Panie Kazimierzu, cóż to dzisiaj jest 100 złotych?

To miało być po prostu jeszcze jedno zdjęcie do albumu grobbing literacki. Prosta sprawa – znaleźć grób, zapalić znicz. Wujek google podpowiedział, że Cmentarz Północny, czyli paskudna Wólka, więc tym prościej – i tak bywam tam na grobach moich bliskich. Specjalna cmentarna wyszukiwarka pokazała – Kazimierz Ratoń, kwatera W-VIII-9, rząd 9, grób 6. Znicz i zapałki w torbie, tłok w autobusie i przed bramą, potem tłum rozlewa się po alejkach i wsiąka gdzieś w hektary jednego ze smutniejszych miejsc jakie znam (no, może tylko widok Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku działa na mnie bardziej przygnębiająco).

Kiedy podeszłam do poszukiwanej kwatery, miałam wrażenie, że trafiłam na dziwny, pusty placyk pomiędzy grobami. Z bliska okazało się, że jest na nim rozrzuconych luźno kilka nagrobków w całkiem niezłym stanie, kilka płyt z zupełnie zatartymi nazwiskami a reszta „placu” to niewielkie nierówności – jakieś wybrzuszenia, jakieś dołki. Między tym gdzieniegdzie tabliczki „Grób do likwidacji”. Trudno dokładnie stwierdzić, jak przebiegały rzędy, gdzie są groby, a gdzie przejście między nimi. Próbowałam jakoś dopasować przestrzeń do teorii z cmentarnej wyszukiwarki (na podstawie grobów istniejących) i jestem niemal pewna, że grobu Ratonia po prostu nie ma… Na zdjęciu widać mniej więcej to miejsce, w którym był. Tylko 34 lata. Jak widać, aż. I tylko nie mogę pozbyć się z głowy obrazu Miłosza, który świętując „po Noblu” w Warszawie, na schodach Domu Literatury spotkał Ratonia. Z wyraźnym przerażeniem i troską wręczył mu 500 zł, choć Ratoń poprosił jedynie o „Waryńskiego”. Miłosz miał powiedzieć: „Panie Kazimierzu, cóż to dzisiaj jest 100 złotych?”. W kieszeni marynarki miał gruby plik pięćsetek spiętych biurowym spinaczem.

Dodaj komentarz