a Białoszewski nadal nie żyje

I znów minął ponad rok od poprzedniego wpisu… Czy warto wracać do „przeczytanek”? Wydaje mi się, że tak – może tym razem się uda i będę publikować tu częściej.
A dziś zatęskniłam do blogowania, bo internet przypomniał mi, że 17 czerwca to kolejna rocznica śmierci Białoszewskiego – twórcy wyjątkowo dla mnie ważnego. Pamiętam, jak w liceum zmagałam się z jego tekstami, próbowałam zrozumieć, rzucałam je w kąt i potem wracałam. I jak pojawiło się jego nazwisko na liście osób, do których mieliśmy zanieść zaproszenia na bardzo ważną szkolną uroczystość. Oczywiście, zgłosiłam się, zaniosłam. A wiele lat później napisałam o tym wiersz. Wracam do Białoszewskiego niezmiennie. I niezmiennie od lat patrzę na jego „chamowo”…

chamowo

wysoko
żeby z tęsknotą patrzeć na drugą stronę wisły
osiem pięter od śmietnika (może dziewięć)
podobno lubił śmietniki
za ich wieczną tymczasowość
szczury żyją krótko
śmieci wpadają na kilka dni ze zsypów
na dłużej zostają tylko bezdomni

przechodzę obok
ulicą która kiedyś nie miała nazwy
od jakiegoś czasu wisi tabliczka urugwajska
nie ma znaczenia że śmietnik jest zamknięty
butelki po wódce którą pił z ginsbergiem
albo miłoszem dawno przepadły
zostały przetopione w jakiejś hucie
(nie mówiąc już o fusach po cholernie mocnej herbacie)

lizbońska przy urugwajskiej brzmi światowo
wielki szary blok szumy zlepy ciągi
przygarbiony mężczyzna z zapadniętą twarzą
wyglądał zupełnie inaczej niż na zdjęciu w podręczniku
powiedział że dziękuje za zaproszenie ale nie przyjdzie
jest zmęczony
nie powiedział że niedługo umrze

16 bialoszewski

Dodaj komentarz