Już od trzeciej osoby słyszę o 8 zasadach dobrego pisania wg Neila Gaimana. Można je znaleźć TU.
Takich „zestawów przykazań” jest na linkowanej stronie więcej, różni pisarze układali. To co podoba mi się najbardziej, to odcięcie się od mitu pisania w romantycznym szale, a zwrócenie w to miejsce uwagi na systematyczność, konsekwencję i rzetelność. Moim zdaniem to sprawdza się nie tylko w prozie, ale i w poezji. Zaciekawił mnie jednak punkt 5 u Gaimana. Brzmi tak:
„5. Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”.
A dokładniej – drugie zdanie tego punktu. W żywych dyskusjach i na forach internetowych podpowiadanie – jak to rozwiązać – jest powszechne, choć oczywiście to nie jest jedyna metoda rozmowy o tekście. Okazuje się, że nie tylko mnie to zafrapowało. Magda Gałkowska napisała cały artykuł na bloga o tym punkcie. I ja też napiszę, bo polemizowałbym i z Gaimanem, i z Magdą.
Po pierwsze – ten facet, który to napisał jest autorytetem, ale to nie znaczy, że w każdej sprawie ma rację, w tej może po prostu nie mieć.
Po drugie – nawet jeśli ma rację, to nie sugerował, żeby brać pod uwagę wszystkich możliwych komentatorów „nieudanego” fragmentu, czyli łącznie z tymi, którzy o pisaniu nie mają pojęcia. Jeśli ktoś sam uprawia literaturę i ma pewne doświadczenie, jego propozycja „jak to ulepszyć” może mieć bardzo dużo sensu, choć oczywiście nie musi. Jeśli ktoś nie zajmuje się czynnie pisaniem, to byłoby rzeczywiście dziwne, gdyby umiał zaproponować lepsze rozwiązanie. Być może Gaiman słyszał od całego mnóstwa dyletantów „dobre rady” i stąd jego punkt 5.
Po trzecie – jest różnica między pisarzem, który szykuje do wydania swoją (być może ósmą czy dziesiątą) książkę, a kimś kto trafił na forum literackie w celu podłapania podstaw.
Po czwarte – Gaiman, nawet jeśli uznamy, że się tu nie myli – powiedział „prawie zawsze”, a nie „zawsze”.
Po piąte – może Gaiman jest tak wybitny, że nie potrzebuje podpowiedzi, a może jego typ umysłu tak działa. Są różne skale wybitności 😉 i różne typy umysłów, nie wszystko co dobre dla Gaimana, jest dobre dla wszystkich innych.
„Na portalach” czy w innych miejscach, gdzie podpowiada się autorom, nie chodzi o to, żeby za nich napisać tekst. Zarówno komentujący, jak komentowany mają trudny do przecenienia pożytek z dyskusji o tekście. To rodzaj laboratorium, w którym wszyscy poruszają się po omacku, ale mogą bez szkody mieszać dowolne substancje w probówkach i przyglądać się efektom. Autor dostaje czasem jeden, a czasem sto pomysłów, jak rozwiązać dany problem w swoim wierszu czy prozie. Widzi rzeczy z różnych punktów widzenia, uczy się kompozycji, uczy się patrzeć na swój tekst cudzymi oczami, chwyta nieszablonowe rozwiązania. To mu procentuje w kolejnych tekstach.
Z kolei komentujący dokonuje „sekcji zwłok”, bez której nie mielibyśmy dobrego malarstwa i dobrej medycyny.
Że takie podejście uśrednia? Oczywiście. Zawsze powtarzam, że uśrednianie i upodabnianie dzieł literackich jest normą w każdym czasie i każda epoka wydawała mnóstwo bardzo podobnie piszących autorów, o których nikt już nie pamięta. Jest tylko różnica skali, która moim zdaniem nie ma przełożenia na jakość czy istotę zjawiska. Internet spełnił w 100% to, co wcześniej działo się na mniejszą skalę. Wybitność zwykle jakoś sobie radzi w tej masie.
To nieprawda, że każdy sam wie najlepiej, jak coś poprawić. Może to kwestia empatii, może doświadczenia, może intuicji. Wiele razy proponowałem rozwiązanie jakiegoś fragmentu. Często niecelnie – nigdy nie narzucam, nawet najbardziej początkującym, swojej wersji. Ale też wiele razy słyszałem, że „kurde, właśnie o to mi chodziło, tylko nie wiedziałem jak to zrobić”. Naprawdę, czasem ten podpowiadający wie.
Poza tym nie zapominajmy, że utwór literacki jest (poza treścią, przesłaniem) także pewnego rodzaju kompozycją estetyczną. Jest zbudowany z uwzględnieniem zjawisk symetrii i asymetrii, konsonansu i asonansu, itd. Jeśli widzimy „kwadrat”, którego jeden bok jest krótszy niż pozostałe, to nie jest wielkim problemem poinformować tego, kto go narysował, że wyszedł mu trapez. I co zrobić, żeby trapez stał się kwadratem, choć trzeba pamiętać, że i pomyłki bywają twórcze. Trapez może się okazać lepszym rozwiązaniem. Decyzję podejmuje autor.
Nikomu niczego nie można narzucać. Nawet jeśli ktoś popełnia najbardziej podstawowe błędy i chce je popełniać – jego sprawa. Jeśli ja chcę skomentować – moja sprawa. O gustach należy rozmawiać, o kompozycji też. Jeśli malarz maluje portret i czuje, że coś nie gra, powinien usłyszeć od kolegi „stary, ten nos jest za długi. Jak twoja modelka zobaczy co jej zrobiłeś z nosem, to ci wbije pędzel w oko”.
Żadna „złota zasada”, „przykazanie” czy sztywna reguła zabetonowana przez autorytet nie odbierze sensu tej prostej sytuacji.