Sędziowie Powstania Warszawskiego

 

Człowiek pod presją nie myśli jasno. Często nawet bez presji myli się, bo taka ludzka natura. Bez wątpienia Powstanie Warszawskie było historycznym błędem, ale alternatywą był tylko i wyłącznie inny błąd – bezczynność. Ktoś musiał dokonać wyboru. Większość ludzi oceniających tamte decyzje nie staje przed równie wielką odpowiedzialnością ani raz w życiu. Wszystkie ich decyzje razem wzięte nie mają takiej wagi jak tamta jedna. Mali ludzie w nudnych czasach chętnie oceniają wielkich ludzi z trudnych czasów, wierząc niezachwianie, że znają się na tym, o czym mówią, bo czytali wikipedię. Najważniejsze decyzje, jakie podejmują, to kupić banany czy nie kupić, bo zwiędły. I wybrać chudy czy tłusty twarożek. Na Powstaniu Warszawskim znają się świetnie, piszą, że to gówno, że zbrodnia i banda idiotów, i w ogóle że cieniasy, bo przegrali jak piłkarze. I walczyli, a nie powinni.

Ci sami ludzie, którzy potępiają przywódców AK za opór, potępiają też przywódców Polski powojennej za kompromisy. Gdyby AK w imię mniejszego zła powstrzymało się od walki, byłaby to ta sama polityka, jaką uprawiały nasze rządy od Gomułki do Jaruzelskiego. „Znawcy” piszą, że to cieniasy i zbrodniarze, bo nie walczyli.

Wyobraźmy teraz sobie, że Powstanie nie wybuchło. W Warszawie znajduje się dziesiątki tysięcy członków polskiego podziemia. Istnieją duże składy broni (z tego co wiem, połowa tych zapasów nie została wykorzystana z różnych powodów). Istnieje plan przeprowadzenia akcji zbrojnej. Wilno i Lwów zostały wcześniej wyzwolone samodzielnie przez AK podczas Akcji Burza. Rosjanie stoją po drugiej stronie Wisły. Powstanie jednak nie wybucha, Niemcy wywożą ludność cywilną, następuje radziecka ofensywa. Miasto ulega zburzeniu i spaleniu w czasie działań wojennych. Giną być może tysiące cywilów, AKowcy dostają się do radzieckiej niewoli po rozbrojeniu i lądują w więzieniach (wciąż pamiętamy, że nie znamy skutków powstania, mamy historię alternatywną).

Po wojnie poznajemy fakty. Że był plan. Że było 50 tys. członków polskiej armii podziemnej. Że była broń. Że była szansa zrzucić polski desant nie pod Arnhem, tylko w Warszawie (pamiętajmy – Powstanie nie wybuchło, jesteśmy więc prawie pewni, że desant wyląduje). Jesteśmy przekonani, że byłyby zrzuty alianckie dzięki lotom wahadłowym. Znamy siły niemieckie w Warszawie i wiemy, że były niewielkie. Wiemy, że w podobny sposób wyzwolono inne miasta.

Wy, którzy teraz nazywacie przywódców Powstania idiotami i mordercami – i tak mówilibyście to samo, gdyby Powstanie nie wybuchło, mając „niezbite dowody”, że by się udało. Chcielibyście wieszać Bora-Komorowskiego za to, że Powstania nie było. I nazywalibyście go idiotą, zbrodniarzem, zdrajcą. Mówilibyście, że to przez nich mieliśmy komunizm po wojnie, bo gdyby wybuchło Powstanie, to komuny by nie było. Dokładnie właśnie to byście mówili, bo lubicie gnoić postacie historyczne, a na wszystkim się znacie najlepiej.

Podobnie jak w okresie zaborów, Polacy byli uzależnieni od rozwoju układu sił poza krajem. Nie byłoby niepodległości po I wojnie światowej, gdyby nie ta wojna. Identyczną sytuację mieliśmy od roku 1939 do 1990. Środowiska ugodowe i walczące potępiały się nawzajem za brak rozsądku i patriotyzmu, nikt nie mógł czegokolwiek zrobić i nikt nie umiał z czystym sumieniem siedzieć bezczynnie. Ślepa uliczka, każda decyzja obraca się na szkodę. Oba wyjścia były złe. A masy ludzi, bierni obserwatorzy osądzają i rozliczają tych, którzy dla nich brną w dylematy.

Z perspektywy czasu wszystko wydaje się bardziej zrozumiałe i łatwo się wymądrzać. Teraz wiemy wiele rzeczy, których wtedy nie wiedział nikt. Dużo przemawiało przeciw Powstaniu. Ale i dużo – za. Ludzka zdolność przewidywania nie jest naszą silną stroną. Mylą się wszyscy, ulegają pozorom, namowom, własnym pragnieniom, kłamstwom, niedoinformowaniu. Pomylili się Niemcy – przegrali wojnę, pomylili się Amerykanie co do Japończyków i co do Rosjan, pomylili się Anglicy co do Hitlera, pomylili się Rosjanie co do komunizmu. Pomylili się też Polacy. Kto ich sądzi? Nieomylni? Popatrzcie na swoje życie uczciwie i wyobraźcie sobie, że jeden wasz błąd może kosztować życie setek tysięcy ludzi. Stalibyście sparaliżowani lub uciekali panicznie, a zmuszeni w końcu do decyzji podjęlibyście niemal na pewno złą. Odechciewa się potępiać?

Hejterom wydaje się chyba, że dowództwo Powstania usiadło sobie, pomyślało „no, zginie 20 tys. AKowców, 150 tys. cywilów, przegramy, Warszawa spłonie, no to, hehe, robimy powstanie”. Że wiedzieli wówczas to co my wiemy dziś. Proszę zrozumieć, że wówczas niczego nie było wiadomo na pewno. Więcej przemawiało przeciw powstaniu, ale obie decyzje – za i przeciw – były niemal tak samo ryzykowne, a podejmowano je pod presją, której nikt z nas sobie obecnie nie wyobraża. NIE-WY-O-BRA-ŻA. Stąd tyle bzdurnych opinii. Wyobraźni nie ma, a słowa leją się szeroko jak Golfsztrom. Książki od historii niczego nie zmieniają. Człowiek z dużą wiedzą książkową o Powstaniu rozumie z niego tyle, co ksiądz żyjący w celibacie wie o seksie. Choćby przeczytał na temat seksu wszystko od Salomona do Lwa-Starowicza, nadal nie wie o czym mówi. Nie usprawiedliwiam Powstania Warszawskiego. I nie potępiam. Nie mam do tego prawa i wy też nie macie. Może generał Anders miał moralne i fachowe prawo powiedzieć to, co powiedział (że dowództwo należy rozstrzelać za tę decyzję) – może miał. Ale my możemy go zacytować jako materiał źródłowy, a nie powtarzać za nim. Jest różnica.

To jakiś polski sport narodowy. Obwiniać Jaruzelskiego za stan wojenny, Gierka za pożyczki, Gomułkę za ugodowość, magnatów za rozbiory, Sobieskiego za Świętą Ligę, Wazów za Hohenzollernów, Walezego za pacta conventa i Hermana za Sieciecha.

W ogóle łatwo jest obwiniać kogo popadnie. Stada niewinnych obrzucają kamieniami wybrane ofiary składając je w ofierze za własne grzechy. Ludzie nie mający pojęcia o realiach i historii krzyczą o sądzie, o degradacji, jak prosto wytykać i upraszczać, oczekiwać i rozliczać. Byle nie siebie i najlepiej po dobrym, obfitym śniadaniu, grzebiąc w internecie opłacanym przez tatę i mamę. Jak się znajdzie gorszego, głupszego i bardziej winnego, to można się poczuć lepszym, mądrzejszym i niewinnym. Prawda? I stąd tyle hałasu, jacy to głupi, źli i zbrodniczy byli organizatorzy powstania.

R. Smullyan opisał zagadkę logiczną, w której więzień musi wejść za jedne z dwóch drzwi. Może tam spotkać damę lub tygrysa. Na pytanie „co będzie, jeśli w obu pomieszczeniach są tygrysy”, król odpowiada „to twój pech”. Można chyba tylko współczuć ludziom, którzy muszą w imieniu swoim i innych podjąć decyzję o otwarciu którychś drzwi, wiedząc po długim namyśle, że za oboma są tygrysy.

To prawda, że choć nie wiemy, co by było, gdyby nie było Powstania (może lepiej, a może gorzej), decyzja o jego wybuchu była błędna, tragiczna w skutkach, to było wejście pod nóż. Ale gdzieś w tym wszystkim umyka prosta prawda, że winien morderstwa jest morderca a nie ofiara, nawet jeśli przez własny błąd pod ten nóż mu weszła.

 

1 myśl na “Sędziowie Powstania Warszawskiego”

  1. jako rodak obwiniam obywatela Sławomira Płatka że naruszył status nieomylności sędziów…a muszę dodać że każdy rodak uważa Się za sędziego i to Naj…wyższego!

Komentarze zostały wyłączone.