zmieszana, nie wstrząśnięta

Nie da się ukryć, że mam od dłuższego czasu słabość do kryminałów. A jeśli kryminał dzieje się na Saskiej Kępie, jasnym jest, że stanie się dla mnie przedmiotem pożądania. W ciemności nocy Ewy Agnieszki Frankowskiej trafiło w moje ręce wczoraj. Łatwo więc zgadnąć, że czyta się szybko. I ta łatwość „wchodzenia” to jedna z większych zalet książki. Największa to, oczywiście, całkiem nieźle opisana Saska Kępa z jej specyfiką. Ale jako kryminał? Delikatnie mówiąc – szału nie ma. Niby jest pomysł, niby jest zaskoczenie, ale generalnie to wszystko jest zaledwie poprawne. Tak, poprawne, to chyba najbardziej adekwatne określenie tej książki. Zresztą – już tytuł powinien zastanowić – jest doskonale nijaki… Powie ktoś, że się czepiam… Ano czepiam się. Po przeczytaniu Mankela, Krajewskiego czy paru innych można od kryminału wymagać znacznie więcej. A już Saska Kępa na pewno zasługuje na lepszy kryminał…

paryska
ulica Paryska – to tu miał swój antykwariat jeden z bohaterów książki

Dodaj komentarz