1. Google prawdę mi powiedziały
Od jakiegoś czasu obserwuję wzmożony ruch wokół mojego wpisu o pierwszej płycie Fonetyki (LINK). Dużo wyszukiwań, dużo wejść. Ma to pewnie związek z drugą płytą Fonetyki i choć nie chciałem o niej pisać, to najwyraźniej czytelnicy chcą czytać właśnie o tej drugiej. Nic nie poradzę – napiszę.
Przy okazji recenzji Requiem dla Rafała Wojaczka skrytykowałem zespół dość mocno. Za krańcowo komercyjną muzykę, za sztuczność wizerunku (żeby nie powiedzieć – fałsz) i za nieprzystawanie koncepcji do klimatu i charakteru twórczości Wojaczka. Rozmawiałem potem z różnymi ludźmi. Jeden z nich wyraził się, że płytę z Wojaczkiem jest w stanie Fonetyce wybaczyć, ale to co zrobili z Bursą, to zwykłe świństwo (powtarzam – cytuję).
No źle jest, przykro mi. Już na początek, przeglądając stronę zespołu trafiam na zdanie wprowadzające w temat: „Rafał Wojaczek i Andrzej Bursa zatopieni w brzmieniach gitar i syntezatorów”. Staram się zachować dystans i nie popaść w szyderczy ton, ale to zdanie wystawia mój chłód recenzencki na ciężką próbę. Zwłaszcza, kiedy jest to szyld zespołu grającego do tekstów wybitnych poetów. Ale dobrze, nie powiem tego, co chce się tu powiedzieć. Rafał Wojaczek zatopiony. No dobra. Dalej:
2. Kup sobie tego smartfona, co wszyscy go mają, pokaż jak bardzo jesteś alternatywny i niepowtarzalny!
Czytam dalej, a tam o tym, że mamy do czynienia ze sztuką elitarną. To nie jest fragment szybkiego wywiadu, kiedy zdarza się coś chlapnąć bez pomyślunku. To jest tekst, którym zespół wita się z fanami na swojej stronie internetowej: „w przeważającej części utworów zdecydowaliśmy się porzucić typową formę w stylu – wstęp/zwrotka/refren/zwrotka/refren/przejście/refren/koniec – taka formuła jest już wyeksploatowana.”. Ha! Cała reszta świata zauważyła to gdzieś w połowie lat 60. Z drugiej strony w tym „wyeksploatowanym” schemacie powstaje wciąż mnóstwo świetnych piosenek. Wystarczy od czasu do czasu słuchać muzyki, żeby o tym wiedzieć. Ten drobiazg (pozorny drobiazg) jest nie tylko gafą, ale symptomem dość powszechnego zjawiska: twórcy każdej gałęzi sztuki (o ile piosenki Fonetyki są „sztuką”, ale umówmy się roboczo, że są) niepokojąco często myślą, że są pierwszymi. Cytowane zdanie napisali ludzie, którzy eksploatują wiersze poetów z lat 50. i 60., a po ich piosenkach zostaje mi poczucie, że ich rezonans z tamtą rzeczywistością jest nikły. Zły punkt wyjścia. Najzwyczajniej, nie wiedzą, z czym mają do czynienia.
Podobnie nie na miejscu wydaje mi się pisanie, że „Nowe dzieło Fonetyki to muzyka dojrzalsza i mocniejsza brzmieniowo”. Kto to pisze? Jakiś rzetelny krytyk muzyczny? Nie, to pisze zespół sam o sobie. Przesłuchali swoją płytę i zrecenzowali się, że jest dobra (w trzeciej osobie – proszę zwrócić uwagę, nie stoi tam „nasza nowa płyta”, tylko „nowe dzieło Fonetyki”). Ja bym wolał sam ocenić, czy ta płyta jest dojrzalsza, a nie dowiadywać się tego od autora uprawiającego autoreklamę.
Przeglądam filmiki. Staram się dociec, jak rzetelna jest lektura poezji ludzi grających do poezji i śpiewających poezję. Staram się solidnie, do rdzenia ocenić zjawisko, nie ślizgać się po pozorach.
Zdanie przepisane z wywiadu: „Ta płyta jest dla ludzi wrażliwych (…), inteligentnych, którzy szukają czegoś poza głównym nurtem i poszukują jakiejś szczególnej wrażliwości (…). Ważna jest dla nich treść, poczucie estetyki artystycznej dalekie od muzyki tanecznej, czy …powo [typowo lub popowo – S.P.] rozrywkowej” – mówi wokalista grupy, której każdy utwór mógłby być reklamówką festiwalu Opener. Trudno by mi było znaleźć zespół grający szeroko pojętego rocka, który brzmiałby bardziej komercyjnie, popowo, odwoływałby się do bardziej masowej, niewyszukanej „wrażliwości”.
Albo więc ja nie jestem wrażliwy, inteligentny i szukam papki muzycznej (bo do mnie ta muzyka nie trafia), albo wokalista się myli. Myślę, że jeśli wziąć pod uwagę rozbuchany marketing Fonetyki, jej klientem docelowym nie są jednak ludzie „szczególnie wrażliwi, inteligentni i szukający czegoś poza głównym nurtem”. Stylistyka muzyki i formy promocji skierowane są do tej samej masy, dla której grają szeregowe (i niczym nie różniące się brzmieniowo) zespoły na Openerze. A już mieszanie do tego Andrzeja Bursy jest (wybaczcie duże słowo) nieetyczne. Bursa był kompletnie kontrkulturowy. I z tego wynika jeszcze jedna rzecz, która mnie irytuje:
3. To po prostu nie brzmi. Ten sposób grania, ten sposób śpiewania (pomijam fakt, że słaby wokal, tu akurat chodzi mi o styl, a nie o jakość). Jak wspomniałem, Bursa – kontrkulturowy, czyli inny niż Fonetyka. Jego indywidualizm, problemy z dopasowaniem, problemy z wydaniem wierszy, obrzydzenie do komercji, ogólne niedopasowanie do mód i obyczajów, niemożność „wstrzelenia się” w obiegowe gusta – to wszystko dokładne antytezy muzyki granej przez Fonetykę, stylu bycia zespołu, ścieżek promocji, wizerunku. I nuda. Ich wykonanie sprawia, że wiersze Bursy stają się nudne, nawet te o największej energii, nawet te najbardziej błyskotliwe – bledną, spłaszczają się, schodzi z nich powietrze. Pojękujący „programowo nieszczęśliwy” wokal, zgrane do cna harmonie i brzmienia, dobrane tak, żeby przypominały wszystko, co obecnie modne. Dwa cytaty z Rejsu: „Ja lubię tylko te piosenki, które znam” (Fonetyka gra piosenki, podobne do tego, co większość zna) i drugi – „nuda, nic się nie dzieje”. No. Okazuje się, że z najbardziej prowokacyjnych, desperackich, czasem skandalizujących wierszy Bursy da się zrobić najprawdziwsze flaki z olejem. To pewnego rodzaju dokonanie!
Jak już wspomniałem, nie chciałem recenzować tej drugiej płyty. No, nie chciałem. Poznałem jakiś czas temu jednego z muzyków zespołu. Przesympatyczny, życzliwy, koleżeński i bezpośredni facet. Tkwię w pewnego rodzaju rozdarciu i mam nadzieję, że ów przesympatyczny, życzliwy, koleżeński i bezpośredni facet nie odbierze osobiście mojego wpisu. Sorry Winnetou. Bursa is Bursa. Mam prośbę. Nie profanujcie Milczewskiego-Bruna, Poświatowskiej, Stachury, Ratonia i kogo tam jeszcze da się wyszukać wklepując w wikipedię „poeci przeklęci”. Cytując panów z Iron Maiden: „Nie mieszaj się w sprawy, których nie rozumiesz”.
Bardzo proszę.
Po przeczytaniu tej recenzji sięgnęłam po utowry Fonetyki i muszę Ci Sławek powiedzieć, że wypowiedziałeś się bardzo dyplomatycznie i obszedłeś się z Fonetyką łagodnie. Gdyby ktoś coś takiego zrobił poezji mojego ukochanego Lowella, to chyba bym zabiła. Całkowicie się z Tobą zgodzę, to jest poezja w wersji disco i doprawdy nie wiem, co ten projekt ma na celu? Trafienie pod strzechy? Zapewne, tylko w tak mało ambitny, łopatologiczny i sorry, ale muszę to napisać: prymitywny sposób, że wywracają mi się flaki. Ani Wojaczek, ani Bursa nigdy nie byli dla mnie „bogami”, ale bardzo szanuję ich dorobek i to kim byli, jak żyli, jak pisali, co myśleli. Gdyby wiedzieli, że zrobiono z nich symbol tego, przeciwko czemu prostestowali, szlag by ich trafił. Mnie trafił.
dzięki za głos. nie chciałem przesadzić, ale też jestem – delikatnie mówiąc – poirytowany.
ty delikatnie, ja z grubej rury.
Jakieś pseudo-alternatywne coś z wokalem jak koza… no nie, nie będę się pastwił już. Tylko jeden komentarz w zasadzie: tak się to powinno robić.
świetne. właśnie tak to się powinno robić, a jeśli nie tak, to jakkolwiek, byle z jajami.