Czystość jest jednym z paradoksów Rumi, godnych sławienia na równi z paradoksami eleańskimi. Np. moi sąsiedzi. Odkurzają. Niby nic specjalnego, ale oni odkurzają przez cały piątkowy wieczór (kawalerka 36 m2). Później odkurzają w sobotę właściwie przez cały dzień. Niewykluczone, że kiedy wychodzę na spacer bądź do sklepu – przestają, ale kiedy wracam, natychmiast, czujnie zaczynają od nowa. Jest co prawda jakaś drobna przerwa na obiad, drzemkę dzienną, awanturę małżeńską – ale bez istotnej roli w procesie pielęgnacji czystości. W niedzielę od 8 rano odkurzają znowu, z przerwą na wizytę w kościele. Po kościele – odkurzają. Później jadą swoim extra audi do jakiegoś sklepu, pewnie Auchan alboco – i w tym czasie nie odkurzają. Nie odkurzają także podczas wypakowywania zakupów i gotowania obiadu (moje mieszkanie natychmiast staje się częścią ich patelni, wielkim szybkowarem wielkiej płyty i mieszaczem zapachów), ale tuż po zjedzeniu – odkurzają.
Mój kot też od czasu do czasu mył się na wszelki wypadek. Np. ubrudzony ludzkim zapachem podczas głaskania. Albo niczym nie ubrudzony, po prostu siadał sobie na podłodze i nie mając nic innego do roboty – zaczynał się jęzorem myć. Widzę tu pewną analogię. Sąsiedzi być może siadają sobie na krzesłach i patrzą na siebie. Ani nie ma co robić (weekend), ani o czym gadać (…jak by to powiedzieć), to może by wylizać odkurzaczem cokolwiek?
Z drugiej strony (od strony schodów), zjawiskiem nieprzeciętnym jest orientalizm. Mianowicie notuje się przypadki latających dywanów. Co prawda klimat miniaturyzuje. Tak więc nasze paprocie są wielokrotnie mniejsze od karbońskich, nasze motyle – od zwrotnikowych. Nasze palmy – domowe – mieszczą się w doniczkach, a banany na bananowcach są tak małe, że nie ma ich wcale. Podobnie latające dywany – wyglądają jak wycieraczki. Jednak nie są wycieraczkami. Bo odlatują, nikt nie wie kiedy i dokąd. Z pewnością nikt ich nie kradnie, bo leżałyby pod innymi drzwiami. A nie leżą. Dozorca przynosi (z krain tysiąca i jednej nocy) taki dywanik, rozkłada i po jakimś czasie dywanik się przemieszcza. Bo nie ma go tam gdzie był. Położenie własnej wycieraczki pod własnymi drzwiami skutkuje tym samym.
Powiem Wam tajemnicę. Szeherezada mieszka w Rumi.
Sindbad też. Jeździ 15-letnim audi do galerii handlowej i w tym właśnie labiryncie zabija kolejne Minotaury. Po prostu wciąga je odkurzaczem.
Poza tym czytam obecnie:
Nadal – Lucyna Skompska – Poezja na co dzień
Jerzy Suchanek – Widzimisię
John Ashbery – Cztery poematy