historie weekendowe

Za mną długi, leniwy weekend w dobrym towarzystwie. Nawet nie chciało mi się czytać, choć oczywiście wzięłam ze sobą kilka naprawdę niezłych książek. Chyba było mi trzeba siedzenia i gapienia się na zieleń i błękit. Oczy też potrzebują odpoczynku. Ale wieczorami urządzałyśmy sobie seanse filmowe. Jak na upalne lato przystało, najlepiej sprawdziło się kino skandynawskie 😉
Norweskie „Historie kuchenne” – świetny film, który obejrzałam po raz pierwszy dawno temu na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Dowód na to, że nie potrzeba wielkich sił i środków, wystarczy opowiedzieć historię. Nietuzinkową, ale prostą. Nie, nie będę jej streszczać – zobaczcie sami. Na szczęście przez jedną z gazet zostało wydane DVD. A na zdjęciu pyszne drożdżowe bułeczki, które wzbogacały seans filmowy. Dobre towarzystwo, znakomity film, piękne okoliczności przyrody i małe conieco – ideał?

urle

Dodaj komentarz