To były najlepsze warsztaty Pomost ze wszystkich warsztatów Pomost. Ogólnie wszystkie edycje były udane (nawet jedna, w której trochę zawalił zblazowany prowadzący „obroniła się” siłą innych walorów), ale niezwykle mnie to cieszy, że z roku na rok konsekwentnie robimy to coraz lepiej.
Przez ostatnich parę lat spotkałem wielu ludzi, którzy mają szeroką wiedzę i głód nowości. Czytam książki, rozmawiam. Jeśli tylko jest okazja – uczę się i mam nadzieję, że będę się uczył do końca życia. Ale jest jedna, dość wyjątkowa kategoria. Niektórzy z tych ludzi imponują mi. Nie wystarczy, że ktoś przerasta mnie wiedzą. Chodzi o coś znacznie więcej, na przykład nieustanne zaangażowanie, autentyczne zainteresowanie, krańcowo rzadką zdolność operowania jednocześnie syntezą i analizą bez gubienia umowności i standardu. Do tego nie wystarczy być oczytanym i „wyposażonym”. Rozgadałem się, a chodzi o – po prostu – zaimponowanie i to się zdarza niezwykle rzadko. Marek Karwala, który prowadził tegoroczne warsztaty Pomost, po prostu zaimponował mi. Potrafił nie tyle wyprzedzić mnie (wówczas widzę plecy zawodnika, który jest szybszy), co po prostu zniknąć mi z pola widzenia. To już nie jest wyższa szkoła tej samej jazdy, to jest inny wymiar.
Wracając do sedna: dziękuję tym, którzy ze mną pili, pisali, rozmawiali i – co najważniejsze – wytrzymali. Po namyśle dochodzę do wniosku, że w ten sposób dziękuję także sobie. Dziękuję pięknym, utalentowanym dziewczętom i energicznym, zdeterminowanym chłopcom. Dziękuję kogutowi, któremu z urwanego łba piłem zwietrzałe wino. Dziękuję zwłaszcza Życiu za Was.
Do następnego.