Dzienniki rumskie 10

 

Wiosna a właściwie lato szaleje. W moim ogródku pod moim oknem wyrosła trawa i przyrasta tak szybko, że śmieci nie widać już dwa dni po ich wyrzuceniu przez starą grubą i brzydką babę z 4 piętra. Wiśnia pod moim oknem w moim ogródku kwitnie jak szalona, aż się chce haiku pisać. Zimą lub na przyszłą wiosnę będzie taka wiśniówka, że hej. Po raz pierwszy od dawna czuję wspólnotę z Rumią, z jej cudnymi mieszkańcami i urzekającym krajobrazem. To poczucie jest tak silne, że chyba się zgolę na łyso i pójdę na siłownię. Chyba zapalę sobie papierosa i rzucę peta do własnego ogródka.

Ogólnie więc panuje optymizm i wiara w lepsze jutro. Optymizm jest tak silny, że już mi się zdawało, że pójdę z prawdziwą radością do pracy. Ale okazało się, że optymizm jest jeszcze silniejszy. Nie pójdę wcale. I tak wszyscy mnie kochają, to wystarczający powód, żeby mi wypłacić odpowiedni przelew.

Kupiłem sobie do picia jakiś płyn z witaminami, bo biegałem i nastraszyli mnie w reklamie, że się odwodnię. Siedzę teraz, nawadniam się, cieszę się, że wszyscy mnie kochają. Cieszę się jak cholera.