia, że napisałam własny przekład refrenu tego kawałka:

    „Wszystko czego chciałem, czego nie miałem
    Jest teraz, tu, a nie w snach
    Słowa poważne, są już nieważne
    One tylko powodem są cierpienia”

    Pozdrawiam 🙂

Komentarze zostały wyłączone.