nie cierpię czytać Miłosza. na zmianę podziwiam go i zazdroszczę talentu. dobrze, że już umarł.
to oczywiście żart, czarny humor. cieszę się, że było mi dane zetknąć się z jego poezją czy felietonami, gorzkie jest jednak uczucie, że dystans dzielący mnie od niego, jest nieskończenie wielki. już sama nie wiem, czy z tych rozterek bierze się krok czyniony do przodu w samorozwoju, czy też krok do tyłu, aż po pytania o to czy w ogóle warto.
żadnej miłości nie trzeba przeciągać poza jej kres.
miłosz. miłośnik.