Delta Machine

 

No i co ja mam napisać o tej nowej płycie Depeche Mode? Jest takie pojęcie „okres bohaterski”, czasem stosowane do ludzi czy grup z czasu, kiedy zdobywają swoją tożsamość, terytorium, budują sobie „twarz”. To zwykle bardzo fascynująca historia i w swoim „bohaterskim okresie” Depeche Mode robiło muzykę różną, a jednak magnetyczną. Badali samych siebie, swoje ucho, swoje oko. Z albumu na album byli lepsi. Za punkt szczytowy uważam Music for the Masses i wcale nie dlatego, że wydanie tej płyty zbiegło się z moim prywatnym dojrzewaniem. Fakt, realizacja jest średnia, bas – płaski. Ale to drobiazgi, jedno pokrętło likwiduje większość wad nagrania, reszta jest jednym z najwybitniejszych osiągnięć muzyki elektronicznej, przynajmniej w moim przekonaniu.

Potem były dwie płyty zrobione „na gazie” pomimo problemów prywatnych (głównie Davida Gahana). Niewiele jednak wnosiły do rozwoju „doktryny” muzycznej zespołu. Potem stały się dwie rzeczy. Odszedł Alan Wilder (tu pisałem o wpływie tego odejścia), a pozostali panowie chyba zdobyli to, czego szukali – zbadali swoje ucho i oko, zdobyli swoje twarze i terytoria. Odtąd grają to, co okazało się im najbliższe. Robią to perfekcyjnie, ale specjalnej energii nie czuję. Ultra jest nawet niezła, może właśnie dlatego, że odejście Wildera zmusiło ich do kolejnych poszukiwań, to wywołało jakąś świeżość. Ale też bez przesady. Exciter brzmi chwilami jak reminiscencje z Black Celebration i to mi się podoba, ale tylko przez owe reminiscencje. Playing the Angel i Sounds of the Universe odbieram jako po prostu nudne.

I w końcu Delta Machine – nic złego nie da się powiedzieć o albumie. O żadnym, począwszy od czwartego, się nie da. Leci już ósmy czy dziewiąty raz i łapię się po 20 minutach, że nie słucham, po prostu leci sobie w tle jak muzak. Kiedy się zmuszam do skupienia – słyszę bezbłędne aranżacje, dbałość o klimat i brzmienie. Nie jestem jednak w stanie utrzymać uwagi. Tu nie ma niczego, czego bym nie słyszał setki razy na wcześniejszych płytach. A przede wszystkim brakuje tej siły przekonania, która nawet w tak prostych i powtarzalnych brzmieniach jak punk dawała moc. Tam przecież nie dzieje się kompletnie nic nowego, rzecz w tym, ile serca się włoży. Depeche Mode grają inną muzykę niż punk. Tu liczy się oprócz energii także świeżość, poszukiwanie, nowatorstwo.

Trudno powiedzieć, żebym był zawiedziony, rozczarowany. Spodziewałem się tego, że będzie jak będzie. I jest jak jest. Słuchałem z przyjemnością, ale wracać chyba nie będę.

 

Cała płyta jest na youtube legalnie, można też podobno pobrać za darmo mp3 ze strony zespołu. Albo kupić prawdziwą płytę.

 

1 myśl na “Delta Machine”

Komentarze zostały wyłączone.