mała letnia podróż… w czasie :)

Epoką do której mam szczególną słabość jest Dwudziestolecie Międzywojenne… Nie, nie mam złudzeń, nie było idealnie. Znam hasła Bereza Kartuska, Brześć, wielki kryzys i kilka innych. Ale literatura, sztuka, architektura i przede wszystkim koloryt tego czasu niezmiennie mnie zachwycają. A że wciąż mamy czas kanikuły, przypomnę powieść, która jak chyba żadna inna pokazuje ten właśnie koloryt, ale w krzywym zwierciadle – Pamiętnik Pani Hanki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. To cudowna opowieść kretynki z ówczesnych sfer wyższych (czytaj – celebrytki). Ech, mieć te problemy…
Oczywiście nie poszłam na fajf do Dubieńskich, chociaż przysłali mi nową suknię, w której mi wyjątkowo do twarzy. Trzeba ją będzie tylko skrócić. Niewiele. O jakieś pół palca. Mój Boże! Byłaby to pierwsza w Warszawie suknia paryska w tym karnawale. W piątek już na pewno panie z ambasady francuskiej pokażą się w nowych modelach. Od pewnego czasu prześladuje mnie pech.
Być, choć raz na jakiś czas, uwodzona tak sztampowo:
Jako obiekt flirtu Toto bynajmniej nie jest pociągający. O ile zdążyłam zapamiętać, jego repertuar uwodzicielski składa się z trzech sloganów:
1. Pani jest dziś oszałamiająca.
2. Gdybym miał prawo panią pokochać, byłbym najszczęśliwszym z ludzi.
3. Jeżeli nie przyjdziesz o piątej, oszaleję.
No i przede wszystkim mieć takie pomysły:
Usiłowałam Jackowi wytłumaczyć, że pojąć nie mogę, dlaczego u nas ludzie przywiązują tak wielką wagę do tego Bałtyku. Rozumiem, że handel morski, że Gdynia, że z punktu widzenia ekonomicznego to przedstawia wielką wartość. Ale jeżeli chodzi o społeczeństwo, to nie odnosi ono z tego prawie żadnych korzyści. Rzadko zdarza się taki rok, by nad polskim morzem można było wysiedzieć dwa miesiące. Woda nieludzko zimna, często pada deszcz, o komforcie poza Juratą nie ma co marzyć, a znowuż w Juracie straszliwe towarzystwo. Sama plutokracja najgorszego gatunku.
W umiejętny sposób starałam się przekonać Jacka, by korzystając z obecności Göringa, podsunął mu myśl, by w zamian za nasze désintéressement co do Anschlussu raczej dali nam dostęp do Morza Czarnego. Gdzieś między Rumunią a Rosją pewno jest takie miejsce, gdzie możemy ten dostęp znaleźć.
No, czyż nie cudowny pomysł?! Taki polski kurorcik nad Morzem Czarnym… Rozmarzyłam się… Dobrze, że już za kilka dni będę miała swój mały skok, na chwilę, w lata dwudzieste, lata trzydzieste… Ale o tym później 🙂

Dodaj komentarz