Było i nie ma, jak w ruskim cyrku

Tak mawiała moja babcia. A była sobie ławeczka… Nie tak dawno temu, bo w czerwcu 2013 roku, uroczyście odsłonięto „Miroławkę”.  Jak można przeczytać na stronie Fundacji Cultus: „Została wykonana ze ściętej topoli, o której często wspominał w swojej twórczości Miron Białoszewski. Dzięki warszawskim artystom – Wojtkowi Józefowiczowi i Monice Michalczewskiej topola zyska drugie życie i powróci na Plac Dąbrowskiego w nowej formie”. Była, widziałam, mam zdjęcia (o, ironio, album na Fb, w którym znalazły się te foty zatytułowałam „nie spać, zwiedzać”).

Kiedy wczoraj, przygotowując kolejny spacer literacki, poszłam na Plac Dąbrowskiego, zamiast ławki ujrzałam świeżo posianą trawkę. Zadałam więc pytanie tym, którzy ją tam postawili. Pozwolę sobie upublicznić odpowiedź, którą dostałam:

Ławeczkę zdemontowaliśmy i w tym momencie przebywa w pracowni rzeźbiarskiej na Pradze. Jakiś czas usiłowaliśmy ją oddać w darze naszemu miastu, ale niestety nasza ponad roczna korespondencja nie przyniosła efektów. W czasie 4 lat jej pobytu na Placu Dąbrowskiego byliśmy zobowiązani do dzierżawienia terenu, napraw, konserwacji etc. i chcieliśmy sobie zdjąć ten ciężar z pleców. Jedynym sposobem okazał się demontaż ławeczki.

Kocham moje miasto, ale po raz kolejny przekonuję się, że to trudna miłość…

Dodaj komentarz