silniki nuklearne nowej ery

Termodynamika to wg mnie najbardziej obiecująca dziedzina fizyki, przed którą stoją największe technologiczne wyzwania cywilizacji ludzkiej, w tym budowa kosmicznego napędu nuklearnego potrzebnego do lotów na Marsa. Sprawa stała się już aktualna i Amerykański Departament Obrony stworzył w tym celu specjalny program Orion, którego zadaniem jest zaprząc wybuchy nuklearne do roli napędu statków kosmicznych. Zajmuje się nim agencja DARP – Difense Advanced Research Project Agency, która wybrała 3 firmy z branży kosmicznej do opracowania i rozwoju tzw. NTP – nuclear thermal propulsion – jądrowego napędu termicznego. Flagowy produkt tego projektu to DRACO – Demonstration Rocket for Agile Cislunar Operations czyli w luźnym tłumaczeniu „rakieta demonstracyjna do szybkich operacji orbitalnych”. Wybrane firmy to General Atomics, Blue Origin, Lokckheed Martin (odpowiednio: 22 mln dolarów, 2,5 oraz 2,9). Firmy te mają zbudować i przetestować do 1025 na niskich lotach jądrowy napęd kosmiczny.

@NASA

Obecnie funkcjonują dwa typy rakiet do lotów kosmicznych: chemiczne o wysokim i krótkim ciągu (reakcje wymagające dużej ilości paliwa, o sprawności rzędu 5 %, czyli tylko 5 % masy to ładunek przenoszony przez rakietę) oraz o niskim ale długim ciągu (silniki elektryczne o napędzie jonowym, które nie mogą startować z powierzchni Ziemi). Potrzeba więc złożyć te dwie cechy w jedno, co uda się prawdopodobnie w nowym typie napędu jądrowego.

W pierwszej kolejności należy odpowiednio zaprojektować skuteczny i bezpieczny silnik jądrowy i zajmie się tym koncern General Atomics. Koncepcje okrętów atomowych na drugim etapie tego projektu mają natomiast przygotować: Blue Origin i Lokheed Martin.

@NASA

26 lipca 2023 urzędnicy amerykańskiego departamentu stanu oświadczyli, że rakieta z nowo zaprojektowanym silnikiem nuklearnym czyli Demonstration Rocket for Agile Cislunar Operations (DRACO) może wystartować już w 2027 roku, a jako firmę wykonawczą wskazano Lockheed Martin.

NTP działa poprzez pompowanie ciekłego materiału pędnego, w przypadku DRACO – kriogenicznego wodoru, przez rdzeń reaktora, w którym atomy uranu rozpadają się w wyniku rozszczepienia. Proces ten podgrzewa materiał pędny, przekształcając go w gaz i przepuszczając przez dyszę w celu wytworzenia ciągu. Za opracowanie reaktora jądrowego i potrzebnego do jego napędzania odpowiedniego składu paliwa, odpowiedzialne będzie BWX Technologies. [NASA]

Napęd ten jednak stwarzać będzie pewne problemy, o których na razie się nie wspomina. Chodzi o zanieczyszczenie środowiska, które wyklucza używanie go podczas startu z Ziemi, okazuje się, że reaktor DRACO może być włączany dopiero po osiągnięciu wysokiej orbity.

Plany na najbliższe lata? NASA planuje zbudować długoterminowe siedliska ludzkie na Księżycu w ramach programu Artemis, co ma być preludium do lotów kosmicznych i planów budowy baz na Marsie.

Można tu wspomnieć, że wcześniejsze prace nad silnikami typu nuklearnego prowadzone były aż 50 lat temu, ale z powodu cięć budżetowych, polityki, a także nie dość rozwiniętej technologii, badania te zostały wówczas zarzucone. Dzisiaj stoimy u progu nowej ery cywilizacyjnej – ERY EKSPANSJI KOSMICZNEJ.

Natomiast ja, wyciągam przysłowiowy popcorn i z niecierpliwością czekam na dodanie do projektu trzech kolejnych elementów trwającej właśnie rewolucji technologicznej – AI, nadprzewodnictwa wysokotemperaturowego oraz reaktorów syntezy jądrowej. Być może dopiero one niczym duży game changer, umożliwią naszą ekspansję w kosmosie.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

terraformowanie Marsa

Terraformowanie – to inaczej przystosowywanie Marsa do jego zasiedlenia przez ludzi. Wg aktualnej wiedzy, zmiany klimatyczne na Marsie upodabniające go do Ziemi są całkiem możliwe, łatwiejsze niż długotrwały lot wielu tysięcy inżynierów i transportowanie na rudą planetę ogromnych ilości materiałów oraz niezbędnego do przeżycia sprzętu. Terraformowanie w długiej perspektywie czasowej, może okazać się bowiem o wiele bardziej efektywne i opłacalne niż tworzenie podziemnych kapsuł mieszkalnych, nieprzystosowanych w pełni do czerpania z zasobów Marsa, wyczekujących zawsze li tylko pomocy z Ziemi.

Pomysłów jest kilka i obejmują one zupełnie różne podejścia inżynierskie.
(Inżynierowie górą!)

1. Globalne ocieplenie i stopienie czap lodowych dzięki lustrom umieszczonym na orbicie Marsa, a w efekcie stworzenie również atmosfery zbliżonej do ziemskiej. Ta jest obecnie zupełnie nieprzyjazna człowiekowi: 96% dwutlenku węgla, 1,93% argonu, 1,89% azotu, wraz ze śladowymi ilościami tlenu i pary wodnej. Tymczasem atmosfera stanowić powinna ochronę przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym, zapewnienie tlenu dla ludzi i roślin, a także wyhamowanie dobowych różnic temperatury. Itd.

2. Sprowadzenie i wprowadzenie w atmosferę Marsa ogromnych ilości amoniaku, co również przyczyniłoby się do powstania efektu cieplarnianego i stworzenia czapy ochronnej dla promieniowania z kosmosu. (Dostrzegam tu problemy transportowe…)

3. Zmiana koloru planety na czarny lub zbliżony do czarnego, czyli taki, który zgodnie z teorią ciała doskonale czarnego umożliwi maksymalne pochłonięcie energii odbieranej z kosmosu. Kolor planety można zmieniać poprzez rozpylanie pyłu, fakturowanie powierzchni, albo rozlokowanie roślin o ciemnym kolorze. Sami domyślacie się jednak, że nie byłby to szybki proces.

4. Użycie ładunków jądrowo-elektrycznych lub jądrowo termalnych, do wzniecenia pyłu w atmosferze i w efekcie do jej ogrzania oraz stopienia lodowców itd. Tu poza niewątpliwymi plusami mamy też minusy w postaci zniszczenia powierzchni planety oraz zagrożenie dla rozlokowanego na Marsie sprzętu badawczego. Gangsterska eksploracja nigdy nie wychodziła człowiekowi na dobre i szkoda byłoby czynić z niej zaczyn nowej cywilizacji.

5. Istnieje też pomysł na stworzenie wielu hektarów szklarni, z gatunkami ekspansywnych roślin zdolnych do przetrwania w odmiennych niż na Ziemi warunkach. Rośliny jak wiadomo, produkują tlen (ale również dwutlenek węgla), oczyszczają atmosferę pochłaniając CO2 w procesie fotosyntezy, a co ważne, nadają się również do jedzenia. Pomysł ten, choć trudny do zrealizowania, wydaje się być najbardziej „etyczny”, choć w kwestii tworzenia nowych gatunków, nie jest jasne w jakim kierunku zmierza ludzkość.

Powyższe pomysły są dość ciekawe i pewnie należałoby rozważyć wykorzystanie ich wszystkich, jeśli nie naraz to po kolei, na rożnych etapach terraformacji, tak aby cały proces zachodził maksymalnie efektywnie. Domyślam się też, że to dopiero początek ekspansji człowieka w kosmosie, a nasze doświadczenia z psuciem klimatu Ziemi być może dadzą się zastosować do naprawienia atmosfery Marsa. Oby!

Każdy wpis wieńczę zazwyczaj efektowną puentą. Nie inaczej będzie i tym razem. Moim skromnym zdaniem, terraformowaniem Marsa zajmie się już nie ludzki mózg ale sztuczna inteligencja. Cały proces jest bowiem na tyle skomplikowany, że zarządzanie nim przez człowieka byłoby po prostu lekkomyślne.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Praca z emocjami a możliwości mózgu


Zastanawiałam się czy pisać o swoich spostrzeżeniach w tym temacie – po pierwsze, czy kogokolwiek to zainteresuje, a po drugie, czy mam prawo pisać o tym, w czym nie jestem znawcą ani tym bardziej wzorcowym przykładem. W każdym razie, ryzykuję i piszę, ponieważ moje podejście może naprawdę coś rozjaśniać.
W slangu informatyków – ‚u mnie działa’.

Czasy są ciężkie, a nawet gdyby nie były, to jak wiadomo, sami potrafimy stworzyć na gruncie prywatnym wiele problemów z niczego. Problemom tym towarzyszą zwykle emocje, które obciążają nas ponad granice wytrzymałości. Jedni próbują je rozładować, inni przespać, zapić, jeszcze inni przepracować ale czasem organizm mimo wszystko się nie wyrabia i w rezultacie popadamy w depresję lub lęki. Dlatego wydaje mi się, że większość używanych przez nas metod jest umiarkowanie skuteczna.

  1. Radykalne uwalnianie emocji

    To działa, przynosi ulgę, ale jest dość ryzykowne. Podczas wybuchowego uwalniania ktoś z bliskich nam osób, może dostać odłamkiem. Sami często czujemy kaca moralnego, związanego z tym, że za bardzo się odkryliśmy a u wysoko inteligentnych osób pozostaje dyskomfort psychiczny.
    .
  2. Sport/aktywność – maszynka do uwalniania emocji

    Rozwiązania w stylu: sport, seks, gry, aktywność towarzyska, są skutecznym podejściem do rozładowywania nadmiaru przeżyć, ale nie pozwalają nam wejść wgłąb dręczących nas emocji i rozwiązywać problemów z poziomu psychiki. Powodują raczej, że problemy te, nie są aż tak dotkliwe. Sport pełni funkcję suplementu.
    .
  3. Medytacja – wyciszanie emocji

    Wiem, że medytacja, joga, zen, modlitwy – to świetne techniki na złapanie równowagi psychicznej i dystansu do życia. Pozwalają nam na wyciszenie emocji, i są w naszym życiu mechanizmem ich porządkowania, ale trudno mi wyobrazić sobie mnicha buddyjskiego na głównym stanowisku w korporacji, albo księdza pochłoniętego modlitwą, wychowującego trójkę zasmarkanych dzieci. Te techniki zarezerwowane są dla ludzi, którzy udają się na margines życia, i mają taki luksus, że mogą sobie na nim pozostać, albo powracać do niego ilekroć zechcą. Słowa ‚Bóg Cię kocha’ nie rozwiążą problemów kiedy nie kocha cię mąż albo masz komornika na głowie. Metody te służyć powinny pogłębieniu duchowości a nie pracy z emocjami.
    .
  4. Przerabianie emocji – autoterapia

    Nie wiem czy znacie tę metodę, podejrzewam, że stosujemy ją wszyscy. Sami próbujemy radzić sobie z emocjami, przyglądając się im, dzieląc je na dobre i złe, dokonując analizy i wypuszczając z siebie raczej te pozytywne. Skupiając się świadomie na pozytywach, poprawiamy swój nastrój, pracujemy nad swoim stanem psychicznym, kontrolujemy się i jesteśmy świadomym samonaprawiaczem. Co jednak się dzieje, kiedy sytuacja życiowa nas przerośnie, a stan ten utrzymuje się dłużej i staje się permanentny? Nasz mózg sobie nie radzi. Jest przeciążony.
    .
  5. Psychoterapia – pomoc z zewnątrz

    Tu niewiele mam do powiedzenia na temat technik i ich skuteczności. Wszystko zależy od terapeuty, metody i naszej gotowości do poddania się terapii. Mamy zarówno dobre jak złe doświadczenia w tym względzie, nie umiem jednak oprzeć się wrażeniu, ze terapia jest jedynie ortezą psychiczną dla mózgu, i kiedyś przyjdzie nam ją zdjąć tak jak zdejmujemy gips ze złamanej ręki. Na kozetce u terapeuty upuszczamy sobie krwi, ale czy po wyjściu z gabinetu, nasz umysł jest już zdrowy? Czy praca z terapeutą to gruntowne rozwijanie (upload mózgu) czy jedynie doraźna naprawa zgłaszanych usterek? Jak pracować z tym czego sobie nie uświadamiamy?
    .
  6. Rozwój – poszerzenie przestrzeni dla emocji

    Wreszcie, moja własna metoda (o niej poniżej), która jest zalecana również przez terapeutów, w ich podejściu jednak nie uzmysławia się pacjentom konieczności radzenia sobie samodzielnie ale nadal uzależnia się ich od szkoleń, warsztatów i kursów psychologicznych. Co ciekawe, jest to podejście przeciwne do tego jakiego uczą w ‚szkołach dla rodziców‚ – że nie należy rozwiązywać problemów dzieci, ale tworzyć im przestrzeń do nauki ich rozwiązywania. O ile rodzic może stworzyć dziecku przestrzeń większą od jego własnej, o tyle jeden dorosły, drugiemu dorosłemu – niekoniecznie. Nasze dorosłe emocje potrzebują sporo przestrzeni, a spotkania sam na sam z terapeutą, dostarczają jedynie tyle przestrzeni ile posiada jego własny umysł.

Mózg zbudowany jest z neuronów i jak mówi nauka zajmująca się neurogenezą, przykre doświadczenia i traumy niszczą połączenia w jego obrębie, uszczuplając ich ilość, a także powodując, że nowo tworzone połączenia są krótkotrwałe. A więc im mniej połączeń, tym gorzej i wolniej myślimy, czyli kurczy się nasz intelekt. Ostatnio (nie wyrażam się tutaj stricte naukowo, proszę mnie nie winić za to), otóż ostatnio odkryto też, że ilość połączeń mózgowych i ich stan, odpowiadają za nasz nastrój. Człowiek będący w smutku, mający sprawne połączenia nerwowe, potrafi użyć w głowie czegoś w rodzaju przełącznika, i po względnie krótkim czasie, przełącza się na dobry humor. Jeśli połączenia w mózgu są zdegenerowane – przełączniki nie działają i na dłuższy czas osiadamy w stanie smutku, bezsilności – czyli w stanie depresji. Może też zdarzyć się, że przełączniki wariują i zmiany nastroju następują nagle i losowo, a wtedy nawiedzają nas np. ataki paniki.

Może się więc zdarzyć, że czego byśmy więc nie robili, nasz mózg będzie ledwie zipał, ponieważ będzie mu brakować ‚pamięci operacyjnej‚. Czy oznacza to, że jesteśmy ‚głupi’? Nie, raczej to, że zbyt wiele bierzemy na siebie lub zbyt wiele na nas spadło, bez naszej woli. Co więc może rozwiązać nasz problem? Redukcja i eliminacja stresu?

Ja proponuję co innego – intensywne i wielokierunkowe rozwijanie umysłu (z zachowaniem troski o ciało, o czym tutaj nie piszę). Chodzi mi o dwie najważniejsze rzeczy: naprawienie uszkodzeń w mózgu wywołanych stresem lub traumą oraz rozwinięcie umysłu do tego stopnia, aby następne emocje / przeżycia nie były dla niego niszczące.

Co konkretnie mam na myśli? Chodzi mi o naukę języków, czytanie książek, poszerzanie wiedzy w kierunkach jakie nas interesują, DOKŁADNE ZGŁĘBIANIE TEMATÓW, ale też rozwój w dziedzinach, które stanowią dla nas prawdziwe wyzwanie. Istotny jest tu proces nauki, nie sam skutek. WIELOKROTNE POWTARZANIE, jeśli z czymś mamy trudności, kształtuje trwałość struktur nerwowych. Nauka języka może nie dać nam satysfakcji w postaci egzaminu państwowego, ale da nam coś więcej, wytworzy w naszym mózgu połączenia i struktury neuronowe, odpowiedzialne za ROZUMIENIE JĘZYKA DRUGIEGO CZŁOWIEKA. Ważne jest też obcowanie z pięknem i sztuką w ogólności, a więc z teatrem, malarstwem, grafiką, kinem, fotografią, poezją, muzyką. To chyba najbardziej poszerza przestrzeń własnych emocji, pozwala też na ich ROZWINIĘCIE W SZEROKI WACHLARZ SUBTELNYCH DOZNAŃ a nawet na naukę radzenia sobie z emocjami sprzecznymi.

Wysiłek taki powinniśmy wkładać w swój rozwój tym bardziej, im jest nam trudniej oderwać się od smutku czy przytłoczenia. To małe koło zamachowe zmian. Efekty nadejdą skokowo, oderwiemy się od poziomu roztkliwiania nad sobą i zobaczymy siebie jako część społeczności, a sytuacje, które nas otaczają – jako ciągi przyczynowo skutkowe, pełne mechanizmów i momentów przełomowych… Widzenie struktur wyższych to jednocześnie nabieranie dystansu do własnych problemów i zupełnie nowe postrzeganie swoich własnych emocji.

Na koniec posłużę się analogią. Jeśli założymy, że nasz mózg to małe mieszkanie, w którym kotłujące się emocje to domownicy, którzy gnieżdżą się wspólnie w małym pokoju – widząc problem, nie analizujmy ich wzajemnych konfliktowych relacji, bo to niczego nie zmieni. Nie wyrzucajmy ich z domu, ani nie wysyłajmy do internatu, nie podawajmy też używek czy leków, zamiast tego zbudujmy im nowy, duży i komfortowy dom. Dajmy im odpowiednio dużą przestrzeń własnego umysłu, tak żeby mogły wejść w nowy etap rozwoju.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

sztuczna inteligencja na wojnie

Sztuczna inteligencja i postęp cyfrowy a wojna

Mieszkańcy Moskwy masowo otrzymują telefony, w których podający się za policjantów mężczyźni ostrzegają ich przed powracającymi z wojny w Ukrainie bojownikami grupy Wagnera. W wiadomościach rosyjscy obywatele słyszą między innymi, aby nie wypuszczać swoich dzieci z domów w godzinach nocnych. Użytkownicy mają wrażenie jakby telefonowały do nich boty, co jest już powszechnym zjawiskiem.

W telewizji rosyjskiej w Biełgorodzie, na Krymie, w Sewastopolu i Kraju Krasnodarskim, w trakcie emisji zwykłych programów pojawiło się dzisiaj przemówienie Zeleńskiego, w którym mówi on o planach odbicia okupowanych terenów i pokazuje zdjęcia z radosnych powitań, jakich na terenach odzyskanych doznaje wojsko ukraińskie. Na swoich stronach Rosjanie zaświadczają solennie, że prawie na pewno chodzi o celowe działanie człowieka poprzez przekazanie bezpośredniego dostępu do sieci telewizyjnych, natomiast w naszych głowach rodzi się pytanie czy nie było to raczej włamanie w obszarze cyberprzestrzeni, do jakiego zaprzęgnięto sztuczną inteligencję. Oskarżeni są oczywiście ukraińscy hakerzy i USA (Tusk tym razem nie),a ja osobiście coraz większe nadzieje pokładam w sztucznej inteligencji i jej własnej „nieprzymuszonej woli”…

9 sierpnia Ukraińcy uderzyli w rosyjską bazę powietrzną na Krymie, dokonując ogromnych zniszczeń. Według nieoficjalnych doniesień wojsko wykorzystało w tamtym i kolejnych atakach system sztucznej inteligencji, który dopiero zaczął działać w ukraińskiej armii.

Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale Ukraina jest światową potęgą w dziedzinie software. 20 proc. firm z listy Top 500 magazynu „Forbes” korzysta z ukraińskiego oprogramowania. W kontekście trwającej wojny ukraińscy informatycy są wielką nadzieją na wygranie przez Ukrainę bratobójczej wojny, choć jednocześnie są oni najbardziej zagrożoną grupą ludności cywilnej. W ich domy często padają rosyjskie pociski.

Rosja również rozwija swoją technikę informatyczną, rosyjskie technologie dronowe są już bardzo zaawansowane. Ich drony Orlan o zasięgach do 600 km (nie mylić z Orlen) latają w rojach, które komunikują się ze sobą z pomocą „inteligencji rozproszonej”. Pozwala to na zwiększenie skuteczności ataków. Ukraińcy pracują nad rozgryzieniem tego systemu.

Ukraińskie Ministerstwo Transformacji Cyfrowej wystąpiło w ostatnim czasie do OpenAI, firmy stojącej za popularnym chatbotem ChatGPT, z oficjalnym wnioskiem o odblokowanie tego narzędzia. Na razie Ukraina jest traktowana jak Rosja, Białoruś i Iran, a narzędzia geolokalizacyjne uniemożliwiają korzystanie z tego systemu. Jak donoszą eksperci z izraelskiej firmy Check Point, hakerzy z Rosji wykorzystują już rewolucyjnego bota ChatGPT.

„Użytkownicy podziemnych forów dzielą się wskazówkami, jak do tego celu używać ChatGPT. Sztuczna inteligencja pomaga również rosyjskim hakerom w tworzeniu e-maili phishingowych (wyłudzających dane – red.). Jak się okazuje, algorytmy stworzone przez OpenAI, firmę finansowana przez Microsoft, która stoi za zbudowaniem potężnego chatbota, są na tyle zaawansowane, iż są w stanie kodować złośliwe oprogramowanie zdolne np. do rejestrowania uderzeń klawiatury. Na tej podstawie hakerzy są w stanie odszyfrować nasze hasła m.in. do bankowości internetowej. W Check Point Research ostrzegają, że to tylko kwestia czasu, zanim wyrafinowani hakerzy znajdą sposób na obrócenie sztucznej inteligencji na swoją korzyść. ” [cyfrowa.rp.pl]

W dniu wczorajszym zawieszeniu uległy komunikatory Microsoftu, Jak doniosły media, Usługi Microsoftu – Teams, Skype, Outlook i OneDrive – zanotowały awarię. Problemy z platformą mieli nie tylko mieszkańcy Polski, ale też innych krajów, w tym USA. Czy była to rzeczywiście awaria czy raczej podjęto działania zapobiegawcze, mające na celu ochronę tych usług przed atakami hackerskimi, nie wiadomo. Tyle w temacie komunikatorów i usług e-mailowych. Natomiast tuż za rogiem czeka nas tąpniecie na rynkach finansowych i wielka rewolucja w ochronie naszych danych. Mimo pozornej ciszy w eterze, trwa intensywny wyścig… „zbrojeń” w tej dziedzinie. Stawką jest nie tylko zarządzanie finansami pojedynczych mieszkańców globu, ale również budżetami krajów i sojuszy militarnych.

Sztuczna inteligencja może pomóc w podejmowaniu szybkich i kluczowych decyzji, które będą miały wpływ na wynik działań wojennych, i bez jej użycia nie da się dzisiaj już wygrać wojny. Wraz z nadziejami wnosi ze sobą jednak olbrzymie zagrożenie cyberprzestępczością. Otwarcie frontu cyfrowego, niniejszym, stało się już faktem, a na tej wojnie jesteśmy wszyscy, nie tylko Ukraińcy i Rosjanie, ale również my Polacy.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

słyszenie pod wodą

Słyszenie pod wodą zachodzi na dwa sposoby, poprzez błonę bębenkową uszu, oraz poprzez układ kostny naszego ciała. Błona bębenkowa uszu odbiera jednak znacznie gorzej dźwięki niż w powietrzu, co przypomina słyszenie niedosłyszącego (gorzej o 20-60 dB). Duże różnice zachodzą w słyszeniu dźwięków tonalnych, bo niskie częstotliwości szybko cichną w wodzie, w miarę oddalania się źródła dźwięku. Natomiast dużo lepiej jak w powietrzu słyszymy dźwięki za pomocą układu kostnego. Wystarczy, że zanurzeni jesteśmy po kolana, a nasz organizm, podobnie jak mikrofon, już zbiera dźwięki. Nie jest to możliwe oczywiście w morzu z powodu fal, które generują szum. Łatwość słyszenia „kostnego” wynika z tego, że przewodność dźwięku dla wody i ciała ludzkiego są zbliżone, dlatego straty energii przy przejściu dźwięku z wody do ciała są małe (w przypadku przejścia z powietrza do ciała – bardzo duże).

Pod wodą jest też trudno stwierdzić z jakiego kierunku dociera do nas dźwięk. Dla powietrza, różnica w dotarciu dźwięku do jednego i drugiego ucha, gdy źródło dźwięku znajduje się po naszej lewej lub prawej stronie, wynosi 0,0006 sekundy. Dzięki tej maleńkiej różnicy nasz mózg potrafi określić z jakiej strony nadciąga hałas. W wodzie jednak różnica ta jest tak mała, że mózg nie umie jej odczytać i interpretuje hałas jako pochodzący z góry. Dzieje się tak ze względu na wysoką prędkość dźwięku w wodzie. Jeśli dodać do tego zwiększenie ilości odbieranych bodźców, dzięki temu że zbieramy dźwięki całym układem kostnym, orientacja przestrzenna staje się jeszcze trudniejsza. Mówi się, że dzięki długim treningom, część nurków potrafi wypracować słyszenie i orientację przestrzenną w wodzie, jednak po zaprzestaniu ćwiczeń ta umiejętność zanika.

Kilka lat temu polscy naukowcy, podpatrujący porozumiewanie się fok, skonstruowali prototyp urządzenia, które przyłożone do ust, zamienia głos człowieka pod wodą w drgania wody, możliwe do usłyszenia uchem, przez innego nurka. Pozwoli to pominąć bardziej skomplikowane elektroniczne systemy do przetwarzania i emisji sygnałów pod wodą.

(oprac. na podstawie Wikipedii i informacji prasowych)

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Informacja a wolność jednostki

W świecie informacyjnym, w jakim niewątpliwie przyszło nam żyć, informacja stanowi dobro zbywalne, na zasadzie podobnej do pieniędzy czy nieruchomości. Sprawa jest z nią jednak bardziej skomplikowana, ponieważ wartość informacji jest płynna, szybko potrafi się dezaktualizować, lub być bezwartościową dla nieodpowiednich kręgów intelektualnych, z kolei dla innych, wielkiej wagi. Nawet małe ingerencje w przekazywaną informację mogą drastycznie wypaczyć jej sens i zmienić sposób oddziaływania, co rodzi olbrzymie pole do manipulacji i wpływania na rzeczywistość.

W przestrzeni informacyjnej zachowanie własnej wolności wydaje się być nie lada wyzwaniem, nie wiadomo bowiem czy polega ona na wyzbyciu się pożądania informacji, czy też na posiadaniu do niej dostępu w nieograniczonym zakresie.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Hipoteza ergodyczna a informacja

Hipoteza ergodyczna

– to teoria fizyczna (niepotwierdzona), mówiąca o tym, że cechy przypisywane ciałom na poziomie makroskopowym, czyli takim które obserwujemy swoimi zmysłami, koresponduje z cechami tego ciała na poziomie mikroskopowym czyli na poziomie cząsteczek i atomów. Słowo „koresponduje” w przypadku hipotezy ergodycznej znaczy mniej więcej tyle, że gdyby np. znać informację o ruchu wszystkich cząstek ziemniaka, wszystkich ich prędkości i położeń w jakimś okresie czasu, np. 1 godziny, to można z nich, po odpowiednim uśrednieniu wszystkich tych danych, otrzymać informację o ruchu całego ciała, czyli w tym przypadku ziemniaka. Wydaje się to możliwe. Natomiast niemożliwe jest zebranie tych informacji przez człowieka, czyli „obserwatora”. Czyli co?

Hipoteza ergodyczna to piękna hipoteza, dlaczego więc tyle z nią problemów?
Intuicyjnie wyczuwamy, że ilość informacji potrzebnej do wykonania niezbędnych obliczeń nawet dla małego ziemniaka, przerasta nasze możliwości. Wiedza o tym jak zachowuje się każdy atom wymaga nie tylko hiper wydajnej aparatury pomiarowej, prześwietlającej ciało we wszystkich kierunkach, i to w sposób nie ingerujący w ruch tych atomów (niektóre metody pozyskiwania informacji mogą nasz ziemniaczek lekko przypiec i w efekcie zdobędziemy informację o frytce), ale jeszcze ten ogrom informacji trzeba gdzieś zapisać i posegregować. Co więcej, sama natura broni się przed poznaniem jej „do końca”. Bawi się z nami w kotka i myszkę i ilekroć ją podglądamy, tylekroć zachowuje się inaczej niż kiedy nie jest poddawana obserwacji. Sam proces obserwacji musi zaburzać jej swobodę zachowania, wprowadzać niepotrzebny stres. Jakaś część informacji będzie bowiem poruszać się dwukierunkowo, od obserwatora do obiektu, po czym wróci do obserwatora i zostanie zarejestrowana.

Dialog z obiektem, podczas jego obserwacji to tylko podszept naukowej intuicji. Trudno o jego potwierdzenie na gruncie matematyki, ponieważ brakuje nam, jak dotąd, odpowiednich narzędzi matematycznych do opisu tego typu zjawisk.
Podobnie ma się rzecz z bardziej podstawowym problemem matematycznym jakim jest powiązanie wielkości mikroskopowych z makroskopowymi. Czyli np. temperatury ciała z energią kinetyczną jego cząstek (im szybciej poruszają się cząstki tym ciało jest cieplejsze). W teorii jest to super proste i oczywiste, uczą się tego studenci pierwszych lat a nawet uczniowie szkół średnich. Jeśli jednak zdecydujemy się na wykorzystanie równań matematycznych do obliczania kolejnych, zależnych od nich wielkości fizycznych i zastosujemy je do prawdziwych „obserwabli” (wielkości mierzonych na poziomie kwantowym – mikroskopowym) okazuje się, że podczas obliczeń wg formuł, z lewa na prawo, a potem z prawa na lewo, nie otrzymujemy tych samych wartości. Innymi słowy, obliczając wielkość mikroskopową z użyciem zmierzonych wcześniej wielkości makroskopowych, a następnie powtarzając obliczenia w przeciwną stronę, czyli z obliczonych wielkości mikroskopowych licząc wielkości makroskopowe i porównując je ze zmierzonymi wartościami wpadamy w konsternację… ponieważ nie są sobie równe. Ba! Często w efekcie obliczeń otrzymujemy wiele różnych rozwiązań, które matematycznie są możliwe, ale fizycznie, zupełnie nie.

Reasumując, posiadanie równań matematycznych nie jest gwarantem, tego że uda nam się opisać za ich pomocą rzeczywistość. Okazują się bowiem „niestabilne”, ponieważ muszą łączyć w jednej linii wielkości różniące się ze sobą skalą! Metody matematyczne muszą więc rozwinąć się na tyle, aby uwzględniać różne skale badanej natury, być jednocześnie użyteczne mikro, jak i makroskopowo. Czy to w ogóle jest możliwe?

Hipoteza ergodyczna wkracza więc w obszar rozważań częściowo filozoficznych, które dotyczą tego, czy natura wszechrzeczy jest w ogóle możliwa do poznania. Czy sposób pozyskiwania przez nas informacji, poprzez pomiar (obserwację) to jedyna możliwość jej zdobycia? Czy nie widząc czegoś i nie mierząc jesteśmy w stanie to „zrozumieć”?

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

kosmiczna zupa

czy w przestrzeni kosmicznej istnieje próżnia lub innymi słowy, przestrzeń w której niczego nie ma?podczas jedzenia zupy, wymyśliłam taki oto eksperyment myślowy, aczkolwiek niezwiązany z zupą.

wyobraźmy sobie dowolny fragment przestrzeni 3D, np. sześcian, ale bez ścian, najlepiej tylko pustkę w formie sześcianu. stańmy za nim (wirtualnie) i popatrzmy przez niego na resztę kosmosu. zobaczymy gwiazdy bo nasz sześcian jest pusty, czyli przezroczysty. co jednak oznacza słowo ‚zobaczymy’ w języku fizyki? otóż do naszych oczu lub do odpowiednio ustawionej kamery, teleskopu, dotrą fotony światła, czyli promieniowanie wysyłane przez obiekty kosmiczne, np. gwiazdy. zostaną odebrane czyli nastąpi detekcja. mimo zaobserwowania, promieniowanie nadal w każdej sekundzie przenika przez sześcian, mówiąc inaczej, sześcian jest wypełniony światłem przez cały czas. tak, cała przestrzeń kosmiczna pomiędzy obiektami jest wypełniona światłem, o różnym natężeniu.

jako ciekawostkę dodam fakt, że nie wiemy czy jest to światło wysyłane przez materię czy antymaterię, ponieważ foton i antyfoton są w istocie jedną i tą samą cząstką. foton jest swoją antycząstką i nie jesteśmy ich w stanie rozróżnić.

chciałam dodać jakąś zabawną puentę, ale na puentę nie starczyło mi zupy. choć teraz myślę, żeby pustkę kosmiczną nazwać raczej kosmiczną zupą.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

splątanie kwantowe

Czym można się zająć w najkrótszy dzień w roku, żeby czas spożytkowany na to zajęcie, nie został uznany za stracony?

Splątaniem kwantowym.

Czytam o tym i moje serce rośnie. Nie dość, że podwaliny pod badania teoretyczne stanów splątanych, zrobili moi koledzy ze studiów, to jeszcze refleksje płynące z badań nad splątaniem kwantowym zgadzają się z tym co sobie wymyśliłam w mojej małej główce – podczas rozmów z przyjaciółmi, albo podczas samotnych refleksji nad kubkiem zimnej kawy (jeśli gdzieś się spóźniam, to możliwe, że siedzę niekompletnie ubrana i się nad tym zamyślam).

Co to jest splątanie kwantowe?Nie wchodząc w rozważania stricte naukowe, jest to powiązanie pomiędzy cząstkami na poziomie kwantowym (czyli mikroskopowym, dotyczącym wnętrz jąder atomów), które może działać na wielkie odległości. Czyli jedna cząstka (która jest budulcem materii, choćby człowieka), jest powiązana z inną cząstką, znajdującą się na przykład na drugim końcu naszej Galaktyki, tj. Drogi Mlecznej. Co więcej, w splątanie kwantowe może być zaangażowanych więcej niż dwie cząstki, ale matematycznie, takie modele stają się jak dotąd prawie nieogarnialne. Splątanie to rodzaj zależności, więzi, potrzeba zachowania równowagi jako układ, i nie potrzebuje do swojego działania żadnego nośnika, żadnych fal czy strumieni cząstek, nie jest więc możliwe do wykrycia w przestrzeni pomiędzy wspomnianymi cząstkami, ale dzięki temu nie potrzebuje też wcale upływu czasu, żeby do tego oddziaływania doszło. Prędkość światła nie jest tutaj żadnym ograniczeniem. Jak widać, splątanie kwantowe wymyka się też fizyce klasycznej.

Co z tego wynika? Co splątanie kwantowe wnosi w nasze życie?Otóż mogłoby ono wyjaśnić wiele zjawisk, których dzisiaj fizyka nie tłumaczy, ale nazywa je paranormalnymi, albo podchodzi do nich ze sporym dystansem. Wg mnie (to moja prywatna teoria), poza materią i energią, istnieje trzecia forma wszystkiego co jest na tym świecie, i jest to INFORMACJA. Splątanie kwantowe to współdzielenie informacji, a kwant informacji mógłby być uznany za jednostkę tej formy natury, i zresztą jest, naukowa nazwa to kubit. Idźmy dalej, ponieważ informacja nie może zgodnie z zasadą zachowania zniknąć bezpowrotnie, musi się transformować w coś innego, w inną informację, albo też w materię czy energię. Dlatego jeśli człowiek umiera, niemożliwe jest, że zniknie cała wiedza jaką posiadł. To byłoby strasznie głupie w tym świecie. Mówi się, że po śmierci zmieniamy formę naszego życia na inną, powiedzmy duchową. Innymi słowy, pozostaje po nas informacja, która jest transponowana na inne obiekty materialne lub formy energetyczne. Jeśli zaś ginie supernowa, czy informacja z niej jest w stanie zasilić organizm człowieka? Jeśli splątanie kwantowe istnieje, a istnieje (zostało już potwierdzone doświadczalnie), jest to sytuacja bardzo prawdopodobna. Wzajemny wpływ przyrody ożywionej na nieożywioną (żywa woda do której mówi się czule itp.) i przeciwnie (żyły wodne, czakry itp.), nabierają teraz innego wymiaru. Przestaje być to wiedza głupia, a staje się zwyczajnie nie dość dobrze zgłębiona.

A co z teleportacją, której można się spodziewać rozmyślając nad splątaniem kwantowym? Wg mnie istnieje i daje szansę na podróże w czasie i przestrzeni, ale w zupełnie inny sposób niż opisuje się to w filmach czy książkach. Fizyka nie pozwala na magiczną różdżkę, dzięki której znikasz w jednym miejscu, żeby pojawić się w drugim. Takie znikanie to nieciągłość czasoprzestrzeni i sprzeczność z najbardziej podstawowymi prawami fizyki, a umówmy się, fizyka to świętość. A jeśli założyć, że jesteśmy zbudowani również z informacji, i jeśli ta informacja to jest nasza „dusza”, nasza osobowość i umiejętności intelektualne? Czy istnieje możliwość, że pozostawiając swoje ciało, w miejscu gdzie się narodziło i żyje, możemy transponować się w czasie i w przestrzeni, żeby poczuć, zrozumieć, zobaczyć – czyli zebrać informację na temat czegoś, czego nie znamy w swoim normalnym miejscu pobytu? Czy dusza ludzka, jeśli tak nazwiemy roboczo zbiór informacji przypisanych jednemu człowiekowi, może podróżować przez świat, łączyć się z innymi zasobami informacji i rozdzielać na mniejsze strumienie?

A co z telepatią? Czy poznanie strumienia informacji, w jakim nieustannie żyjemy, tego wielkiego SPLĄTANIA, nie jest niczym innym, jak właśnie umiejętnością przewidywania, intuicji, jasnowidzenia albo telepatii?

Wątków jest wiele ale prowadzą mnie do jednego zdania – nie bójmy się umierać, będziemy trwać w sobie nawzajem i w świecie, który oswajamy, wiecznie.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

korona plus

pisać mądrze o pandemii, bez nabrania do niej dystansu, będąc w środku wydarzeń, jest bardzo trudno. spróbuję zebrać swoje przemyślenia i przełożyć je na felieton w formie pytań i odpowiedzi.

  1. czy pandemii można było uniknąć?

nie. jeśli nie ta, to wkrótce nadeszłaby inna pożoga, lub inne zagrożenie, ponieważ obserwując sytuację na świecie z szerszego dystansu, widać jak na dłoni, że nie możemy się w nieskończoność rozwijać i rozbudowywać. co jakiś czas następują na świecie wojny lub trzęsienia ziemi, które resetują zastaną rzeczywistość. w tym wypadku mniejszym zagrożeniem jest dla nas śmierć wielu ludzi, a większym zapaść gospodarcza i organizacyjna jaka towarzyszy epidemii. mamy więc czas przemyśleć naprawdę wiele rzeczy.

2. czy wstrzymanie gospodarek i izolacja społeczna ma sens?

czy wobec tego wstrzymanie gospodarek i spowolnienie epidemii ma sens, skoro wszyscy i tak prawdopodobnie zachorujemy, a zapaść gospodarcza będzie dla nas większym wyzwaniem niż zwiększona śmiertelność chorych i starych ludzi? tak. chodzi o solidarność i miłość. nie możemy chronić młodych, zdrowych i bogatych, kosztem starych, chorych i biednych. dlatego ponosimy wielki koszt, ale… poza wieloma złymi konsekwencjami tego stanu rzeczy, pojawią się również pozytywne skutki.

3. co jest dla nas najtrudniejsze podczas pandemii?

dla każdego coś innego, ale najwięcej cierpi stan naszej psychiki. nachodzi nas poczucie lęku, zagrożenia, rozbicie emocjonalne, brak bezpieczeństwa – stabilności finansowej czy wręcz utrata pracy. osamotnienie i świadomość, że wobec pandemii trudno liczyć na pomoc, ponieważ każdy zmaga się z czymś innym, z własnym bólem i lękiem. izolacja i ograniczenie spacerów oraz kontaktu z przyrodą i przyjaciółmi oraz bliskimi.

4. czy można sobie z tym poradzić?

absurdalnie, nad stanem własnej psychiki możemy zapanować dużo łatwiej niż nad stanem gospodarki czy polityki. nie będzie to łatwe dla każdego, ale jest to możliwe. jeśli zewnętrzny świat jest dla ciebie nie do zniesienia, zajmij się tym co daje ci przyjemność a jest bliżej ciebie. jak mawia jeden z amerykańskich generałów od oddziałów wojsk specjalnych, dzień należy zacząć od pościelenia łóżka. codzienna rutyna i mały plan na życie, w którym (mimo wielu wewnętrznych protestów) pokonujemy kolejne punkty.

teraz, kiedy wszyscy w tym tkwimy, wiele problemów można rozwiązać o wiele szybciej i łatwiej. ludzie są mimo wszystko bardziej skłonni do negocjacji i zrozumienia. negocjuj więc, proponuj, szukaj rozwiązań, buduj sieć rozwiązań, dziel się nimi z innymi. dziel się też problemami, jeśli ciebie przerastają. nie tylko możesz to zrobić, ale powinieneś (powinnaś).

rozmawiaj. nie o pandemii ale o literaturze, filmach, ideach, koncepcjach artystycznych, projektach muzycznych i edukacyjnych, prawnych. rządy przeminą, kultura pozostanie a na zgliszczach tego co upadło wyrośnie coś nowego.

5. co należy robić kiedy nie można nic robić?

jeśli nie jesteś ministrem zdrowia i nie udzielasz wywiadów w temacie wymiany opon ani nie witasz transportu maseczek, ani też nie jesteś pracownikiem służby zdrowia czy policji, stojącym na pierwszej linii frontu z pandemią, to trudno ci zrozumieć, jak ważną pełnisz rolę w społeczeństwie…
a przecież jesteś bardzo ważnym jego elementem. możesz się nadal rozwijać, niezależnie od tego ile masz lat, możesz zrobić właśnie spory krok w swojej edukacji online, po to aby już nigdy nie wrócił do łask dwudziestowieczny totalitaryzm i średniowieczne światopoglądy, zrównujące kobietę z czarownicą. jeśli prawdą jest, że wielu starszych ludzi umrze, pomimo naszych starań aby ich uratować, to świat zmieni swoje oblicze. być może stanie się przyjaźniejszy, być może dzięki rządom młodych dojdzie do zaspokojenia pragnienia duchowej wolności i wzajemnej akceptacji. wszystko może zmienić się o przysłowiowe 180 stopni. bądźmy na to gotowi.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | 1 komentarz