Oj, najeździłem się. Ale bardzo przyjemnie i bardzo pożytecznie.
W ogóle złożyło się bardzo dobrze, bo – jak by nie było – skończyłem 4 marca 40 lat i wszystkie te podróże w zasadzie mogę chyba potraktować jako taki prezent urodzinowy, który mi wymyślili (niekoniecznie z okazji urodzin) dobrzy ludzie.
Byłem więc w Toruniu, miałem bardzo udane spotkanie w tamtejszym CSW, potem bardzo sympatyczne posiedzenie w knajpie. Byłem też w Lublinie, co prawda w sprawach zawodowych, ale przy okazji zwiedziłem Nałęczów, Kazimierz Dolny i Zamość, a impreza urodzinowa i tak się odbyła. I byłem dwa razy w Warszawie, gdzie zrobiono mi prawdziwy tort i świeczki do dmuchania. Dostałem parę prezentów, czego się po prostu kompletnie nie spodziewałem. Między nimi także kubek z logo Salonu Literackiego. Właśnie z niego popijam herbatkę z imbirem.
Impreza skończyła się właściwie dopiero wczoraj, kiedy wróciłem do domu.
Rzecz w tym, że ja ostatnie urodziny obchodziłem mając bodajże siedem lat. Tak się złożyło, w mojej rodzinie takich uroczystości nie świętowano. Nawet na facebooku wyłączyłem opcję, że moje urodziny wyświetlają się w zdarzeniach. Kiedy w Warszawie wszyscy nagle zaczęli śpiewać „sto lat”, to pomyślałem, że widocznie przegapiłem czyjeś święto i zacząłem na wszelki wypadek też śpiewać. O sobie w ogóle nie pomyślałem, po prostu zapomniałem, że mam urodziny.
Wiecie co? Cholernie szybko leci czas i cholernie mnie to martwi. Ale akurat w te „okrągłe”, czterdzieste – to naprawdę ratuje przed zdołowaniem, że ktoś był na tyle miły i złożył te życzenia. Dziękuję wszystkim tym, którzy pamiętali lepiej ode mnie i w ogóle wszystkim tym w Toruniu, Lublinie i Warszawie, którzy spędzili ze mną miło trochę czasu. Miałem piękną podróż, żadnych nieprzyjemnych akcentów, dużo dobrych rozmów i dużo optymizmu.
Jak wspomniałem – nie mam nawyku świętowania urodzin. Wybaczcie, jeśli zapomnę o czyichś lub znowu o swoich własnych. Staram się być miły, mam – jak sądzę – jeszcze parędziesiąt lat, żeby przywyknąć do ogólnie przyjętego trybu świętowania.
No to co. Wracam do roboty, nie? Znowu mi się chce. Dzięki.